Wody rzek nie opadają
(Dziennik Polski)
1960-07-22
Dzień i noc ludność i wojsko strzegą zagrożonych powodzią obszarów (Inf. wł.) W nocy z wtorku na środę deszcze zaczęły padać na całym obszarze województwa - szczególnie niebezpieczne w dorzeczu Soły, W którym wprawdzie główna kulminacja minęła - ale deszcz groził kolejnym wezbraniem rzek. W nocy zdecydowano się na przeprowadzenie ewakuacji wielu wsi, a także szybkie wytworzenie maksymalnej rezerwy w zbiornikach - powiększając ilość wypuszczanej wody. Nie uratowało to sytuacji, gdyż w ciągu niewielu godzin cała rezerwa "poszła" - zalewy w Porąbce i Rożnowie wypuszczały tyle samo wody - ile przyjmowały z górnych biegów rzek. Fala niebezpieczeństwa przesunęła się w dół rzek - ku powiatom bocheńskiemu, brzeskiemu, dąbrowo- tarnowskiemu i częściowo tarnowskiemu. Niemniej groźny był stan na rzekach górskich - w powiatach nowotarskim, a także nowosądeckim. W powiecie Bochnia ewakuowano ludność ze wsi Świniary, Niedary i Grobla. Na trasie do Krakowa w kilkunastu miejscach szosy zostały poważnie zagrożone przez osuwające się skarpy i podmyte przez wody, które rozlały się po polach. Ruch na szosie do Tarnowa był poważnie utrudniony. Najpoważniejsza sytuacja powstała pod Siedlcem na Rabie która rozlała się niezwykłe szeroko i zagroziła przelaniem się przez szosę. Najbardziej zagrożony był powiat brzeski. Tu w godzinach południowych zameldowano o tym, że woda wdarła się do rozdzielni hydroelektrowni w Czchowie i jedynie dzięki nie zwykłej ofiarności załogi zostały zabezpieczone urządzenia. Sama zapora została niemal całkowicie odcięta, gdyż wszystkie drogi były już w godzinach przedpołudniowych przerwane przez wodę. Zapora wypuszczała w ciągu sekundy 2700 m sześc. Wydane zostały polecenia zwiększenia tej ilości do 2900 m sześc. na sek, Ewakuowano ponad 12 wsi - m. in. Melsztyn, Wróblewice, Piaski Filipowice, Jurków, Olszyny, Biskupice, Lusławice, Zakliczyn. Do sprawnej ewakuacji przyczyniło się wojsko. Wczoraj na teren powiatu przybyła jednostka wojsk inżynieryjnych, która znacznie pomaga. Działają także jednostki liniowe KBW - znani "Podhalańczycy" z Wadowic i komandosi, którzy ściągnęli na te tereny z łodziami i samochodami. Przybyły także specjalne zmotoryzowane pontony, lecz nie zdołały dotrzeć w dół Wisły - ze względu na niskie przejazdy pod mostami. Na polecenie władz powiatowych, na zalane wodą tereny natychmiast skierowano żywność, przeznaczoną dla tych, którzy ewakuowani zostali z własnych domów. Rozdzielono zawartość kilku samochodów, załadowanych konserwami, mięsem, chlebem oraz cukrem i mlekiem w proszku. Browar w Okocimiu przeznaczył na karmę dla inwentarza poszkodowanych kilkadziesiąt ton wysokowartościowej paszy - wytłoków. Trudna sytuacja wytworzyła się wieczorem w rejonie Szczurowej, gdzie wały na Wiśle zaczęły dołem przesiąkać - i woda przesączała się na pola. Jak oceniali specjaliści należało się liczyć z możliwością przerwania wałów na Uszwicy i Uszewce. Niebezpieczeństwo zmobilizowało ludzi, którzy ochotniczo pomagali w zabezpieczaniu wałów - choć ich domy nie były bezpośrednio zagrożone przez wodę. Ludzie samorzutnie zgłaszali się do pracy. Chłopi z Tymowej postawili do dyspozycji mieszkańców zagrożonych wsi furmanki dla ewakuacji dobytku i ludzi. Ewakuacja ponad tysiąca gospodarstw przebiegała sprawnie i bez paniki - najpierw zabezpieczano kobiety i dzieci, potem inwentarz i dobytek. Wszyscy mężczyźni pozostawali na posterunkach, pilnując zagrożonych wałów. Na wyróżnienie zasługuje kierownictwo komitetu powodziowego w Brzesku i całe społeczeństwo, które - mimo trudnej sytuacji i konieczności przesiedlenia ponad trzech tysięcy osób pracuje niezwykłe ofiarnie. źródło: Dziennik Polski, 28 lipca 1960 r. nr.178 str.1
Nadesłał: Mariusz Gałek 8 sierpnia 2014 r.
|