WYBIERAMY! Czy na pewno wiemy kogo?
(Wacław Wodnik)
2014-11-11
Kilka lat temu ukazało się w Brzesku parę numerów pisemka „Niecodziennik regionalny”. W numerze 2 z maja-czerwca 2005 WYDAWCA w jednym z tekstów napisał m.in.: „Gdzie się podział optymizm wlany w nasze głowy, kiedyśmy byli ciągani do urn? – co pozostało z hasła <przedsiębiorczość, rozwój, praca> i hasła <dla dobra wspólnego> - no co pytam. Pragnę podkreślić, iż do samorządu miasta i powiatu wepchali się ludzie marni i nie posiadający jakiejkolwiek wizji, popierający ślepo politykę jaśnie nam panujących. A za brak kompetencji mandat się składa, a nie dostaje! Polityczne niedołęstwo ma się całkiem nieźle, także u nas w Brzesku. Dlatego tutaj – cytując wokalistę Pawła Kukiza - <jest jak jest, po prostu> - wszystko dla dobra <wspólnego>”. Za kilka dni ponownie pójdziemy do urn, ponownie staniemy przed dylematem, na kogo oddać głos, żeby potem móc powiedzieć, że nie został on zmarnowany. A czy obecnie, po prawie dziesięciu latach od powstania cytowanego wyżej tekstu, w Brzesku nadal „jest jak jest, po prostu”, i że właściwie nie ma nikogo zasługującego na nasz wybór? Jednak zanim podejmiemy decyzję, proponuję zapoznanie się z fragmentami wypowiedzi znanego ekonomisty – profesora Jerzego Hausnera – na temat przyczyn niefunkcjonowania polskiego samorządu w taki sposób, w jaki powinien: „Jednostki samorządu terytorialnego w coraz większym stopniu wykonują zadania <zlecone>, a faktycznie narzucone z góry, nie dostając jednocześnie wystarczających środków na ich realizację. (...) W bardzo wielu miejscach mamy do czynienia raczej z odnawianiem się władzy niż autentycznymi wyborami. Iluzoryczny jest nadzór rady nad działaniami zarządu – komisje rad faktycznie nie mają zdolności kontrolnych. (...) Rola radnych jest przeważnie fasadowa, natomiast decyzje podejmowane przez urzędników są słabo kontrolowane. (...) Silnie uzależniając działalność inwestycyjną od środków unijnych, tracimy stopniowo zdolność do efektywnego wykorzystywania własnych zasobów i wpadamy w pułapkę zadłużenia. (...) Władza lokalna przyznaje <swoim> różne dobra (stanowiska, środki finansowe, inwestycje...) i w ten sposób obywatele stają się klientami, a nie partnerami w dialogu w rozwiązywaniu lokalnych problemów. Trudno się zatem dziwić, że aktywność obywatelska na rzecz dobra wspólnego słabnie, a kwitnie kumoterstwo. W niektórych gminach prawa i świadczenia są tylko dla swoich. (...) Nieuporządkowanie i niekontrolowane gospodarowanie przestrzenią prowadzi do patologii, głównie widocznych w miastach. (...) W krajowej polityce rozwoju dominuje mentalność neocentralnego planisty. Samorządy są głównie tzw. beneficjentem, a nie partnerem polityki rozwoju. W konsekwencji większość samorządów nie jest zdolna do programowania i pobudzania zrównoważonego rozwoju swego terytorium.” (Jerzy Hausner, „Osiem chorób, które doprowadzają samorząd w Polsce do uwiądu”, Dziennik Polski 12 lutego 2013). Być może, że niektórym z czytających przytoczone fragmenty artykułu wydadzą się zbyt długie, ale chciałem przez nie zwrócić uwagę na „blaski i cienie” bycia radnym, a przez to na możliwość weryfikacji jakże często wpychanego nam przez kandydujących wyborczego kitu. W kadencji 2010 – 2014 r. 21-osobową Radę Miejską w Brzesku tworzyło 10 radnych reprezentujących Wspólnotę Samorządową (wtedy i obecnie pod hasłem : „Praca nie polityka”), 7 Prawo i Sprawiedliwość (hasło „Bliżej ludzkich spraw”) i 4 Platformę Obywatelską. Przytoczenie wszystkich obietnic przedwyborczych z 2010 roku zajęłoby sporo miejsca, dlatego wybrałem (ulotki wyborcze) kilkanaście, jak sądzę możliwych do zweryfikowania po czteroletniej działalności osób wtedy je składających: - budowa domu spokojnej starości (Ewa Chmielarz);
- stworzenie jednolitej koncepcji rozwiązań komunikacyjnych z uwzględnieniem rozwoju mieszkalnictwa oraz inwestycji przemysłowych (Franciszek Brzyk);
- praca na rzecz mieszkańców i poprawa infrastruktury (Katarzyna Pacewicz-Pyrek);
- rozwiązanie problemu osiedli zatłoczonych samochodami, żłobek w mieście, utworzenie w północnej części miasta parku zabaw i wypoczynku dla dzieci i młodzieży (Bogusław Babicz);
- udział w akcjach charytatywnych, rozbudowa infrastruktury OKS, rozwój oświaty (Halina Mrówka);
- budowa przedszkola na osiedlu Zielonka (Maria Kucia);
- Budowa państwa i samorządu przyjaznego obywatelom, tworzenie ułatwień dla przedsiębiorców i racjonalna gospodarka finansowa (Paweł Strojny);
- wsparcie dla inwestycji dających miejsca pracy młodzieży wkraczającej w wiek produkcyjny (Kazimierz Sproski);
- przygotowanie i uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego dla gminy, sukcesywne zagospodarowywanie Pomianowskiego Stoku, budowa zjazdu z autostrady, rozwój budownictwa socjalnego i komunalnego (Tadeusz Pasierb);
- basen dla dzieci, park zabaw, oddzielenie liceum ogólnokształcącego od szkoły ekonomicznej, budowa zachodniej obwodnicy Brzeska, mieszkań komunalnych, tworzenie warunków do powstawania małych stref gospodarczych (Krzysztof Ojczyk).
Cała „ekipa” Rady Miejskiej minionej kadencji stara się o reelekcję, niektórzy do Rady Powiatu (na wszelki wypadek?).
Byłoby nadużyciem twierdzenie, że w ostatnich czterech latach nic w Brzesku i gminie nie zrobiono, jednak niekoniecznie musimy wierzyć we wszystko, co w swoich ulotkach i gazetkach wyborczych „sprzedają” nam kandydaci. Jeśli jest tak dobrze, to skąd wzięło się, według pisma samorządowego „Wspólnota”, 60,34% zadłużenia (jako procent dochodów budżetowych) i dopiero 15. miejsce wśród gmin obejmujących powiaty brzeski i bocheński, w zakresie wydatków na inwestycje w infrastrukturę techniczną?
Na koniec dwie - również wzięte z prasy - informacje mogące, moim skromnym zdaniem, spowodować choć chwilę refleksji u wyborców, zanim udadzą się do urn: -
„Termin oddania do użytku dworca autobusowego u zbiegu ulic Solskiego i Powstańców Warszawy zgodnie z warunkami przetargu, jakie przyjął prywatny inwestor przy nabyciu gruntu, upływa w 2012 roku. Sama budowa nie wymaga długiego czasu, jednak jej rozpoczęcie oddala się w czasie z powodu ciągnących się negocjacji i procedur urzędowych.” (Tydzień Brzeski, 15 grudnia 2010);
„Ile powinien zarabiać burmistrz Brzeska?
Ryszard Ciaciek: Pułap zarobków powinien być obniżony do maksymalnie dwukrotnej średniej krajowej, ewentualna podwyżka możliwa, gdy burmistrz uzyska pozytywne wyniki finansowe w budżecie miasta. Stanisław Pacura: Moim zdaniem burmistrz Brzeska powinien zarabiać około 7 tys. złotych. Grzegorz Wawryka (jako obecnie urzędujący włodarz miasta otrzymuje około 12 tys. zł, oczywiście miesięcznie – W.W.): "Wynagrodzenie burmistrza powinno być adekwatne do efektów pracy i ponoszonej odpowiedzialności." (Tygodnik Brzesko-Bocheński, 7 listopada 2014) Szanowny Wyborco, zanim 16 listopada oddasz swój głos, doceń jego wartość głębokim zastanowieniem!
Wacław Wodnik
|