I co dalej?
(Zofia Mantyka)
2014-12-09
I co dalej?
Opadł pył bitewny, znikają banery i powoli wracamy do "szarej" rzeczywistości. Jest jedna pozytywna zmiana, jeśli chodzi o porządek w gminie po wyborach. Narzekałam na ilość banerów, które "upstrzyły" nasze ulice, muszę jednak przyznać, że nie miałam racji. Otóż, szczęśliwie ozdoby te dużo szybciej zostają usuwane niż za dawnych lat, gdy papierowe plakaty miesiącami szpeciły miasto. Patrząc na wyniki wyborów u nas akurat rewolucji nie ma. W sąsiednich gminach i powiatach nie wszystkim udało się przeżyć wyborcze turbulencje. Czy to dobrze czy źle? To będzie można ocenić dopiero po jakimś czasie. Nie zawsze zmiana gwarantuje zmianę oczekiwaną przez zainteresowanych. Nowi ludzie obejmujący stanowiska niekoniecznie są tymi, którzy potrafią dokonać zmian we właściwym kierunku, czasami może być nawet gorzej. To dopiero pokaże czas.
W gminie mamy dość osobliwą sytuację. Burmistrz pozostał ten sam, a więc najprawdopodobniej sposób i styl sprawowania władzy praktycznie nie powinny się jakoś nadzwyczajnie zmienić. Ale, no właśnie jest pewne ale. Różnica głosów z jaką wygrał wybory w porównaniu do tej sprzed czterech lat, może zmusić go do modyfikacji działań. Wyraźnie widać, że 47 % z uczestniczących w wyborach nie akceptuje obecnego stanu. Logika nakazuje, że pan Burmistrz wyciągnie z tego wnioski. Przecież praktycznie całe życie zawodowe poświęcał na działania w partiach politycznych i samorządzie, więc doskonale sobie zdaje sprawę z aktualnej sytuacji. Mam zatem nadzieję, że to jest właśnie optymistyczny akcent tych wyborów i zostaną wreszcie podjęte działania sanacyjne, poprawiające kondycję finansową gminy.
Władza uchwałodawcza też praktycznie niewiele się zmieniła, gdyż zdecydowana większość radnych to ci sami, doświadczeni ludzie. Zatem gorzej raczej być nie powinno i to jest plus, a jak będzie - zobaczymy. Dla mnie zaskakujące są informacje, które docierają do nas z inauguracyjnej sesji rady. Nawiasem pisząc - szkoda, że nie mamy możliwości oglądać takich wydarzeń na żywo i niestety wiadomości uzyskujemy "z drugiej ręki". Może nasi lokalni dziennikarze spróbują podjąć jakieś próby relacjonowania sesji przez internet. Przypuszczam, że oglądalność nie byłaby taka mała. Mielibyśmy wówczas doskonałą okazję zobaczyć naszych wybranych radnych w czasie ich pracy. Dzięki temu moglibyśmy mieć rzetelną wiedzę o ich postawach i umiejętnościach. Powstałaby szansa na obiektywny osąd dokonań radnych i ewentualne decyzje przy kolejnych wyborach. Żaden protokół nie jest w stanie oddać w pełni przebiegu sesji, racjonalności zachowań i wypowiedzi, czy wreszcie postawy radnych przy konkretnych głosowaniach.
Z tego co do nas dociera - mówiąc otwarcie - nie bardzo rozumiem, o co chodzi. W poprzedniej kadencji radni stanowili zgrany kolektyw, najczęściej jednogłośnie przyjmujący najważniejsze dla gminy uchwały. Obrady odbywały się podobno w sielankowej atmosferze. W mediach we wszystkich wystąpieniach zarówno burmistrza jak i radnych słyszeliśmy o zgodnej współpracy. Samorząd gminy uchodził wręcz za wzór idyllicznej harmonii i doskonałych relacji pomiędzy władzą wykonawczą i uchwałodawczą. Co się więc takiego stało? Ki diabeł ogonem misternie zakręcił, że się to tak nagle popruło. Ot, zagadka. Z tego co słyszymy, radni PiS-u wypowiedzieli swoim współtowarzyszom wojnę? Dlaczego? Może biorąc w swoje ręce podstawowe funkcje w radzie chcą pokazać, że teraz zrozumieli, że odpowiedzialność za stan gminy ponosi nie tylko burmistrz, ale i radni? Jeśli tak, to należy z wyjątkową uwagą śledzić ich dalsze poczynania.
Dziwne jest również i to, że radni będący obecnie mniejszością, czy jak tam kto woli "opozycją", ponoć zwrócili uwagę, że uchwały podejmowane na sesji nie są właściwie przygotowane. Miały nie posiadać podpisu prawnika. Tylko dlaczego nie było tego podpisu - przecież to chyba jedne z najbardziej prostych, typowych i wręcz oczywistych uchwał? Mam nadzieję, że nie było to sabotowanie pracy rady. Przy okazji pojawia się pytanie - jak to bywało na sesjach w poprzedniej kadencji? Czy radni zaprzątali sobie wówczas głowę takimi "głupstewkami"? Potrafiono przecież niejednokrotnie wprowadzać do porządku obrad niespodziewane dodatkowe pozycje (projekty uchwał, apele, oświadczenia) i czy wówczas dbano o takie szczegóły? Czy pracownicy obsługi prawnej byli wtedy jakoś szczególnie aktywni? Teraz takie profesjonalne podejście... Niestety, jak wieść gminna niesie, obecnie radni dość ostro zaczynają sobie nawzajem świadczyć wzajemne uszczypliwości i to jest akurat smutne. Zastanawiam się, czy poprzednio udawali miłych, czy też dla odmiany teraz udają niemiłych?
Podział funkcji w radzie wyraźnie wskazuje, że... wygrany "bierze wszystko". Czy to jest coś niesłychanie zaskakującego? Bo ja wiem? Najważniejsze, aby funkcje sprawowane były przez osoby kompetentne, w merytoryczny sposób służące rozwojowi gminy. Czy w poprzedniej kadencji rady akurat było pod tym względem dobrze? Efekty pracy rady zdają się tego raczej nie potwierdzać. Pamiętamy przecież opisywane nawet na tym portalu różne dziwne zdarzenia. Pozostaje oczywiście pytanie otwarte, na ile obecnie obejmujący te funkcje okażą się merytoryczni i kompetentni? Niebawem zobaczymy. Najbliższe trzy miesiące, czyli symboliczne "sto dni" nowych władz pokażą, w jakim kierunku pójdzie gmina. Jak będzie skonstruowana uchwała budżetowa, czy zostaną podjęte kroki w kierunku oddłużania gminy. Gdzie będą poszukiwane oszczędności i jak będzie wyglądać perspektywa na przyszłe lata? To będzie prawdziwy sprawdzian wartości burmistrza i radnych.
Zaprzysiężenie burmistrza zdaje się zwiastować "nową-starą" sytuację. Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Na sesję zaproszeni zostali parlamentarzyści PiS - dzielnie reprezentujący swojego przegranego kandydata na burmistrza, który jeszcze niedawno wytykał burmistrzowi sporo błędów. Złożyli razem z "pisowską" radną wojewódzką sympatyczne, stosowne gratulacje i nie ma w tym raczej nic szczególnego. Pojawia się jednak istotne pytanie - dlaczego nie było przedstawicieli innych ugrupowań? Może to bez znaczenia, ale jest to trochę dziwne. Senator, poseł, radna wojewódzka z PiS-u i... nikt więcej? Może to taka swoista, przewrotna demonstracja, że wybory mogły być np. sfałszowane?(sic!) Kto to wie, co to oznacza? A może to pełna afirmacja wyniku wyborczego i zapowiedź, że wszystko jest OK, a "pisowscy" radni gminni mocno się zagalopowali w swojej "wojence"? Czas pokaże.
Zofia Mantyka
|