"Przechodzimy do pkt. 7."
(Wacław Wodnik)
2015-05-23
W przeciwieństwie do minionej kadencji Rady Miejskiej w Brzesku jest dostrzegalna jedna zmiana, a mianowicie komisje obecnej Rady postanowiły, w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek, rzadziej się spotykać. Skąd to wiadomo? Ano stąd, że brak jest śladów tych spotkań w postaci protokołów zamieszczanych na stronie internetowej UM. Niektóre komisje spotkały się ostatni raz na początku tego roku, w styczniu. Widać wszystko w mieście i gminie „gra”, więc nie ma potrzeby marnowania czasu tylko po to, żeby sobie na przykład poplotkować. A może to wyraz oszczędności nie tylko czasu, ale także pieniędzy podatników? Wobec powyższego pozostały mi do lektury protokoły Rady, które potwierdzają, że ktoś nad nami, mieszkańcami miasta i gminy, czuwa, aby nie spadł nam z głowy przysłowiowy włos, a wszelkie knowania sił nieczystych są duszone w zarodku. Protokół Nr VI/2015 z obrad Rady Miejskiej odbytych 4 marca br. przedstawia jedną z takich sytuacji. Zaczął radny Kazimierz Sproski, który zwrócił uwagę na fakt powołania podkomisji z członków komisji rewizyjnej w celu rozpatrzenia zgłoszonego protestu przez mieszkańca wsi Jasień na sposób wyboru sołtysa tejże miejscowości. Okazało się, że na posiedzeniu komisji jej przewodnicząca podała do protokołu, że tę komisję odwołała, a teraz radny dowiedział się, że jednak został powołany zespół kontrolny do tej sprawy. W tej sytuacji Kazimierz Sproski nie widzi sensu istnienia ośmioosobowej komisji rewizyjnej. Swoje zdanie wobec postawy koleżanek i kolegów radnych ze Wspólnoty Samorządowej wyraził radny Jarosław Sorys, który odsłuchał nagranie z posiedzenia komisji rewizyjnej i dziwi się, że radny Sproski się dziwi, a nie ma się czemu dziwić, bo w paragrafie czwartym punkt drugi jest wyraźny zapis dotyczący przeprowadzenia czynności kontrolnych. Do tej słownej utarczki włączył się przewodniczący RM Krzysztof Ojczyk, który najpierw stwierdził, że słowo „podkomisja” nie powinno się pojawić, zresztą już zostało zmienione na „zespół kontrolny” i radny nie powinien się dziwić, bo zgodnie ze statutem Gminy wyznaczenie kontrolujących należy do przewodniczącego komisji rewizyjnej i to temat zamyka. Ale radny Sproski łatwo się nie poddał, tylko zagrał na uczuciach przewodniczącego: „Jakby się czuł będąc członkiem komisji, że został powołany zespół do kontroli o której komisja nic nie wie.” Protokół Rady nie wspomina, jak na takie dictum zareagowały uczucia przewodniczącego, natomiast on sam wyjaśnił, że wpłynęło pismo z protestem, zespół kontrolny sprawę zbadał i napisał z tego protokół, następnie zostanie zwołane posiedzenie komisji rewizyjnej, która zapozna się z protokołem, w międzyczasie o ponowne zinterpretowanie tego protokołu zostanie poproszony radca prawny, a jego opinia jest kluczowa, bo na dziś ten protokół jest podpisany, i tak się to ma odbywać, zresztą zgodnie z prawem. A prawo głosu nie zabrało, widać nie dostrzegło wyrafinowanych niuansów ukrytych w wypowiedzi pana przewodniczącego. W tym momencie radnego Sproskiego wsparła radna Maria Kądziołka: „Tak jak powiedział radny Sproski dobrym zwyczajem i fajną zasadą było, że sprawy omawiało się na komisjach. Również była przewodnicząca Komisji Rewizyjnej, pracowała bardzo ciężko i wie jak to było gdy powoływała zespoły kontrolne. Zespoły kontrolne były powoływane na komisjach każdy kto chciał pracować w tym zespole to pracował, dlatego nie wie co w obecnej kadencji się dzieje. Na komisji rozpatrywane są sprawy nie będące w kompetencji komisji.” Jeśli do tej pory było ciekawie, to teraz będzie jeszcze ciekawiej, a to za sprawą dialogu pomiędzy przewodniczącym Ojczykiem i radną Kądziołkową: - Przekazałem to pismo do wiadomości i uważam, że dobrze zrobiłem. - Przekazać pismo do wiadomości, a rozpatrywać sprawę i przesłuchiwać dwie strony, to są dwie różne sprawy. - Nie było w porządku obrad ani rozpatrywania, ani analizy. Pani przewodnicząca komisji przedstawiła pismo do wiadomości. - Pan przewodniczący uczestniczy we wszystkich posiedzeniach komisji i narzuca nam pan swoją wolę, nie rozpoczynamy jeszcze omawiania sprawy, a pan już swoje stanowisko w danej sprawie wypowiada. - Wypraszam sobie insynuacje, że robię coś niezgodnie z regulaminem bądź statutem Gminy. Raz się wypowiedziałem i chciałem to spuentować pewnymi wnioskami, więc wypraszam sobie by pani radna mi imputowała i mówiła, że prowadzę komisję. Nigdy tego nie robiłem, a zresztą zgodnie ze Statutem i ustawą mam prawo do zabierania głosu i składania wniosków. Jest mi przykro, że się to pani nie podoba, ale to nie ja łamię regulamin, tylko pani nadużywa dobrego zwyczaju, na który lubi się pani powoływać. - Z całym szacunkiem, panie przewodniczący, odnoszę się tylko do komisji rewizyjnej. To pan narzuca nam swoje stanowisko, byśmy podejmowali decyzje tak, a nie inaczej. - Pani kłamie i zamykam dyskusję. Podobnie jak radny Sproski radna Kądziołkowa to też twarda sztuka i łatwo się nie poddaje. Poprosiła przewodniczącego Ojczyka o skany wszystkich dokumentów i prywatnych pism, jakie wychodzą z Rady Miejskiej, na których on, jako reprezentant wszystkich radnych, złożył swój autograf. Przewodniczący zapytał o podstawę prawną odnoszącą się do tej prośby, a następnie zaproponował, by radna podeszła do biura rady, kiedy ma chęć zapoznać się z jakimś pismem, bo on z całą pewnością nie będzie ich kserował i wysyłał, gdyż szkoda pieniędzy na tego typu zachcianki. A koniec tej rozmowy wart jest zacytowania w całości z protokołu Nr VI/2015: „Radna Maria Kądziołka stwierdziła, że pan przewodniczący nie słucha co mówi, wyraźnie powiedziała że chce otrzymywać skany pism, a pan przewodniczący mówi o kserokopiach i kserowaniu dokumentów – niech pan słucha co się do niego mówi. Pan reprezentuje radę i chcemy wiedzieć jakie dokumenty wychodzą. Składa to jako wniosek formalny, prosi o skany wszystkich dokumentów wychodzących z Biura Rady podpisanych przez pana przewodniczącego jako Przewodniczącego Rady Miejskiej z nagłówkiem Rada Miejska. Przewodniczący Krzysztof Ojczyk odpowiedział, jeśli pani ma taką wolę, to proszę się zapoznać z dokumentami w Biurze Rady Miejskiej. Zamyka ten temat bo do niczego nie dojdziemy i przechodzimy do pkt.7.” Obrady trwały od godziny 10.00 do 16.40. I jak tu wierzyć, że podobno najbardziej budujące są nocne Polaków rozmowy? Wacław Wodnik
Od admina: W nawiązaniu do powyższego tekstu, pozwalam sobie zamieścić fragment korespondencji z jedną czytelniczką portalu.
"Byłam w tym roku na jednej sesji i dosłownie jestem zdruzgotana poziomem radnych i sposobem procedowania. Oni w większości są kompletnymi ignorantami i leniami, którym się zupełnie nie chce przygotować na sesję i zapoznać z prawnymi przepisami w oparciu o które podejmują uchwały. W dodatku na sesji w ogóle nie ma radców prawnych poza "(...)" sekretarzem gminy. Jakie banialuki oni tam wygadują. A burmistrz robi ich w wała na każdym kroku, (...) przy tym notorycznie. No, ale przy takim poziomie radnych nie jest to wcale trudne. Natomiast ci nieliczni, którzy trochę kumają udają, że nie kumają."
|