Wędrówki po Austrii studentów UTW w Brzesku
(Cecylia Jabłońska, Andrzej Kurtyka)
2015-07-25
W upalne dni od 16 – 19 lipca 2015 liczna grupa studentów i sympatyków UTW z Brzeska przemierzała Austrię, poznając wiele bardzo ciekawych miejsc. Pierwszym miejscem naszej wędrówki był Wiedeń – leżąca nad Dunajem dawna stolica i rezydencja cesarzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego, później monarchii austro-węgierskiej, a dzisiaj stolica neutralnej Austrii. Wiedeń kojarzy się nam – Sobieski – odsiecz wiedeńska, Maria Teresa –rozbiory Polski, wiedeński walc, opera, Strauss i walc Nad pięknym modrym Dunajem, piękne barokowe pałace i wiedeńska kawa. Wszystko w tak krótkim czasie – bo byliśmy w Wiedniu 2 dni - nie sposób poznać, ale poznawanie Wiednia rozpoczęliśmy od Schonbrunn - letnia rezydencja cesarska wybudowana w latach 1695 – 1713 wg projektu Johanna Bernharda Fischera von Erlach. Dzisiejszy zmieniony kształt zaprojektował dworski architekt Marii Teresy Nocolaus Pacassi w latach 1744 – 49. Wspaniały park założono w 1705 r. wg projektu Jeana Trehetta, a przekomponowano w stylu francuskim w latach 1753 – 75 . Park zajmuje 1,76 km kw. W pałacu znajduje się 1441 pomieszczeń z czego 390 służyło celom reprezentacyjnym i mieszkalnym. Obecnie trasa turystyczna po pałacu przechodzi przez 32 pokoje. Zwiedzanie ułatwia „mechaniczny przewodnik „ myśmy otrzymali w języku polskim, który opowiada o poszczególnych komnatach, wystroju, historii, jego mieszkańców. Najciekawsze pokoje to Salon Lustrzany, który swą nazwę wziął od pięknych luster w złoconych, rokokowych ramach. Tu w 1762 r. przed cesarską rodziną koncertował mały sześcioletni Wolfgan Amadeus Mozart. Pokoje Rosy należące do cesarza Józefa I. Nazwę swa wzięły od malarza Józefa Rosy, który w latach 1760 -69 ozdobił je monumentalnym pejzażami, dalej Wielka Galeria reprezentacyjna sala z kryształowymi lustrami i pięknymi freskami, Niebieski Salon Chiński – był miejscem abdykacji ostatniego cesarza Austrii Karola I. Wszystkie wspaniale, bogate świadczące o potędze dynastii Habsburgów. Spacer po parku w gorących promieniach słońca kończy zwiedzanie tego wielkiego kompleksu. Dalej udaliśmy się na Kalenberg 483 m npm– miejsce tak bliskie każdemu Polakowi, gdzie znajduje się kościół św. Józefa i klasztor kamedułów. Kameduli na Kalembergu są od początków XVII w. 10 sierpnia 1629 r. w obecności cesarza Ferdynanda II, nuncjusz apostolski Jan Pallota poświęcił kamień węgielny pod budowę kościoła i pustelni. Budowę ukończono w roku 1639. Podczas wojny trzydziestoletniej - 1643 Szwedzi złupili zabudowania gospodarcze – zmuszając pustelników do opuszczenia klasztoru. Przed śmiertelnym niebezpieczeństwem stanęła Austria i cala Europa w roku 1683, gdy Sułtan Mohamed IV wysłał swoją potężną armię pod Wiedeń. W obliczu wielkiego zagrożenia cesarz Leopold I czynił usilne bezskuteczne starania o pomoc militarną wśród przywódców Państw Europy. Polski król Jan III Sobieski odpowiadając na apel papieża Innocentego XI, który wołał do polskiego monarchy „ Synu, ratuj chrześcijaństwo, ratuj Europę” podjął się tego wielkiego zadania.12 września 1683 rok zapisał się w historii Europy nie tylko jako dzień największego zwycięstwa wojsk sprzymierzonych pod dowództwem Króla Jana III Sobieskiego, ale jako data decydującego odwrotu Imperium Tureckiego od granic środkowej Europy. Po zwycięskiej bitwie Król przekazał papieżowi Innocentemu XI takie słowa – Przybyłem – zobaczyłem – Bóg zwyciężył. Tutaj na Kalengergu w kościele św. Józefa ks. Andrzej Jedynak odprawił Mszę św., a następnie w sali muzeum polska przewodniczka z pełnym przejęciem opowiadała historię Kalenbergu i zwycięskiej bitwy. Oglądaliśmy pamiątki z tamtych dni. Próżno szukać w Wiedniu pomnika wielkiego zwycięscy Króla Jana III Sobieskiego. Jest tylko mała tablica mówiąca o tamtych wydarzeniach. Czy to tak powinno być? Ze wzgórza Kalenberg roztacza się piękny widok na Wiedeń. Bogaty upalny dzień zakończyliśmy w naszej „bazie” noclegowej w miejscowości Orth oddalonej 30 km od Wiednia. Drugi dzień to dalszy dzień zwiedzania Wiednia z miejscowym przewodnikiem . Rozpoczęliśmy od kolorowego domu artysty Hunderwassera, który w swojej twórczości podkreślał przyrodę i naturę jako najważniejszą. Dom ten jest domem komunalnym, uroczym, z rosnącymi drzewami i bujną roślinnością na dachu i balkonach, żaden element nie powtarza się. Bardzo ciekawy, aż chce się tam mieszkać. Następnie zwiedzaliśmy rezydencję cesarską Hofburg oraz krypty Habsburgów Kaisergruft, kościół św. Szczepana /Stefana/. Przejeżdżaliśmy po centrum Wiednia podziwiając Operę wiedeńska, Parlament, Belweder, Muzeum Historii Sztuki, pomnik Johanna Straussa. Nie można było nie wypić wiedeńskiej kawy . Należy wiedzieć, że tradycja kawy wiedeńskiej wywodzi się od naszego rodaka Franciszka Kulczyckiego, który w pamięci wiedeńczyków zapisał się jako „Kolschitzky”. Będąc kupcem towarów wschodnich w czasie oblężenia w 1683 r. w tureckim przebraniu przedostał się do Turków, tam podsłuchał plan walki a następnie przekazał wiadomości królowi Janowi III Sobieskiemu. To w dużej mierze pomogło królowi do podjęcia odpowiedniej strategii walki. Podpatrzył również jak z ziaren kawy – nie znanej do tej pory, w obozach tureckich piją aromatyczny napój. Po zwycięstwie na pytanie króla co życzy sobie jako nagrodę za swoja pomoc – wskazał na porzucone worki z ziarnem kawy wiedząc dobrze co to jest. W ten sposób otworzył pierwszą w Wiedniu kawiarnię. Następnie udaliśmy się na Prater. Dawne dworskie tereny łowieckie udostępnione zostały publiczności przez cesarza Józefa II. W roku 1896 - 97 została zbudowana przez angielskiego inżyniera Waltera Basseta karuzela . 15 wagoników unosi się na wysokość 64,7 m skąd podziwiać można piękną panoramę miasta. 1o km parku a w nim wesołe miasteczko, którego symbolem jest Diabelskie Koło – Riesenrad. Powrót do bazy – wieczorem wspólne spotkanie przy lampce wina i piękne śpiewy. Następny dzień to wyjazd do Loosdorf miejsca urodzenia św. Urszuli Ledóchowskiej i bł. Marii Ledóchowskiej. W kościele spotkaliśmy księdza Zenona Pająka - rodaka z diecezji krakowskiej, który od kilkunastu lat pracuje w kościele w Austrii, w tej chwili od kilku lat w Loosdorf. Opowiedział nam o swojej pracy, o problemach z jakim boryka się kościół w Austrii, braku księży i coraz większym odchodzeniem młodych ludzi od kościoła. Następnie zwiedziliśmy dom rodzinny Ledóchowskich. Do Lipnicy Murowanej Ledóchowscy przenieśli się właśnie z Loosdorf. Następnym miejscem naszej wędrówki był Melk – opactwo Benedyktynów, klasztor, kościół, biblioteka urzekła swoim bogactwem i pięknem. Ostatnim miejscem w Austrii do którego podążaliśmy to Mariazell - przeurocze miasteczko położone już w Alpach słynące z największego w tej części Europy i w Austrii sanktuarium Maryjnym oraz doskonałymi warunkami narciarskimi. Nazwa miasta to w tłumaczeniu Maryja w celi. W roku 1157 Opat Otker z klasztoru benedyktynów w St. Lambrecht wysłał mnicha w okolice Mariazell w celu pracy duszpasterskiej wśród zamieszkałej tu ludności. Mnich zabrał ze sobą figurkę Maryji. Wieczorem 21 grudnia, kiedy był już blisko celu, drogę zagrodził mu wielki głaz skalny. Mnich zwrócił się więc o pomoc do Matki Bożej, po czym skała rozstąpiła się i uwolniła mu drogę. Przybywszy do celu mnich o imieniu Magnus rozpoczął budowanie „celi’, która miała służyć jako kaplica . Maryja w celi dała miejscowości obecną nazwę. Piękny barokowy kościół góruje nad całą miejscowością. Od gór odbija się dźwięk dzwonów, Całe miasto ukwiecone. Emanuje spokój, piękno. We wnętrzu bazyliki na pierwszym planie przepiękna kaplica Matki Bożej, która ubrana w bogate szaty stoi otoczona ołtarzem ze srebra. Bazylika ogromna, po bokach po sześć kaplic . Całość wystroju zapiera dech w piersiach. W dniu przyjazdu mieliśmy okazję wziąć udział w procesji Maryjnej z lampionami ulicami wokół bazyliki . Następnego dnia w kaplicy Maryi Ks. Andrzej odprawił Msze Św. Spotkaliśmy austriackich pielgrzymów, którzy ze śpiewem i tańcami przybyli pod bazylikę. Urok tego miasta dopełniają kawiarenki na parterach hoteli, których jest bardzo dużo. Nasz grupa spała w Domu Pielgrzyma, którego mury opierały się o bazylikę. Warunki proste, turystyczne, ale bardzo czysto . Mieliśmy wrażenie, że cały czas jesteśmy otoczeni aurą ciepła i spokoju. W niedzielę koło południa pożegnaliśmy Mariazell kierując się już do domu. Po drodze pozostał nam jeszcze ostatni punkt programu Bratysława. W bardzo upalnym powietrzu odbył się spacer po starówce miasta, zamek, parlament, opera, stare uliczki równie pełne ludzi, kawiarenek. Wyjazd ten, był bardzo udany. Chociaż w skwarze wędrowaliśmy cały czas, to nie zmieniło naszego wrażenia i chęci poznawania innych zakątków. Pilotem i przewodnikiem wycieczki był nasz dobry znajomy kol. Wiesiu Piprek. Tekst: Cecylia Jabłońska Zdjęcia: Andrzej Kurtyka
|