O. dr Andrzej Szczupał CSsR otrzymał w dniu 17 czerwca br. papieskie odznaczenie – krzyż zasługi Pro Ecclesia et Pontifice - przyznane przez Ojca Świętego Franciszka na wniosek biskupa grodzieńskiego Aleksandra Kaszkiewicza w dowód uznania za gorliwą pracę apostolską na Białorusi.
W ten sposób biskup grodzieński chciał docenić jego przeszło 26-letni wkład w życie diecezji grodzieńskiej. Jest to najwyższe odznaczenie, jakie Ojciec Święty może przyznać osobie konsekrowanej, nieprzyjmującej tytułów kanonika czy prałata z powodu stanu zakonnego, więcej »
Dzięki czytelnikom portalu udało mi się nawiązać kontakt z o. dr. Andrzejem Szczupałem i dowiedzieć się coś więcej na temat tytanicznej pracy apostolskiej, jaką wykonuje On na Białorusi. Więcej na ten temat przeczytać można poniżej.
Rozmowa z o. dr Andrzejem Szczupałem CSsR
Czy mógłby Ojciec opowiedzieć w skrócie o początkach swojej formacji duchowej ?
Urodziłem się w miejscowości Rudy-Rysie koło Brzeska (diecezja tarnowska)w Polsce. W 1975 roku, po maturze w brzeskim LO, zgłosiłem się do Wyższego Seminarium Duchownego Redemptorystów w Tuchowie koło Tarnowa, gdzie odbyłem nowicjat i studia filozoficzno-teologiczne. Święcenia kapłańskie otrzymałem 5 czerwca 1983 r. w Tuchowie. Z woli moich przełożonych zakonnych pracowałem najpierw jako misjonarz - rekolekcjonista.
Następnie w 1987 r. o. Prowincjał skierował mnie do Warszawy na studia dzienne z zakresu teologii duchowości na Akademii Teologii Katolickiej (obecnie Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego). Studia ukończyłem w 1989 r., pisząc pracę końcową i uzyskując dyplom magistra - licencjata teologii duchowości. Następnym etapem, bezpośrednio po zakończeniu studiów magisterskich, były roczne studia doktoranckie odbywane również na wyżej wymienionej uczelni. W 2001 r., a więc już w czasie pobytu na Białorusi, sfinalizowałem i obroniłem, nie przerywając żadnych z pełnionych tu funkcji i obowiązków, pracę doktorską z teologii duchowości na temat: „Ascetyczno-mistyczna formacja życia duchowego. Studium myśli głównych teologów Zgromadzenia Redemptorystów przełomu XIX i XX wieku”, pisaną pod kierunkiem ks. prof. dr. hab. Stanisława Urbańskiego na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Czy kontynuuje ksiądz dalej swoją działalność naukową?
Rozpocząłem pracę habilitacyjną, ale moje zaangażowania duszpasterskie nie pozwalają mi obecnie na podjęcie szerokiej działalności naukowej. Oprócz posługi wykładowcy w seminarium i instytutach teologicznych wydałem drukiem jedną pozycję książkową i kilkanaście artykułów naukowych i popularnonaukowych drukowanych w czasopismach religijnych na Białorusi. Uczestniczyłem w kilku sympozjach naukowych zagranicznych i krajowych, gdzie wygłaszałam referaty obejmujące różne zagadnienia teologiczne z zakresu teologii duchowości.
W jakich okolicznościach i kiedy po raz pierwszy przyjechał Ojciec na Białoruś?
Już w czasie studiów doktoranckich przyjechałem po raz pierwszy na Białoruś do Grodna na zaproszenie ówczesnego księdza proboszcza Tadeusza Kondrusiewicza (obecnie Księdza Arcybiskupa- Metropolity w Mińsku) w celu głoszenia kazań odpustowych podczas uroczystości św. Antoniego w Kościele pw. Matki Bożej Anielskiej. Było to 13 października 1988 r. Najpierw głosiłem kazania odpustowe w czasie uroczystości św. Antoniego w kościele pw. Matki Bożej Anielskiej w Grodnie. Następnie na prośbę Ks. Biskupa Tadeusza Kondrusiewicza i za zgodą swoich władz zakonnych zorganizowałem i przeprowadziłem wraz ze swoimi współbraćmi zakonnymi wiele serii ośmiodniowych misji ewangelizacyjnych w różnych miejscach i kościołach Białorusi. Ksiądz Biskup Tadeusz Kondrusiewicz poprosił moje władze zakonne, abym na stałe pozostał na Białorusi i pomógł w organizowaniu oraz prowadzeniu Wyższego Seminarium Duchownego w Grodnie, a także abym zajął się duszpasterstwem w parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Porzeczu oraz w parafii pw. Św. Jerzego w Nowej Rudzie koło Grodna.
Na czym polega Ojca praca w Wyższym Seminarium Duchownym w Grodnie?
Seminarium, często nazywane sercem diecezji, jest rolą, na której wzrastają i rozwijają się ziarna powołania kapłańskiego. Tu usłyszawszy głos Chrystusa: „Pójdź za mną”, gromadzą się młodzi ludzie, aby formować w sobie Jego kapłański obraz i uobecniać Jego odwieczną miłość zbawczą do każdego człowieka. Na Białorusi, gdzie następuje odradzanie się Kościoła i tak bardzo odczuwa się brak kapłanów, oczy wszystkich wiernych naszej diecezji z nadzieją spoglądają na seminarium w Grodnie. W seminarium w Grodnie przeprowadziłem pierwsze rekolekcje dla alumnów oraz zostałem ich spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Prowadziłem także dla nich miesięczne dni skupienia. J. E. Ks. Biskup Tadeusz Kondrusiewicz mianował mnie także wykładowcą w tymże seminarium. Tę decyzję podtrzymał i dodał mi jeszcze nowe przedmioty do wykładów J. E. Ksiądz Biskup Aleksander Kaszkiewicz. Najpierw podjąłem więc wykłady z teodycei (dwa lata), a następnie z teologii moralnej i z teologii duchowości, które prowadzę do dnia dzisiejszego. Oprócz systematycznych wykładów z powyższych przedmiotów przygotowuję również diakonów do posługi Sakramentu Pokuty i do prowadzenia kierownictwa duchowego. Niektórzy studenci piszą także prace magisterskie pod moim kierownictwem. W 2001 r. J. E. Ks. Biskup Aleksander Kaszkiewicz mianował mnie ojcem duchownym kleryków tegoż seminarium. Tę zaszczytną funkcję pełniłem przez okres sześciu lat, tj. od 2001 do 2007 r. Można by powiedzieć, że klerycy stali się moimi synami duchowymi. Cieszę się, że mogę od chwili powstania seminarium w Grodnie aż do dnia dzisiejszego, czyli prawie już 26 lat, towarzyszyć klerykom w formowaniu się ich powołania do kapłaństwa. Obecnie z wielką radością spotykam się z nimi w każdym tygodniu na wykładach. Widzę u nich tak wiele dobra i gorliwości, aby w przyszłości być świętymi kapłanami i służyć wiernym na Białorusi, którzy tak na nich czekają.
Co jest najważniejsze według Ojca w powołaniu do kapłaństwa?
Najpierw należy zaznaczyć, że tym, który powołuje, jest sam Jezus Chrystus. Jednych powołuje do małżeństwa, innych do kapłaństwa. Te powołania są sobie potrzebne i wzajemnie się uzupełniają. Człowiek tylko odpowiada na wezwanie Chrystusa. Na miłość Bożą skierowaną do młodego człowieka konieczna jest odpowiedź także wielką i odważną miłością. Takiej miłości potrzeba zarówno do małżeństwa, jak i do kapłaństwa. Jak na tę miłość odpowie młody człowiek? Trudno jest w tej chwili o jednoznaczną odpowiedź. Na pewno wielką rolę odgrywa jego środowisko rodzinne. Dziecko powinno być kochane nie tylko od urodzenia, ale już od poczęcia. Już w łonie matki pod jej sercem zaczyna się formować miłość dziecka. Później ta miłość powinna być jeszcze bardziej pogłębiana i rozwijana stosownie do poszczególnych etapów rozwoju osobowości dziecka. Mam tu na myśli zarówno miłość do Boga, jak i miłość w relacjach międzyludzkich. Dziecko wzrastające w rodzinie, gdzie na co dzień doświadcza miłości swoich rodziców i razem z nimi przeżywa miłość do Boga w czasie codziennej modlitwy i niedzielnej Mszy Świętej, łatwiej usłyszy później odpowiedni głos Chrystusa odnośnie swojej przyszłości. Jeśli jednak dzieci wychowują się w rodzinach rozbitych i obojętnych religijnie, to rozeznania swojego powołania przychodzi im trudniej. Jeśli usłyszą głos Boży wzywający ich do kapłaństwa czy też do małżeństwa, to często nie mogą go zrealizować, bo są wewnętrznie zranieni i w młodości w różny grzeszny sposób skomplikowali sobie życie. Wtedy po przyjściu do seminarium wkrótce odchodzą, bo nie są w stanie prowadzić skutecznie pracy nad sobą i nie dorośli do tak wielkiej miłości, jaką stawia przed nimi Chrystus. Bardzo istotny jest także cel przyjścia do seminarium. On także decyduje o dalszej formacji kandydata do kapłaństwa. Dlatego należałoby zapytać nie o to, co było przyczyną odejścia kogoś z seminarium, ale jaki był cel jego przyjścia do tej szkoły Chrystusowej.
Słyszałem, że Grodzieńszczyzna jest kolebką największej ilości kapłanów na Białorusi. Co przyczynia się do tego stanu i jakie działania powinno się podejmować, aby ciągle wzrastała liczba powołań kapłańskich i zakonnych?
Jak już wspomniałem na początku, powołanie nie jest prywatną sprawą człowieka. Tym, który powołuje, jest Jezus Chrystus. Błogosławiony Jan Paweł II powiedział kiedyś, że każde powołanie jest darem i tajemnicą. Do końca nigdy nie jest możliwe, aby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Jezus mnie powołał i czym się przy tym kierował. Człowiek ma wolną wolę i może na głos powołania odpowiedzieć pozytywnie lub negatywnie. Możemy więc spotkać takich młodzieńców, którzy nie poszli za głosem powołania, a wybrali inną drogę swojego życia. Konieczna jest więc odpowiednia formacja duchowa rodzin, systematyczna katechizacja dzieci i młodzieży, duszpasterstwo ministrantów itp. O powołania należy się także nieustannie modlić. Potrzebna jest również dynamiczna praca duszpasterska w parafii. Duszpasterz powinien kochać wiernych, którym oddaje całe swoje życie kapłańskie. Być ich sługą, a nie najemnikiem. Wtedy oni mogą widzieć, co to znaczy być powołanym do kapłaństwa.
Teraz zaczynam rozumieć, dlaczego podjął się Ojciec jeszcze dodatkowo pracy duszpasterskiej.
Dotkliwy brak kapłanów sprawił, że wiele parafii było pozbawionych systematycznej opieki duszpasterskiej. Dlatego też do pełnionych już obowiązków w seminarium Ksiądz Biskup Tadeusz Kondrusiewicz dodał mi jeszcze pracę duszpasterską w Porzeczu i w Nowej Rudzie, gdzie od wielu lat nie było kapłana. Należało więc organizować duszpasterstwo praktycznie od podstaw. Dziś ze wzruszeniem wspominam pierwszy przyjazd do Porzecza. Jechałem pociągiem z Grodna. Na dworcu kolejowym w Porzeczu oczekiwała mnie prawie cała parafia. Ktoś z ludzi trzymał wysoko krzyż procesyjny przyniesiony z kościoła, inni mieli w swoich rękach kwiaty. Wszyscy śpiewali pieśni religijne. W ten sposób weszliśmy do pobliskiego kościoła, gdzie celebrowałem Mszę Świętą i wygłosiłem pierwsze kazanie. Ludzie w oczach mieli łzy radości. Bardzo pokochałem tych ludzi, którzy tak wiele wycierpieli, aby utrzymać ten ubogi kościółek i zachować wiarę w swoich sercach. Przez całe życie będę pamiętał tę pierwszą Eucharystię w Porzeczu, 29 czerwca 1990 r. Zrozumiałem, że tu na Białorusi żyją wspaniali ludzie o wielkim sercu i warto dla nich poświęcić swoje życie. Białoruś jest wspaniałym krajem, który tak bardzo pokochałem jak swoją ojczyznę i gdzie przebywam już od 26 lat.
Ja wyglądały początki pracy Ojca na Białorusi?
Najpierw zamieszkałem u jednej z rodzin, gdyż nie było jeszcze domu parafialnego. Od początku należało prowadzić intensywną pracę duszpasterską i remontową. Na początku konieczne było postarać się o brakujące ornaty, komże dla ministrantów, kielichy, księgi liturgiczne itp. W kościele należało wymienić wszystkie zniszczone okna i drzwi, położyć posadzkę w miejsce glinianej, podłączyć centralne ogrzewanie, zamontować przeszło 40 nowych ławek, wymienić starą instalację elektryczną, zainstalować nagłośnienie, odnowić ołtarze i obrazy, wymalować kościół, dokonać remontu organów, ułożyć płytki do procesji wokół kościoła, zmienić pokrycie dachu na kościele. Podobne remonty należało przeprowadzić w oddanym nam do użytku domu parafialnym, zaczynając wszystko praktycznie od zera. Takie same remonty należało przeprowadzić także w drugiej obsługiwanej przeze mnie parafii. Ludzie się organizowali, składali ofiary, z wielkim entuzjazmem wykonywali każdą pracę bez pomocy żadnych sponsorów.
Jakie działania duszpasterskie podejmował Ojciec w celu odrodzenia duchowego wiernych i czy z parafii obsługiwanych przez Ojca zdarzyły się powołania do kapłaństwa i życia zakonnego?
Kościół to nie tylko budynek materialny, który nawet najpiękniejszy może pozostać pusty, ale to przede wszystkim żywi ludzie. Należało ten kościół odbudowywać. Stąd wynikła konieczność permanentnej formacji duchowej wiernych. Pierwszym formatorem jest sam Jezus Chrystus uobecniający się w Eucharystii. Dlatego też czyniłem wszystko, co było w mojej mocy, aby wierni odczuli piękno i bogactwo duchowe liturgii, aby pokochali Mszę Świętą i w każdą niedzielę w niej aktywnie uczestniczyli. Następnym etapem formacji było zorganizowanie systematycznej katechizacji dla dzieci i młodzieży każdej klasy szkoły średniej oraz katechizacji dla dorosłych i duszpasterstwa ministrantów. W czasie każdej Mszy Świętej, nawet w dni powszednie, głosiłem homilię formacyjną. Aby jeszcze bardziej rozpalić duchowo parafie zorganizowałem duszpasterstwa elitarne - grupowe. Tak więc powstało XVIII Róż Żywego Różańca, Duszpasterstwo kolejarzy, służby zdrowia, nauczycieli, rodzin. Oczywiście, każdej grupie należało poświęcać wiele czasu. Stąd w każdą niedzielę odbywały się systematyczne spotkania modlitewno-formacyjne z kolejną jedną grupą zebraną przy stole Eucharystii i dalej w domu parafialnym. W ciągu dziesięciu lat mojej pracy duszpasterskiej znalazło się kilku młodzieńców, którzy usłyszeli głos powołania. Obecnie trzech z nich jest już kapłanami. Także pięć dziewczyn usłyszało głos powołania i poświeciło swoje życie służbie Bogu jako siostry zakonne.
W ten sposób w Porzeczu pracowałem do 2001 roku, czyli do czasu, gdy Ksiądz Biskup Aleksander Kaszkiewicz skierował mnie do wyłącznej pracy w seminarium, zwalniając z pracy w Porzeczu, a pozostawiając jeszcze do obsługi maleńką, ale bardzo gorliwą duchowo, parafię w Nowej Rudzie, gdzie od 1956 do 1986 r. był czczony znany na całym świecie oryginał Cudownego Obrazu Jezusa Miłosiernego, który został wywieziony do Wilna. Obraz ten został namalowany przez E. Kazimirowskiego pod kierunkiem św. S. Faustyny. (Ciekawą historię obrazu opowiedzianą przez o. dr. Andrzeja Szczupała przeczytać można tutaj »)
Czy to już wszystkie funkcje pełnione przez Ojca w diecezji grodzieńskiej? Nie. W 1992 r. J. Ekscelencja Ks. Biskup Aleksander Kaszkiewicz, pasterz Diecezji Grodzieńskiej, powierzył mi funkcję ojca duchownego kapłanów diecezji grodzieńskiej, którą pełnię do dnia dzisiejszego i kierownictwo duchowe Sióstr Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu w Grodnie, które pełniłem przez ponad 10 lat. Ponadto ksiądz biskup mianował mnie diecezjalnym ojcem duchownym sióstr zakonnych (pełniłem przez 4 lata), Dyrektorem Wydziału Nauczania i Wychowania Katolickiego Kurii Biskupiej w Grodnie, Dyrektorem dokształcania i formacji katechetów, redaktorem naczelnym pierwszego rocznika naukowego w diecezji Studia Theologica Grodnensia, członkiem Rady Kapłańskiej i członkiem Rady do Spraw Wydawnictwa. Wszystkie te funkcje pełnię do dnia dzisiejszego. Wielkim zaszczytem było dla mnie prowadzenie rekolekcji przed sakrą biskupią dla J. E. Ks. Kardynała Kazimierza Świątka i J. E. Ks. Biskupa Aleksandra Kaszkiewicza.
Jestem pod wrażeniem tytanicznej pracy jaką o. Andrzej wykonuje, pełniąc misje na Białorusi. Czy jest ktoś, komu Ojciec chciałby przy okazji dzisiejszej rozmowy podziękować za wsparcie podczas wykonywania tej wieloletniej, niełatwej przecież, posługi kapłańskiej?
Najbardziej wdzięczny jestem Panu Bogu za wielki dar kapłaństwa realizowany w Zgromadzeniu Najświętszego Odkupiciela (redemptoryści), które zostało założone przez Najgorliwszego Doktora Kościoła - Świętego Alfonsa Liguoriego. Gorliwość i świętość Ojca Założyciela zobowiązuje mnie do podobnej gorliwości i zrobienia sobie z niej rachunku sumienia. Jedyna rzecz, która się liczy, to jest świętość. To jest jedyna wielkość w Kościele. Dlatego często muszę robić sobie solidny rachunek sumienia: czy Pana Boga nie zawiodłem? Czy nie powinienem zrobić czegoś więcej? Kapłaństwo nie jest okazją do jakiegoś triumfalizmu, ale do głębokiego zjednoczenia z Bogiem na modlitwie i do pokornej służby dla ludzi, jak pokazał Chrystus umywający nogi apostołom, bo w kapłaństwie liczy się tylko świętość. Dziękuję Ojcu Świętemu Franciszkowi za przyznane mi tak wielkie odznaczenie, którego nie jestem godzien. Wyrażam wielką wdzięczność dla J. E. Księdza Biskupa Aleksandra Kaszkiewicza, pod którego ojcowską troską i kierownictwem realizuję swoje powołanie kapłańskie i zakonne. Dziękuję Ojcu Prowincjałowi, moim formatorom, wychowawcom i profesorom WSD w Tuchowie, gdzie kształtowało się moje powołanie, dziękuję moim zmarłym rodzicom, którzy zaczepili w moim sercu miłość do Boga, i mojej rodzinie zakonnej, w której wzrastam duchowo. Dziękuję tym, którzy się modlą za mnie i których codziennie spotykam na swojej kapłańskiej drodze.
Dziękuję i Szczęść Boże w dalszej pracy duszpasterskiej.
Zbigniew Stós