Jest „coś” co ich łączy …
(Marek Białka)
2015-09-21
Jest ich wielu (*) … Każdy z nich na co dzień, zajmuje się czymś innym. Są wśród nich przedsiębiorcy, menedżerowie, robotnicy budowlani, strażacy, jest także emerytowany piwowar. Tym czymś co ich łączy, jest pasja i zamiłowanie do muzyki. Spotykają się towarzysko, aby przy kuflu piwa, ze śpiewem i muzyką miło spędzić czas. Od lewej: Tadeusz Wąs, Marek Białka, Zenon Skórnóg (fot. Zbigniew Stós) (fot. Zbigniew Stós) - jedni łowią ryby, inni lubią zbierać grzyby, jeszcze inni pasjonują się łowiectwem i lubią polowanie na dziką zwierzynę . Każdy ma w sobie jakiegoś życiowego „bzika” na pewnym punkcie. Każdy z nas ma swoje hobby - wylicza żartobliwie Zenon Skórnóg - emerytowany piwowar z Brzeska, który także jest pasjonatem muzyki i ... ping-ponga. Muzyka ma w sobie coś więcej, bo nie tylko łagodzi wszelkie obyczaje, ale przede wszystkim, jest pewnego rodzaju formą terapii, która pozwala odreagować na codzienne problemy, których dzisiaj raczej nikomu nie brakuje - dodaje. Miejsca, w których się spotykamy są różne. Czasami są one czysto spontaniczne, a czasami zależą od wielu różnych okoliczności. Niewątpliwie najlepszy klimat i niepowtarzalną atmosferę tworzy wnętrze i otoczenie domku myśliwskiego, który należy do Tadeusza Wąsa, prywatnego przedsiębiorcy z Gnojnika. Przylegający do lasu jest idealnym miejscem do wszelakiego biesiadowania. Nie sposób w takim towarzystwie nie wypić (Ci którzy mogą) kufla zimnego piwa, czy nie przechylić kielonka dobrej wódeczki. Wszystko, rzecz jasna w granicach rozsądku, bo przecież wszystko jest dla ludzi … rozumnych i rozsądnych. (fot. Zbigniew Stós) - Ten dom ma bardzo bogatą historię i tradycję. Otóż, został on całościowo rozebrany i przeniesiony zupełnie w inną część wioski. Po prostu, to jest mój rodzinny dom, w którym od zawsze rozbrzmiewał śpiew i muzyka. Odkąd pamiętam, przy różnych okazjach zawsze słychać było akordeon, trąbkę, saksofon i inne instrumenty. Tak po prostu muzyka została zaklęta w drewnie. Można powiedzieć, że ściany tego domu od dawien dawna dźwięczą muzyką - wspomina z nostalgią Tadeusz Wąs, wielki miłośnik i pasjonat muzyki ludowej. Spotkania towarzyskie o charakterze integracyjnym, są nie tylko okazją do skosztowania przyjemności kulinarnych wykwintnej grillowanej kuchni, ale również są przyczynkiem do rozmów i wymiany poglądów, czasami odmiennych chociażby ze względu na preferencje polityczne. Nie mniej jednak, wspólnym mianownikiem jest zawsze muzyka i śpiew, która wszystkich ze sobą pogodzi i wszystko załagodzi. Wśród instrumentów na których najczęściej gramy są te tradycyjne, powszechnie znane, ale jest też „coś” co zadziwia i wyróżnia spośród pozostałych. To jest właśnie … heligonka. (fot. Marek Białka) - Instrument ten nie należy do łatwych, bowiem przy rozciąganiu miechów słyszymy brzmienie jednego głosu, zaś przy ściskaniu uzyskujemy inny dźwięk. Heligonka działa podobnie jak harmonijka ustna, tzw. organki - wyjaśnia Tadeusz Wąs, ludowy artysta, wielki miłośnik muzyki, który potrafi wydobyć dźwięki z samego wnętrza instrumentu. Ponadto, heligonka jest znacznie ograniczona w skali harmonii w porównaniu z tradycyjnym akordeonem, gdzie do wyboru mamy tylko dwie tonacje, przeważnie są to C-dur i F-dur, co znacznie ogranicza zespołowe granie wspólnie z innymi instrumentacji dętymi o stroju B i Es, takimi jak m.in. trąbka, saksofon, klarnet. Przy akordeonie można zmieniać tonacje, a tu niestety, ale już nie da się tego zrobić. Specyfiką tego instrumentu jest chociażby to, że ma bardzo niski dźwięk basowy, który odróżnia go od powszechnie znanego akordeonu. Dźwięk ten zbliżony jest skalą do helikonu (stąd pochodzi nazwa), czyli instrumentu basowego sporych rozmiarów, który zazwyczaj można zobaczyć w ostatnim rzędzie szyku orkiestry dętej ponieważ, ze względu na swój spory rozmiar wyróżnia się w szyku - dodaje nasz muzyk-artysta. Na heligonce gra Tadeusz Wąs Heligonka to jeden z najtrudniejszych i najstarszych typów akordeonów. Za jej wynalazcę uznaje się mistrza organowego i fortepianowego Cyrila Demaina, który w Wiedniu 23 maja 1829 roku otrzymał patent na wyrób heligonki. Jest to instrument muzyczny z grupy idiofonów, czyli instrumentów perkusyjnych. Sercem heligonki są stroiki przelotowe, czyli cienkie, podłużne i sprężyste blaszki, które na jednym końcu są umocowane, zaś pozostała jego część wibruje pod naporem powietrza tłoczonego ręcznym miechem. A zatem, źródłem dźwięku jest drgająca blaszka, a nie słup powietrza, dlatego też heligonka jest instrumentem perkusyjnym (idiofonem), a nie instrumentem aerofonicznym. Początkowo, heligonka miała dwa rzędy guzików po prawej ręce (11 guzików rząd pierwszy i 10 guzików rząd drugi) i osiem basów po lewej ręce (cztery basy, cztery sekundy). W takiej postaci jest wyrabiana do dnia dzisiejszego. Od początku XX wieku zaczęto wyrabiać trójrzędową heligonkę. Współcześnie produkuje się dwurzędową, trójrzędową a nawet pięciorzędową heligonkę.
| | "serce" heligonki ... to tutaj tkwi tajemnica dźwięków (głosów) (fot. Marek Białka)
Heligonka ma bardzo bogatą historię. Pierwsze wzmianki o tym instrumencie pochodzą z czasów słynnego słowackiego zbójnika Juraja Janosika z Terchovej w masywie górskim Mała Fatra. Heligonka zalicza się do kategorii instrumentów ludowych. Warto tutaj zaznaczyć, że – wg wymogów etnograficznych - we wszelkich konkursach folklorystycznych, jak chociażby znany wszystkim Góralski Karnawał w Bukowinie Tatrzańskiej, jedynym dopuszczalnym instrumentem w kapeli ludowej jest heligonka. Tradycyjny, znany powszechnie akordeon powoduje znaczne obniżenie punktacji przez jurorów, a czasami nawet dyskwalifikacje. Oczywiście, w kapeli ludowej dopuszczalne są jeszcze skrzypce, kontrabas, trąbka i klarnet. Myślę, że warto poznać ten nieco archaiczny instrument, który ma bardzo bogatą tradycje ludową polskiej wsi. Pamięć o kulturze i tradycjach naszych przodków, jest nie tylko wyrazem patriotyzmu, ale również ma na celu zachowanie i ocalenie od zapomnienia oraz przekazanie bogatej historii dla przyszłych pokoleń. Instrument ten nadal jest dosyć popularny w Beskidzie Żywieckim gdzie odbywają się Międzynarodowe Przeglądy Heligonistów, którym patronuje Fundacja Braci Golec. O tym, jak wielkie znaczenie w życiu człowieka odgrywa muzyka, świadczyć mogą chociażby słowa Johanna Wolfganga Goethe’go, który jest autorem słów: „Gdzie słyszysz śpiew, tam śmiało wejdź, tam dobre serca mają. Bo ludzie źli, ach, wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają” Marek Białka
(*) Od admina: Na zdjęciach udało mi się uchwycić tylko trzej osoby. Z tego co się dowiedziałem w "sesjach muzycznych" bierze udział do 10 osób.
Zbigniew Stós
|