Co nas czeka?
(Zofia Mantyka)
2015-11-02
Niestety, ale pewność siebie już niejedną i niejednego zgubiła. W poprzednim tekście błędnie przypisałam Arystotelesowi znane powszechnie powiedzonko innego wybitnego człowieka starożytności Archimedesa, zatem nieźle się wygłupiłam. Trudno w tej sytuacji udawać Greka, myląc tych dwóch wybitnych Greków. To jest niestety tak, gdy człowieka rozpiera zbytnia wiara w swoją pamięć, którą jak widzę mam wprawdzie dobrą, ale niestety dość krótką. W dodatku przez gnuśne lenistwo nie zadałam sobie trudu, aby przeczytać wnikliwie to co nabazgrałam i dokonać niezbędnej, oczywistej korekty. Darujcie mi Państwo tę niechlujność. Pomyłki się zdarzają i niekiedy - jak widać - bywają wyjątkowo komiczne. I tu pojawia mi się na horyzoncie myśl Marka Twaina /mam nadzieję, iż tym razem na Boga nie mylę autora/: "Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości". Aby nie było wątpliwości, jestem lekko zaskoczona, a może powinnam raczej być szczęśliwa faktem, że moi rodacy tak wyraźnie i jednoznacznie potrafili zaufać wybranym przez siebie politykom i oddali nasze losy w ich ręce. Wybrane obecnie władze zdobyły wreszcie odpowiedni mandat uzyskany w demokratycznych wyborach i pomimo, że tym razem to właśnie ich lista miała nr 1 - więc była jako pierwsza w książeczce wyborczej - nikt nie podnosi wrzasku o sfałszowaniu wyborów, tak jak było przy "sfałszowanych" wyborach samorządowych. Dzięki Bogu tym razem wybory sfałszowane nie były i nikt ich wyniku i ważności nie kwestionuje. Od zmiany systemu w 1989 roku mamy pierwszy raz sytuację, gdy całą władzę mają przedstawiciele jednej partii. Prezydent, sejm, senat to jedna opcja. Mają pełną legitymację do sprawowania władzy, którą zdobyli w demokratyczny sposób i nikt o zdrowych zmysłach nie ma prawa tego negować. Takie są niezbywalne prawa demokracji. Większość ma rację i większość decyduje. W dodatku tak długo oczekiwana dekomunizacja władzy odbyła się bezkrwawo i samoistnie, bowiem lewicowe czy może dosadniej lewackie ugrupowania wzajemnie się powycinały i nie znalazły się w parlamencie. Co mnie jakoś szczególnie nie martwi. Sztucznie wykreowany "fenomen" brodatego wikinga, który - wbijając im "osinowy kołek w serce" - jednoznacznie wykończył lewicę i przechylił szalę na rzecz większości, której na imię 235. To ta liczba wchodzi teraz do historii jako nowe 44. Przecież jeżeli teraz się nie uda, to kiedy? Przestrzeń została oczyszczona i miejmy nadzieję, że wreszcie zapanuje powszechna miłość, gdyż walka została wygrana. Opowieści o krajobrazie pełnym ruin - jak to się zdarza w kampanii - były wprawdzie chyba nieco przesadzone, ale to już tylko historia. Najważniejsze, że Armagedon za nami, demoniczne siły i ich sprzymierzeńcy zostali zwyciężeni, siły zła zostały ostatecznie pokonane i przychodzi - mam nadzieję - upragniona normalność. Oby skończył się raz na zawsze przemysł pogardy wraz z demonicznie oszukańczą propagandą, może wreszcie jest szansa, że zaczniemy żyć w prawdzie a w mediach już nikt nikogo nie będzie okłamywał. Tego zakłamania miał - jak przypuszczam - wyraźnie dość wnuczek szefowej przegranej partii, który stoczył z nią prawdziwą bitwę przy urnie, chcąc ją ze wszystkich sił powstrzymać przed wrzuceniem karty wyborczej, musiał się biedak domyślać na kogo babcia głosuje. Obawiam się jednak, że wiedza głosujących nie zawsze była aż tak wysoka jak u rzeczonego wnuczka i niekiedy mogło być podobnie jak w powyborczej sondzie Filipa Chajzera, gdzie "kandydatka", niejaka Wisława Szymborska, zdaniem wyborców posiada spore zalety - "Co prawda młodzieży nie pomoże, ale już starsi ludzie będą mieli na pewno lepiej" jeśli zostanie wybrana! Byli i tacy, którzy namiętnie głosowali na... spis treści kandydatów do sejmu. Gdyby ich głosy były brane pod uwagę, spis treści miałby nawet szansę znaleźć się w ławach sejmowych. I co wyjątkowo ciekawe, zdecydowanie więcej błędów było przy listach na senatorów, które były przecież banalnie proste. To, że ludzie w większości średnio się interesują polityką, nie jest wcale takie złe i mimo wszystko świadczy o pewnej normalności i względnym podobieństwie do innych krajów, gdzie polityka tak naprawdę nie jest głównym tematem rozmów. Wyraźnie gorzej wszelkie ankiety pokazują "ogólny stan wiedzy" naszych rodaków. Proszę sobie wyobrazić, że blisko 30% z zapytanych o to co by zrobili, gdyby dowiedzieli się, że ich dziecko to homo sapiens, okazuje się. że miałoby poważny problem z zaakceptowaniem takiego stanu. Czy to jedynie efekty dokonywanych reform edukacji? Przypuszczam, że pewnie podobnie było i dawniej, tyle że nie robiono wówczas ankiet z z takimi nomen omen "nieludzkimi" pytaniami, tak dalece wykraczającymi poza problematykę będącą fabułą telewizyjnych seriali. Czy rzeczywiście, jest obecnie spora szansa, że wszyscy będziemy mieć lepiej? Podobno nie ma rzeczy niemożliwych. I to nic, że internetowi dowcipnisie najbardziej cieszą się z przesunięcia czasu na zimowy, bo - ich zdaniem - pukający o szóstej rano do drzwi wysłannicy Anielskich Hufców Bezpieczeństwa Wewnętrznego AHBW dzięki temu obudzą nas praktycznie dopiero o siódmej. A na pytanie "Kto tam?", odkrzykną regulaminowo "AHBW", na co rozbudzony, zdziwiony i szczerze zaskoczony nieszczęśnik odpowie "Bez jaj, nie wierzę!". "No widzi pan, a my właśnie dokładnie w tej sprawie!". To - moim zdaniem - jedynie niewinny folklor i zawsze znajdą się wesołki, kpiący przy każdej nadarzającej się okazji. Nie ma jednak chyba nic gorszego jak krytyka jedynie dla samej krytyki. Zobaczymy, czy i jak zostanie wykorzystana szansa naprawy pewnych patologi w naszym kraju w sposób możliwie najrozsądniejszy, tak aby broń Boże nie zepsuć tego, co jest dobre. Nasz kraj po tych ostatnich 26 latach to nie jest "spalona ziemia", wystarczy się dookoła rozejrzeć, to zupełnie inny świat. Niestety przemiany mogły pewnie być zdecydowanie lepiej przeprowadzone, zwłaszcza te własnościowe. Jest poza dyskusją, że odbyło się uwłaszczenie byłej nomenklatury z wybraną częścią obozu solidarnościowego, chyba trochę podżyrowaną przez Kościół. To oni podzielili się Polską. Czy można było inaczej? Pewnie tak, z tym że trudno zapewnić, że to się mogło powieść. W pozostałych krajach byłego wschodniego bloku też się to jakoś nie bardzo udało. Czy teraz można to odwrócić? Czasu się nie cofnie to raz, a dwa czy wśród tych, którzy mają to obecnie reformować są same anioły? Pozostaje życzliwa obserwacja. Może obecnie, przejmujący stery państwa bogatsi o bagaż doświadczeń z owych dwóch lat, gdy próbowali tworzyć IV Rzeczpospolitą, potrafią racjonalnie wykorzystać dany im czas i swoimi sukcesami zamkną usta wszelkim sceptycznie nastawionym? Jest to zdecydowanie najlepszy sposób na przekonanie mniejszości, która ich nie popiera. Czy się uda i jak to się ewentualnie "przełoży" na zjawiska będące pochodnymi zapowiadanych zmian? Zobaczymy. Jaką kondycję przedstawia dzisiaj nasze społeczeństwo? Kim tak naprawdę jesteśmy? Co sobą reprezentujemy? Jak czytam i słyszę o takich wydarzeniach jak na "otrzęsinach studenckich" w Bydgoszczy, to mocno się zastanawiam, do czego jesteśmy zdolni? A to, że jako Polacy jesteśmy zdolni również i do wielkich rzeczy, udowadnialiśmy i udowadniamy na każdym kroku. W niedzielę pokazała to choćby nasza "Isia" - potrafimy wygrywać! Zofia Mantyka
|