Góra z Górą się zeszła.
(Krystyna Serbeńska-Biel)
2015-12-22
Zasłabł przy ołtarzu, umarł. Przed świętami. Poszedł na wigilię niebieską ojciec Jan Góra dominikanin. Kochał kapłaństwo. Zawsze o tym mówił. Znał go kto chciał, ale najchętniej przyjaźnił się z bogatymi, potrzebował ich pieniędzy i mówił o tym wszędzie. Czasem były to znajomości dziwne, ale był ostatecznie w zakonie żebrzącym. Teraz rozmawia już o tym ze św. Dominikiem. Był gwiazdą, gawędziarzem, tworzył historie, które powtarzane wiele razy stawały się dla słuchaczy prawdą. Powtarzał „ja, mnie, moje, ja, ja”, ale jego „ja” stawało się oknem przez które widać było wszystko co kochał: kapłaństwo, papieża, pomysły zdobywania ludzi dla Boga. Był znany, był uwielbiany, był potrzebny. Był głęboko niewierzący w to, że nie da się zrealizować pomysłów duszpasterskich. Dlatego wygrywał. Boży pies, stuknięty dominikanin, śniący się przełożonym i biskupom. Nie zawsze dobrze. Jan Góra nie z telewizji, nie na Lednicy, ale w Brzesku, w kwietniu 1994 roku na rekolekcjach dla młodzieży, na które prawie nikt nie przyszedł. Już znany, ale nie tutaj mówił tak jak kiedyś starając się ze wszystkich sił rozgrzać swoim żarem. Tak było i w gimnazjum w Jadownikach w 2002 roku- tam też uczniowie nie wiedzieli jak jest ważny i znany, a opowiadał o papieżu i znowu musiał bardzo się starać, a już był do tego nieprzyzwyczajony. Na koniec w mozole nauczył dzieci kanonu i wiedział, że wśród „zwykłych” dalej jest ciężko i trzeba bardzo się wysilić. . Nie tak wiele ludzi pamięta i zna Jana Górę młodego. A wtedy był najpiękniejszy. Nie znany, głoszący rekolekcje z żarem poszukiwania Boga i dróg do niego. Pełny refleksji, plączący się wśród przemyśleń, przewracający kartki na ołtarzu, zbierający rozrzucone myśli, stawiający pytania także sobie. Zamieniający je w pragnienie głoszenia wszystkim radości jaką można znaleźć tylko w Bogu. To Góra młody autor pierwszej książki, za chwilę drugiej. To Jan Góra młody duszpasterz marzący, żeby dotknąć papieża Jana Pawła II, żeby pojechać do Rzymu, żeby na list odpisali z Watykanu… Nigdy później nie powiedział już nic ważniejszego i piękniejszego niż wtedy- wiele lat temu. Kolejne jego lata to życie na tym paliwie, na młodości pełnej wiernej tęsknoty Boga. „Mój dom”, „Mój świat” - pani to jeszcze pamięta ?- zapytał dwa miesiące temu. Bez tego by go nie było. Chyba nie uwierzył. Teraz to wie. Domini canes.
Krystyna Serbeńska-Biel
Od Admina: Dla mnie o. Jan Góra kojarzy się z Jego pierwszym dziełem - Ośrodkiem Duszpasterstwa Akademickiego w Jamnej, więcej » . Zauroczenie niepowtarzalną atmosferą odprawianych w znajdującym się tam kościele p.w. Matki Bożej Niezawodnej Nadziei nabożeństw, spowodowało, że ile razy jestem w Polsce to jeżdżę tam przynajmniej raz na mszę św. Niestety ani razu nie udało mi się być na mszy odprawianej przez o. Jana. Warto chociaż raz odwiedzić to miejsce w niedzielny poranek. Tym czytelnikom, którzy nie chodzą do kościoła, również polecam odwiedzenie tego atrakcyjnego, także z turystycznego i historycznego punktu widzenia, miejsca. Zbigniew Stós
|