Smutne oczy karpia.
(Zofia Mantyka)
2015-12-24
"Kiedy będzie lepiej? Już było". To stare porzekadło może straci obecnie na aktualności, bowiem jak twierdzi mój poczciwy sąsiad, lepiej ma być właśnie teraz. Ma on nadzieję, że będzie można pójść do najbliższego biura poselskiego, względnie miejscowego lokalu PiS-u i oni tam na pewno jakoś się człowiekiem zajmą. Biedni ludzie będą mogli wreszcie znaleźć zrozumienie i pomoc. Jego zdaniem właśnie zaufanie społeczne jakie ta partia zdobyła wśród ludzi, jest tak bardzo nie w smak "resortowym dzieciom" i innym spadkobiercom komunistycznych przywilejów, którzy tak zaciekle bronią III Rzeczpospolitej. Pochylenie się nad dolą zagubionych ludzi to magnes, który przyciąga zwolenników i budzi nadzieję oraz wiarę, że Oni nam pomogą. Jeśli dołożymy do tego bardzo wyraźne wsparcie Kościoła dla takiego modelu postępowania, to odpowiedź dlaczego obywatele naprawdę chcą IV RP jest jasna.
Zauważyliście Państwo, że karpie są jakieś dziwne, święta zupełnie ich nie cieszą? Nie podzielają naszej świątecznej radości, mają w tym zakresie swój osobliwy punkt widzenia. Może uważają, że ludzie mają lepiej. Od zawsze nie lubimy tych, którzy mają lepiej, od zawsze większość z nas jest przekonana, że najlepiej by było gdyby wszyscy mieli tak samo i by żyli na tym samym poziomie. Pytanie czy jest to możliwe? Aby dać tym co mają mniej, musi się wziąć tym, co mają więcej. Arytmetyka jest brutalnie prosta, jak dotąd nie ma perpetuum mobile. Robin Hood z Sherwood czy nasz swojski Janosik przeprowadzali już kiedyś takie wyrównujące operacje. Z podobnymi postulatami na zdecydowanie szerszą skalę występowali zwolennicy Marksa, w praktyce właściwie również o to mniej więcej zabiegał Władimir Iljicz Uljanow. Za co - nim odniósł sukces - odsiedział swoje, bo przecież zawsze ci, którym odbiera się przywileje podnoszą wrzask, że to bezprawie, Boruta,poruta, ciemnogród oraz zamach na wolność. A niestety, aby kolacja była udana i tradycyjna, nie może zabraknąć karpia. Sposoby przeprowadzania zabiegu wyrównywania szans są stosunkowo dość proste. Tu nie można być pięknoduchem i liczyć na to, że ci którym zabieramy, będą z radością ustępować. Ot, życie. Wóz albo przewóz, nie ma miejsca na hamletyzowanie. Pojawia się potrzeba wyjaśnienia masom, o co reformatorom chodzi i że te działania mają szczytny cel. Dlatego przejęcie mediów to "zabieg techniczny", usprawniający proces wdrażania sprawiedliwości. A, że niekiedy konieczne są twarde kroki, aby te zamierzenia przeprowadzić, to niestety oczywista oczywistość i nie wolno mieć skrupułów, bo się przegra. Literackie opisy takich zmian przedstawił choćby Orwell w swoim "Folwarku zwierzęcym". Zaprowadzanie nowych porządków zawsze burzy stary system /"układ"/ i jest buntem wyrosłym na drożdżach niesprawiedliwości. W efekcie sprawdzeni funkcjonariusze wprowadzają nowe porządki dla naszego dobra. No cóż, nasza transformacja okrągłostołowa była też próbą bezkrwawej zmiany. Miało być sprawiedliwie, a wyszło jak zwykle. Wówczas ludzie uwierzyli "styropianowcom", że będzie lepiej. I faktycznie w jakiejś mierze dla wybranej części tak się stało. Nowa władza dogadała się ze starą i nastąpiła "zmiana". Akceptacja Kościoła dla realizowanej zmiany była wówczas również jednoznaczna i bardzo istotna. Ale minęło ćwierćwiecze i okazało się, że nie tak miało być i niektórzy z ówczesnych "rewolucjonistów" doszli do wniosku, że trzeba obecnie wprowadzić korektę. Zatem przeżywamy kolejny czas "na zmiany", a co z niego wyniknie właśnie czas pokaże. Zabrali się krzepko do roboty i tempo póki co nie słabnie. Wprawdzie od stycznia noce będą krótsze, bo na Nowy Rok dnia przybywa "na zajęczy skok", więc muszą koniecznie zwiększyć obroty. Wszelkim przemianom zawsze towarzyszy dobór ornamentyki słownej. Przychodzi więc czas na stosowne przymiotniki objaśniające "istotę sprawy". W PRL-u mieliśmy przykładowo: wojsko "ludowe", moralność "socjalistyczną", czy wreszcie demokrację "socjalistyczną", aby było jasne czym dany rzeczownik ...; nie jest. Zdaniem niektórych żałosnych przedstawicieli "drugiego sortu" obecnie ma ponoć miejsce nie demokracja lecz demokratura. Aby wyprowadzić z błędu i dać odpór tym bałamutnym złośliwościom, zaczną się pojawiać przymiotniki. I tak: telewizja powinna być "narodowa", by nie było wątpliwości w jakiej szerokości geograficznej znajdują się nadajniki i jaki naród jest prawdziwym gospodarzem. Religia, jak pojawiają się sygnały, ma być "obywatelska", cokolwiek ma to znaczyć. Moralność również zostanie ufryzowana stosownym szafarzem. To przygotowanie języka na czas zmian. Jak to w praktyce będzie wyglądać, zobaczymy. Ponieważ ludzie chcący zaprowadzić prawo i sprawiedliwość to altruistyczni ideowi samarytanie, więc bez obaw - będzie dobrze. To, że jest co poprawiać, widzi każdy. Choćby pierwszy z brzegu przykład wyroku jednego z sądów okręgowych, gdzie oddano prawo jazdy kierowcy, wobec którego prowadzone jest postępowanie w sprawie śmiertelnego potrącenia kobiety na przejściu dla pieszych. Sprawca był "pod wpływem narkotyków". Niesamowicie urzekające jest uzasadnienie wyroku - "bo on przecież i tak jeździ bez prawa jazdy" (sic!). Tak sympatycznie orzekają niektóre sądy. Zatem doprawdy trudno się dziwić, iż jest tak duże społeczne przyzwolenie na ograniczenie niezawisłości trzeciej władzy. Zakneblowanie Trybunału Konstytucyjnego przeciętnemu Kowalskiemu tak naprawdę właściwie "wisi", gdyż niespecjalnie zadaje sobie trud, aby się tym "dziwactwem" przejmować. Gdyby w jego miejsce wprowadzić sprawdzony już historycznie Trybunał Ludowy, też by go to nie obeszło. A właściwie dlaczego nie - dorwać się do d... komuchom, złodziejom i zdrajcom! Przecież to dla dobra obywateli. Żyjemy w czasach, w których o drugiej w nocy można wnieść projekt, a o drugiej trzydzieści uchwalić i to jest skuteczna demokracja, a nie jakieś tam dyrdymały. Ludzie wprowadzający te projekty to postaci wręcz heroiczne, dzielnie zmagające się z "układem", pracujący bez snu i wytchnienia - jakby w okopach pod ciągłym ostrzałem bezczelnej opozycji. Mają przy tym szczęśliwie świadomość, że mniejszość "może im naskoczyć" i pomimo wystąpień pełnych jazgotu i dezynwoltury, walec historii się toczy i łamie krnąbrne karki. Te bajania o zamachach na demokratyczne wolności można swobodnie defenestrować jak indeks studenta na egzaminie w starych dobrych czasach. Idziemy do przodu, już niebawem wszyscy bez szemrania będą płacić na TVP bez względu na to, czy ma się odbiornik tv. I słusznie - w końcu to będzie telewizja narodowa. Mąż mi kiedyś opowiadał, że jak był w wojsku, to podobno oglądanie dziennika było obowiązkowe. Czy nie warto pomyśleć, aby oglądanie telewizji narodowej też jakoś umiejętnie zadekretować? Zauważyłam, że ostatnio nic godnego uwagi nie dzieje się na naszym brzeskim podwórku. Poza nieco kabaretowymi pomysłami referendalnymi w sprawie burmistrza, cisza i spokój. To miłe, że nasi radni nie naśladują swoich parlamentarnych kolegów. Bo już choćby w takim Olkuszu poseł i burmistrz - w ramach rywalizacji który ważniejszy - urządzili dwie konkurencyjne wigilie dla ubogich. Może nasi włodarze wreszcie nieco zmądrzeli i wyzbyli się kompleksów, bo chwilowo przestali wyrywać sobie sukcesy i zasługi. A może się mylę i niebawem zaczną również nocne zapasy? Ale dajmy spokój i odrywając się od... naszych polskich wojen chociaż na chwilę - spróbujmy o tym zapomnieć. To smutne jak oczy karpia, ale w świecie tonącym w komercji kryje się pustka profanum. To żałosne zabieganie sprowadzone do monstrualnych zakupów tłamsi poszukiwania prawdziwego sacrum. Kto pamięta słowa "naszego" papieża wypowiedziane w Betlejem: "W sercach chrześcijan każdy dzień jest Bożym Narodzeniem". A gdzie jest wzajemna miłość z okazji Świąt? W czasie I wojny światowej żołnierze w czasie Wigilii wyszli z okopów by uściskać się z "wrogami", których kazali im zabijać narodowi patrioci. Obawiam się czy aby nasi parlamentarni wybrańcy, podobno najbardziej katolickiego narodu na świecie, zamiast opłatkiem nie byliby skłonni prędzej połamać się kołem? Niestety, ale ci nawołujący do obrony demokracji przed nawiedzonymi nocnymi pracusiami są również zupełnie niewiarygodni. Czy ich działania "ratujące" nie zmierzają do zrobienia polskiego "Majdanu"? Kogo i przed kim chcą ratować? Dlaczego zwykłego człowieka traktują jedni i drudzy jak karpia? W załączeniu urzekające przesłanie do obywateli:
Zofia Mantyka
|