Co nas nie czeka w nowym roku?
(Zofia Mantyka)
2017-01-09
Sofista Gorgiasz w swej pracy „O naturze czyli o niebycie” twierdził, że „nic nie istnieje, a nawet gdyby coś istniało, nikt nie mógłby o tym wiedzieć. A nawet gdyby wiedział, nie mógłby tego nikomu zakomunikować”. No tak, ale to było w starożytności, 4 wieki przed narodzinami Chrystusa i - co najistotniejsze - wtedy nikt nie miał pojęcia o telewizji i internecie. Jaki będzie Annus Domini 2017? To zdumiewające, że „Słowem Roku 2016” redaktorzy brytyjskich Słowników Oxfordzkich agendy Uniwersytetu Oxfordzkiego uznali wyrażenie „post-truth”, a więc ”post-prawda”. Co owo wyrażenie oznacza? Według słownika „to okoliczności, w których fakty mają mniejszy wpływ na kształtowanie opinii publicznej niż odwoływanie się do jej emocji i osobistych przekonań”. Świat uparcie staje się powiększającym zbiorem symulacji pozorujących prawdę o rzeczywistości. Rozwój mass mediów powoduje, że rzeczywistość ustępuje manipulacjom. Żyjemy w oparach kłamstw egotystycznych mających na celu zbudowanie pożądanego wizerunku i kłamstw manipulacyjnych. W Polsce post-prawdy cieszą się wielkim, ba! nawet i państwowym uznaniem. Mój sąsiad – podczas przyjmowanych ode mnie noworocznych życzeń - oznajmił, że jest niezmiernie szczęśliwy z banalnego powodu, otóż… zepsuł mu się telewizor. „Pani Zofio i nie mam zamiaru kupować nowego, oglądanie tej „szczujni” to poważne zagrożenie dla zdrowia. Niestety również i radio, a w tym i moja ukochana „trójka” też już skrewiła. Mam deja vu „gierkowskiej” telewizji „krwawego” Macieja Szczepańskiego. Grzebanie w życiorysach i demaskowanie wrednych postaw przypomina „haszkowskie” spotkania w praskiej gospodzie na Żiżkowie, gdzie biesiadnicy wyniuchawszy agenta policji politycznej, miast powiesić go na kandelabrze – jak najsamprzód zamiarowali - po namyśle jedynie sprytnie go sprowokowali by mieć na niego stosowne „kwity”. Polska literatura obfituje w opisy szubrawców, chcących zawsze płynąć głównym nurtem, zapewniającym profity i zaszczyty. „Tedy słuchajże mnie panie Kuklinowski, jesteś szelma, zdrajca, łotr, rakarz i arcypies. Masz dosyć, czyli mam ci jeszcze w oczy plunąć?” Tak malowniczo ocenił niegodziwego szlachcica sienkiewiczowski Kmicic. Ot życie, każda epoka ma swoich bezecnych bohaterów. Reżimy podtrzymywane są niekoniecznie przez zbrodniarzy, ale jakże często przez pragmatycznych entuzjastów przekonanych, że odkryli odpowiednią drogę w meandrach swojego życia. Czy prokuratorzy oskarżający w PRL-u niewinnych ludzi mogą bronić swej czystości przekonując, że występowali wówczas w przekonaniu, że czynią dobrze i nie widzieli absurdalności zarzutów stawianych podsądnym? Sofoklesowy król Edyp nie wiedział, że zabił swego ojca i śpi ze swoją matką, ale gdy się dowiedział i zrozumiał co się stało – wykłuł sobie oczy i ślepy opuścił Teby. Tak postąpił. Czy to postać tragiczna czy pomnikowa? No właśnie, jakże często pomniki to jedynie próżność przekuta w kamień. Mieszkańcy cmentarzy po śmierci demonstrując pomnikami swą ważność, niekiedy wydają się jeszcze głupsi niż za życia. Co tak naprawdę po człowieku zostaje? Dzisiejsi „niezłomni” to zaprzeczenie Edypa. Gdy ujawniają się w ich życiorysach białe „czarne” plamy twierdzą, że wprawdzie siedzieli w czołgu, ale bardzo współczuli tym do których mieli strzelać i w ogóle byli… wielce „niezdyscyplinowani”. Przyjmowali postawę podobną do owego prokuratora z czeskiego miasta Pisek, tak kunsztownie opisaną przez Haszka w „Przygodach dzielnego wojaka Szwejka”. Prokurator witając przesłuchiwanego uśmiechał się doń przyjaźnie – „Niechże pan siada, panie Walesz, akurat mamy tu wolne krzesełko…” Cała ta zabawa w „szlachetność” odbywa się przy akompaniamencie Kościoła, który wydaje się być stronnikiem przyjętej retoryki. Czy sfera publiczna z motywami religijnymi typu „W Bogu pokładamy ufność” jest szczera i autentyczna? Jakże często religijność Polaków przejawia się niestety w przysłowiowym kropidle. Czy wylewana przy każdej okazji Woda Święcona to tylko rytuał zawieszony w pustce, niczym afiszowany briefing? Według mojego przemiłego sąsiada - „Polacy mają szacunek dla religijnej i narodowej tradycji, ale obłudne zasłanianie się «świętą tradycją» nie jest w stanie ukryć zawiści i niechęci do bliźnich. Epitetem «lewaka» obdarza się ludzi głoszących równość wszystkich. Czy powinniśmy wrócić do niewolnictwa, pańszczyzny, pozbawić kobiety możliwości głosowania, zlikwidować opiekę zdrowotną, prawo do strajku i zgromadzeń?”. Etykietowanie jest wynalazkiem „Prawdziwych Polaków”, którzy prawem kaduka przekonują, że mają patent udzielania koncesji na „polskość”. Bawimy się setnie uroczą „Szopką Noworoczną”, gdzie z wyczuciem smaku w wielce wytworny sposób dworują z „popaprańców”, których najlepiej byłoby deportować z kraju. Trzymając fason czarującej szopki: dla lemingów Tuska - „Bereza Kartuska”. Paradoksalnie największym wrogiem opozycji jest ona sama, gdyż samodzielnie, przez nikogo nie przyciskana ośmiesza się i kompromituje na każdym kroku. To wymarzony przeciwnik władz, infantylne zachowanie jej przedstawicieli w sejmie jest ukoronowaniem głupoty. Po co zatem rząd podkręca konflikt pokazując, że nie jest się nawet o milimetr od nich mądrzejszym? Maksyma „mądry głupiemu ustępuje” nie znajduje zastosowania w przypadku, gdy naprzeciw siebie stoi dwóch głupców. Okupowanie sejmu to kabaretowy numer, a popisy aktorów na sejmowej scenie, są przejawem esencjonalnej soczystej pogardy dla Polski i Polaków. Jedna i druga strona konfliktu zamiast poszukiwać racjonalnego modus vivendi zachowuje się jak kabaretowa trupa. Portugalska Madera stała się synonimem despektu wyborców. Tyle, że wyspa ta już kiedyś miała w naszym politycznym establishmencie swoje „pięć minut”. Otóż Święta Bożonarodzeniowe i Nowy Rok 1931 witał był na owej wyspie niedościgły wzór naszej „prawdziwej prawicy” naczelnik państwa, 63-letni wówczas marszałek Piłsudski. Zaordynował sobie urlop w towarzystwie o 29 lat młodszej lekarki, z którą łączyła go sympatyczna zażyłość. Aby już było całkiem „patriotycznie i honorowo”, wrócił do Gdyni na pokładzie kontrtorpedowca „Wicher”. Dla jasności, historia ta w najmniejszym stopniu nie tłumaczy obecnej eskapady swawolnego Dyzia – podróżnika. Politycy rządzącego obozu doskonale wiedzą, że dawanie na publiczne dobra tj. autostrady, transport publiczny, domy kultury, szkoły itp. wcale nie jest dla Polaków najważniejsze i zupełnie nie traktują oni tego jako dawanie im. Czym innym jest dawanie „do ręki”, aby odczuwało się realnie i konkretnie, że się dostaje - jak choćby 500+, wcześniejszą emeryturę i inne miłe rzeczy. Pojęcie „dobra wspólnego” dla suwerena to wątpliwy abstrakt, palcem na wodzie pisany. Im bardziej człowiek wykształcony, tym mocniej przekonany o swej mądrości i rozeznaniu w otaczającym świecie. A im bardziej jest przekonany o odporności na zmanipulowanie, tym łatwiej podlega manipulacji. Okłamywanie bazuje na snobizmie i naiwności oraz na dziecinnej potrzebie poszukiwania autorytetów. Mityczny suweren traktowany jest - jak nie przymierzając - euglena zielona. Czym są zakłamane plebiscyty typu: przejrzysty urząd, najlepsza gmina, człowiek roku, kapelusz wójta itp.? To jak mawiają młodzi typowa ściema i nawijanie makaronu na uszy. Organizatorzy ulicznych demonstracji – i tych „za” i tych „przeciw” – licytują się w ilości ludzi, których zdołają zmanipulować i „wysłać” na ulice. A święto Epifanii czyli Objawienia Pańskiego gromadzi na marszach ulicznych tłumy ludzi, którzy nie idąc w tym dniu do pracy, zupełnie się nie przejmują, że to „wina Tuska”. Nieustannie trwają gierki omraczające intencje i ukrywające brak woli do współpracy. Pierwszy z brzegu przykład - Komisja Wspólna Rządu i Samorządu, która od roku praktycznie dryfuje. Natomiast postępująca centralizacja państwa i stopniowe rozmontowywanie samorządów, przedstawiane jest a rebours jako… oczekiwany rozwój podmiotowości obywateli (sic!). Cytując na koniec mojego jowialnego sąsiada - „Mam dość traktowania mnie jak niepełnosprawnego umysłowo przeżuwacza telewizyjnego chłamu, którego jedni manipulatorzy usiłują wysłać na ulice, by obalać rząd, a drudzy wmawiają, że żyje w Arkadii, otoczony czułą troską goliatów intelektu, szlachetności i prawości”. W bajce Krasickiego „Wilczki” jest znajoma skądś sytuacja. „Wilczki wadziły się który z nich piękniejszy (…), wtem wilczyca nadbiegła. Gdy w niezgodzie spostrzegła: «Cóż to - rzecze - same w lesie wadzicie się!» Więc one w powieść jak się rzecz działa. Gdy wysłuchała: «Idzie wam tu o skórę – rzekła – miłe dzieci, która zdobi, która szpeci. Nasłuchałam się tego już to razy kilka, nie przystoi to na wilka wcale. Ale jak będziecie tak w kupie, dysputować się, głupie, wiecie kto nie zbłądzi? Oto strzelec was pozwie, a kuśnierz osądzi.»”. Miejmy swój rozum i filtrujmy nim wszystko to, co te machiaweliczne figury podają nam do wierzenia – i to są moje życzenia na 2017 rok.
Zofia Mantyka
|