Pachnie zżętym zbożem Poranna, mgła. Słońce z trudem toruje sobie drogę, Zieleń drzew pokryły krople rosy. Mijamy wielickie sady i oto z wilgotnym powietrzem łączy się zapach świeżo zżętego zboża. Tutaj żniwa już w pełni. Szosą na wschód zdążamy więc na, spotkanie pracowitego, chłopskiego dnia. Żniwnych radości i kłopotów. Na spotkanie złotym łanom pszenicy i żytnim ścierniskom. W tym błyskawicznym raidzie towarzyszyć nam będzie pytanie: co zrobiono, i co trzeba, jeszcze zrobić, aby dzień jutrzejszy był bogatszy? (...) Trasa nasza biegnie dalej na wschód, Biuro głównego agronoma inż. Brzeskiego, w brzeskim Powiatowym Zarządzie Rolnictwa. Pokój, kilka biurek. Tłoczno. Poniedziałkowa cotygodniowa krótka narada z instruktorami i agronomami rejonowymi. Tu nie ma czasu na gadulstwo i pisaninę. Tu nikt od pracowników rolnictwa nie żąda „na gwałt", już, natychmiast, tasiemcowych sprawozdań i meldunków. Pierwsze i najważniejsze są żniwa. Meldunkami będą pełne ziarna stodoły i magazyny. Padają nazwy spółdzielń: Zaborów, Kwików, Siedliska... Mowa także o przodujących chłopach, o podorywkach i poplonach. O kukurydzy...Ruszamy śladem meldunków. Żniwa żytnie dobiegają wszędzie końca. Tu i ówdzie pierwsze czarne płaty podorywek. Przy jednym z nich zatrzymujemy nasz wóz, Wieś Rudy Rysie.
Jan Łoboda niechętnie pozuje do zdjęcia. No, bo cóż to takiego wielkiego - podorywka? Od paru lat, zaraz po sprzęcie, zaorywuje żytniska. Dla swojego przecież dobra, na zasiew mieszanki, która mu zwielokrotni dochód z obory. Dla niego zwyczajna to rzecz i dla wielu we wsi, jak on przodujących. Inni gospodarują po staremu. Kurzą papierosy i wygrzewaj a się w słońcu zanim dojrzeje pszenica. Tracą czas i setki kilogramów cennej paszy dla bydła. - A, no to pstrykajcie - zgadza się w końcu Łoboda. Wjeżdżamy do Niedzielisk. Wiosną nie raz jeden przeszedł tędy huragan. Gdzieniegdzie wichura, jak gorącym żelazkiem, przeprasowała zboże. Ale kłosy są wszędzie pełne. Nie przewiduje się większych strat. Za to tytoń w tym roku dopisał. Za jednym liściem skryć by się można. Pierwszy we wsi. a bodaj i w całym powiecie przystąpił do zbioru tytoniu Paweł Skóra. Czy 26 plantatorów tej wioski pójdzie jego śladami? Chyba tak, bo żniwa żytnie minęły, a poza tym Skóra jest przodującym chłopem i ma - jak mówią - szerokie znajomości. Głównie z książkami i dlatego zawsze wie, co, jak i kiedy należy robić. W Zaborowie opustoszał na jakiś czas Dom Kultury, Wszystko w polu, wielu młodych w Warszawie, na Festiwalu. Do Warszawy wyjedzie też jutro Roman Stańczyk, młody przodujący traktorzysta z POM-u w Dębnie, który przed miesiącem otrzymał sztandar przechodni za wiosenna akcję. Tymczasem spieszy się setnie. Dziś jeszcze musi paść u stóp jego snopowiązałki 5 ha spółdzielczego żyta. Nocą, gdy będzie już w drodze na Festiwal - jego kolega Kowalczyk wykona podorywkę. A oto Szczurowa. Oaza upraw kukurydzianych i znane w całem powiecie spółdzielcze pastwiska z kwaterowym wypasem – dzieło wielu lat starań inż. Brzeskiego. Plantatorów nie trzeba szukać daleko. Jest nim każdy napotkany na drodze chłop. A każdy zaprasza do siebie. Wstępujemy do Maksymiliana Irli. 8 lat hoduje kukurydzę, ale tegoroczne jego zbiory pobiją chyba wszystkie rekordy. Nic dziwnego - przerosły bodaj o metr wysokiego Irlę. Wracamy do Brzeska, a stąd znów na wschód. Mijamy Jadowniki, Sufczyn, Wojnicz. (...) Nasz błyskawiczny raid skończony. Skończył się też pracowity dzień chłopa i traktorzysty. Drogą jadą chłopskie furmanki wyładowane żytnimi snopami. Pachnie świeżo zżętym zbożem. Tekst i zdjęcia: Z. JAWORSKI źródło: Dziennik Polski, 3 sierpnia 1955 r. nr.183 str.3 (pisownia oryginalna) Nadesłał: Mariusz Gałek 27 czerwca 2013 r.
|