Pierwsza wojna – niebieskie szlaczki na nocnej koszulce.
Niepodległa rozkwita
bukietem kwiatów na dziecięcej sukience.
Jazz sączy się z czarnych knajp Nowego Orleanu
monogramy, pikotki i toleda
zapadają się w tekturowe walizki.
Młode marzenia haftują pończochy ze szwem i pelisę.
Ach pelisa! - kto jeszcze zna to słowo? - okrywa
obszernie smukłe ciało. Dym z papierosa
wyszywa powietrze tureckimi wzorkami.
Stało się. Na Słotwinie wybuchł koniec świata.
Biegnie w dal pajęczyną nasypów w przyszłe dni.
Łopocze firanka w opuszczonym wnętrzu.
Krwawa strużka – ścieg przed igłą
biegnie w błotnistą kałużę.
Noce pełne są żałobnych wzorów
ale kolorowe serwetki trwają
w krochmalonej powadze.
Na długo rozrysowany nowy wzór:
dom z czerwonej cegły z ogródkiem
wyszywa codzienność.
Ci z dawna coraz bliżsi
przychodzą do niej w pogodne jesienie.
Igła stalowym chłodem maluje nowe wzory.
Złote, zielone, purpurowe. Toną w nich krzyże i macewy.
To już ostatni liść mówią zmęczone oczy
Długą nitkę prowadzą zmęczone palce.
Znowu jesień.
Nareszcie jesteście wszyscy- mówi stara pani
Wiąże supełek i odcina nitkę.
XI 2017
(Ivisib.)