Strażak z powołaniem

 

Dwóch strażaków z OSP Szczepanów – Naczelnik OSP dh Stanisław Przybyło i dowódca Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej dh Mateusz Koczwara w dniach od 16 do 25 sierpnia uczestniczyli w szkoleniu płetwonurków zorganizowanym w miejscowości Cekcyn w województwie Kujawsko-Pomorskim przez Zarząd Główny Związku OSP RP. Celem szkolenia płetwonurków jest przygotowanie ochotników do udziału w akcji poszukiwania osób, oraz do działań ratowniczych w czasie powodzi.

 

Miejscem zakwaterowania była remiza OSP Cekcyn, będąca jednocześnie ośrodkiem szkoleniowym strażaków z całej Polski. Druh Stanisław Przybyło miał okazję uczestniczyć w akcji gaśniczej na tamtym terenie. W niedzielę 21-go sierpnia o 5 rano słysząc syrenę, błyskawicznie zerwał się z łóżka i zbiegł co sił pod drzwi garażu. Po kilku minutach razem z kolegami z Cekcyna był już w drodze na akcję. Palił się pozostawiony przy lesie "maluch". O pożarze powiadomiło straż kilku młodych ludzi wracających nad ranem z dyskoteki. Przyczyną pożaru był stan techniczny leciwego już pojazdu. Prawdopodobnie zapalił się przegrzany, nie w pełni sprawny silnik.

Stanisław Przybyło od dziecka jest związany ze strażą, do której zresztą należą wszyscy jego bracia, kuzyni i wielu innych członków rodziny. Nawyk spieszenia z pomocą ma, można powiedzieć, we krwi. Uczestniczy nie tylko w akcjach ratowniczych. Jego ręce są zawsze we wszystkich pracach społecznych. Lubi śpiewać. Jest członkiem chóru parafialnego. Jest honorowym krwiodawcą. Rzadko można dziś spotkać ludzi, którzy robią tyle dobrego i to w sposób tak naturalny, bez zabiegania o wyrazy uznania czy poklask. To, że zerwał się ze snu na dźwięk syreny i pospieszył na ratunek, bez kalkulowania, że właściwie jest w Cekcynie gościem, a od udziału w akcjach są przecież miejscowi, jakoś zupełnie mnie nie dziwi. To typowe dla naszego Naczelnika. W czasie ostatniej powodzi przez całą noc walczył na wałach Wisły w Szczurowej, przenosząc w błocie dziesiątki worków z piaskiem. Po powrocie do domu o ok. 6 rano, po wzięciu prysznica, poszedł po prostu do pracy.

Staszek wielokrotnie udowodnił, że strażak – zwłaszcza ochotnik, to swego rodzaju powołanie. W każdej sytuacji jest gotów udzielić pomocy, nigdy się nie rozgląda, czy są inne osoby, którymi można by się wyręczyć. Dlatego czasami „zwykłym” cywilom tak trudno zrozumieć, dlaczego strażak ochotnik jest zawsze gotów służyć, choć nikt mu za to nie zapłaci. Powołanie to dobre słowo. Oddaje sens strażackiej służby, i tak jest dobrze.

 

 

Jan Waresiak