Przebieg życia
Józef
Adamus
Rok 1998.
Było
to już tak dawno, nawet moja pamięć pomija 1998 roku sześć
lat po utracie Kochanej żony Rose Douglas. Józef Adamus usiadł
w wygodnym fotelu, naprzeciw szkockiego kominka, z którego silny prąd ciepła
roznosi się po pokoju. Dom gdzie to było jest aż 250 lat stary i
nie jedne duchy tu już hulały, ale On Józek przez 3 lata nad nim
pracując wraz z żona doprowadził do stanu nowoczesnego. Stoi on
na niewielkim pagórku wokół starych drzew z południa od niego jest główna
droga, CU P AR- K I R KG AL D Y ruchliwa w pojazdy, zaś z północnej
strony, rozciąga się około 5 morgów pola, pod trawą
wypasane bydłem bogatego gospodarza, ale pole należy do domu ogrodzone
rzeka Eden od sąsiadów przyległych. Z lewej strony domu jest też
kawałek ziemi' cześć jako ogród owocowy gdzie rosną różne
drzewa, jak zimowe jabłka oraz inne, gruszki nawet czereśnie z Polski
od kolegi Józefa Stos z Okocimia górnego - Mieszka On w Krakowie, ale też
posiada dom na rezydencji swego Ojca w Okocimie górnym z dużym ogrodem
drzew owocowych i innych. Druga cześć jest na warzywa, co roku
produkująca ziarniaki, buraki czerwone, Kapustę, różne grochy na
tyczkach lub się pnące ta ziemi, dwa rzędy malin, czarne
porzeczki też dużo różnych kwiatów, nawet z Polski czułą
opieką córki Roseanny pielęgnowane oraz uprawiane, Dom mieszkalny ni
za duży, ale mały, ot tak rodzinny, mający obok do niego przyległy
budynek, co kiedyś była stajnia dla bydła a teraz zamieniony na
obszerny garaż oraz pomieszczenie na zbiory warzyw na zimę, różne
konserwy własnej roboty wina z owoców własnych. Dom jest wybudowany z
kamienia szkockiego, MURY są na nim, szerokie jest gdyby piętrowy, na
parterze są dwa pokoje, jeden duży 5 na 5 m. Obok był taki sam,
ale został podzielony na małą sypialnie i małą kuchnie,
2m na 5m.Obok prowadzi mały przedsionek do dość dużej łazienki
z ubikacją oraz drzwi do tyłu domu. Obok jest piec gazowy, centralne
ogrzewanie. Na przeciw kuchni, okna strona północna jest wjazd do garażu,
a duża cześć ziemi porośnięta kwiatami, To wszystko
jest otoczone kamiennym murem aż do głównej drogi 2m wysokim. Za
murem, na północ jest teraz porośnięty trawą. Tu też
jest wędzarnia na kiełbasy, bo ani Szkoci ani Anglicy nie znają,
takiej kiełbasy jak nasza, choć sami różne wyrabiają, ale
nasza uwielbiają. TERAZ jest pole i rzeka Eden, gdzie można łowiąc
ryby. Z parteru są drewniane schody i tu znów dwa duże pokoje i jeden
mały dziecięcy. Kilka stopni w górę, i to już na poddaszu są
dwa duże pokoje, jeden służy jako sypialnia na wypadek, a drugi
na wszelkie rupieci a jest ich różnych masa. Dach jest kryty dupkiem, to są
niby cienkie płytki z kamienia specjalnego skutkiem długiego czasu,
gwoździe przerdzewiały każdy jest przybity wiec Józek musiał
wszystko zerwać użyć nowy nierdzewne,. Każda strona dachu ma
po 2000 takich płytek, czyli 4000 razem, wiec duży ciężar..
W takim to domu Józek, co tylko ukończył ' tradycyjny
angielskiego stylu Bożego Narodzenia obiad a wiec ociężały
pożywieniem, jak również okazałym winem ugrzązł głęboko
w czerwonym pluszowym fotelu. Ciepło z kominka oraz wypite wino wpłynęło,
że się poczuł jak gdyby sam narodzony. Twarz stała się
bardziej czerwona jak zwykle z oczyma błyszczącymi dowcipem i odmłodzoną
wesołością dała Mu tchnienie gdyby, nowego życia, Po
prawej Jego stronie stało, jak co roku, pięknie udekorowane w kolorach
świateł drzewko, Różniło się od miejscowych, bo oprócz
błyszczących świecideł oraz kolorowych świateł
wisiały na nim jabłka, orzechy malowane, co w angielskich i szkockich
zwyczajach nie było znane i praktykowane. Pamięta te czasy, gdy tu
przywędrował w dzień Bożego Narodzenia poza drzewkami urzędowymi
nie było zobaczyć sądnych innych.
Dzisiaj jednak już jest inaczej prawie w każdym domu i urzędach,
choć sztuczne istnieją. Zmiany takie powstały po ostatniej
wojnie. Dawniej odizolowani od reszty świata zamknięci u siebie jak
ślimak w skorupie nie praktykowali takiego zwyczaju, ale nauczyli się
od tu będących żołnierzy w czasie wojny, jak Polaków,
Amerykanów, Francuzów, Czechów, którzy dali im te tradycje, co łatwo i
chętnie się_ przyjęły i bujnie teraz kwitną. Jedyna córka
ROSEANNA podała Mu butelkę piwa, która Jego kuzyn ZDZISŁAW
KRUPINSKI /jadać do Nowego Yorku wstąpił odwiedzić swoich
krewnych, Józek wziął butelkę ostrożnie do ręki gdyby
najdroższy w świecie klejnot/uniósł ręką do góry długo
przyglądał się naklejce OKOCIM. Zamyślony, uniósł się
myślami do owych czasów, gdy jako młody Chłopak z Rodzicami
obchodził dzień Bożego Narodzenia w OKOCIMIE MIEJSCA SWEGO
URODZENIA tych czasach już w listopadzie dzieci nawet starsi/razem w kuchni
wieczorami zajmowali się robieniem znanych ogólnie lub używając
własnych pomysłów ozdób na
Z
butelki przez Roseanne Mu podaną nalał do szklanki piwo.
Na
brzeg szklanki biała piana się rozlała.
Wspaniały
miły aromat, silny w pokoju wydała,
Podniósł szklankę bacznie oczami pod światło badał,
Jak
gdyby coś w niej zauważył i tym się zastanawiał ?
A
w niej burzliwe zrodziło się nowe życie,
Wpatrzony w nią przeniósł się w przeszłość myślami
a oczyma wodził.
Do tych stron gdzie ono zrobione było i gdzie się On urodził
Dojść do Okocimia górnego, wysiłku dużego potrzeba,
Ale będąc tam zdaje się już niedaleko do nieba,
Wszystko u Twych stóp, widok, dokąd sięgniesz okiem,
Bez względu jak patrzysz stojąc wprost, lub bokiem.
Widzisz piękno południa, dziwu jedna panorama,
Południowej" części Polski, pięknością widoków panorama,
Daleko można oglądać wpatrując się bystrym wzrokiem.
Piersi gdyby do oddychania powietrzem się prosiły.
W dużej ilości go pochłaniając bez małej siły,
Wesoło każdy się czuje wielkim wigorem do życia,
Tam miedzy ludźmi nie ma obłudy lub coś do ukrycia,
Na zachód dawna historia kraju w Bochni lub Wiśniczu,
Od wschodu natomiast Dębno, Tarnów Stary Wiśnicz,
z północy Brzesko, jak paź u króla nóg leży,
Patrząc dobrze w dal jeszcze coś cię uderzy,
Że można widzieć dokładnie nawet Wisły brzegi.
W prawo Mościcie, Tarnów i jego nowe bloki szeregi.
Tak
to jest OKOCIM górny, tam się urodziłem 8 lipca 1917,roku, gdy w
świecie rodziły się duże polityczne zmiany. Na skutek takiej
sytuacji u dziadka Józefa Adamusa ,wówczas administratora przyległych
wiosek przebywało rosyjskie wojsko z Syberii.
Ich żołnierze oraz oficerowie koleżeńsko byli usposobieni ku
Polakom. Urodziłem się w czepku ,wówczas znak szczęścia
,tak mówiono ,ale mając zaledwie kilka miesięcy nabawiłem się
zapalenia płuc, BYŁO źle z braku lekarstw już tak źle
że dziadek zrobił z desek małą trumnę i pomalował
sadzami z braku farb. Mama z rozpaczy w płacz, zauważyli to rosyjscy
żołnierze, wiec postanowili pomórz zawołali swego lekarza, który
po zbadaniu z całej wsi czosnek w wrzątku z
niego mnie
wykąpał dobrze i
rano byłem już
inny, na
drodze do
życia .POD
OPIEKA Józefa dziadka który
jak mama
opowiadała , bardzo lubił.
Ojciec
WIKTOR wówczas w wojsku austriackim w Wiedniu a ja pod opieką
matki i dziadka, po chorobie rozwijałem
się dobrze i zdrowo,
Dziadek szukał w
, gwiazdach treść
mego przyszłego
życia mocą która
miałem żyć oraz zdrowo. I TAK, W
DOMU GOSPODARCZYM
POD OPIEKĄ Matki dziadka
Józefa, mijały lata,
aż gdy
mając już
7 lat rozpoczął uczęszczać do
Siedmio Klasowej Szkoły w Okocimiu
górnym siostra Janka
opiekowała się
mną. Pamiętam
gdyby dziś, że w klasie pierwszej siedziałem w rzędzie
pierwszym ławek. Również ···············pamiętam
księdza który nas uczył bardzo wysoki oraz szczupły KRZEMIENIECKI tak się
nazywał umarł na płuca
w Szwajcarii . Pamiętam
············też że w klasie trzeciej byłem pupilem
pani Stohandlwnej później Skurnóg
i tą klasę
ukończyłem jako najlepszy
z nagrodą a
tez później
inne. Do dziś nie
wiem jak to mogło być, bo nie często zaglądałem do książek
natomiast pomagałem rodzicom w pracy a było jej dużo, jako że
gospodarstwo na rejon okocimski duże tak, że miejscowi nas nazywali
kmieciami.
Skutkiem
państwowej złej gospodarki warunki były fatalne. My Polacy płacili
trzy razy więcej za cukier, niż Anglicy ,którym Polacy sprzedawali a oni naszym cukrem świnie
żywili. GOSPODARZ ·········BYŁ marnie traktowany tak, iż
obojętnie ile gruntów posiadał, zawsze był w kłopotach
Będąc
młodym,ale logiczny, widziałem walkę mych rodziców o ciężki
byt, dlatego w mych granicach możliwości chciałem im pomórz.
Skutkiem takich warunków dużo czasu nie miałem na ślęczenie
nad książkami, ale mimo to nigdy nie byłem przy końcu listy
w nauce. Też nie byłem aniołem w klasach ostatnich szkoły,brałem
czynny udział w jej programie.,
3
Maj 11 LISTOPADA
To
ja przemawiał do rodziców dzieci lub deklamował. Pomagając
rodzicom przy gospodarstwie przeważnie pasałem krowy a w żniwa
przy koszeniu JUŻ tak bywało w Szkole że w soboty, w ostatniej
godzinie zbieraliśmy się w dużej sali szkoły, by trenować
śpiewaczy to do kościoła lub imprez których nie brak było w
roku. W jedną z takich sobót starsze chłopaki i ja rzucali
kamieniami, kto najdalej dorzuci. Na południe od szkoły stał dom
organisty pana Dzikowskiego ten kierunek wybraliśmy. Z domu tego było
okno na kierunek Szkoły z kuchni. Ja jeden tam właśnie dorzucił
okno rozbił a kamień wpadł na talerz jedzącego obiad pana
Dzikowskiego. Widząc to my chłopaki w nogi do sali na śpiew, pan
Stanisław Dyla zagrywał na skrzypcach Pani Kozakówna nauczycielka,
podawała tony na stroiku. Nagle drzwi się otwarły a w nich ukazał
się dyrektor, szkoły za Nim organista Dzikowski. Wściekły w
mowie dyr. Józef GOŁĄBEK krzykiem pyta, kto z chłopaków rzucał
kamieniami na kierunek pana Dzikowskiego domu. Nastąpiła długa
chwila ciszy, a On zdenerwowany krzyczy wyciągnę surowe kary, jeśli
winny się nie przyzna. Cóż miałem zrobić narażać
innych wiec się przyznałem. Zaraz wysłał mnie do domu, by to
opowiedzieć Rodzicom ,była to niełatwa sprawa lecz jedyne rozwiązanie.
Ojciec zapłacił za szkody ja też dostał porządnie
pasem, mocno i dobrze, mimo że Mama mnie broniła. Przyległy kościół
też ma swoją moją pamiątkę. Wybiłem w witrażu
małą szybkę, naprzeciw wielkiego ołtarza. Nie mając
takich wstawili zwykłą szybkę do dnia dzisiejszego widoczna. Co
My chłopaki mieli robić, gdy nie było miejsca na żadne
wyczyny sportowe, dlatego też prawie co dziennie egzekutor pan Stanisłw
Dyla za większe przekroczenia na
krześle w tyłek trzciną czasami aż l2 uderzeń mimo to
chcąc czy nie chcąc często coś było ,by karać. W
końcowym okresie mego pobytu w Szkole miałem dodatkowe zajęcie
czy to udział w Jasełkach, grając diabła, którego według
opinii dobrze grałem, ale też byłem i ministrantem w kościele.
Raz w niedziele podczas mszy św. obsługując zemdlałem przed
Wielkim Ołtarzem na oczach zebranych. Obecna pani baronowa matka właściciela
browaru OKOCIM, kazała mnie odwieść swym powozem do domu, miałem
szkarlatynę. Nadszedł upragniony czas tak się wówczas zdawało
ukończenia szkoły. Co teraz robić, stało się problemem
Mych Rodziców, i nadmiar Swych kłopotów z gospodarstwem? Stara baronowa
chciała mnie kształcić na księdza na Swój koszt. W tym celu
przysłała Swoją oddaną zakonnice do Rodziców z tą
propozycją na to moja Mama tak odpowiedziała Niech On sam zadecyduje o
sobie będąc starszym, na tym się skończyło. Baronowa
mnie lubiła była bardzo" pobożna, co roku w Swym pałacu
urządzała rekolekcje, Księża bywali z Krakowa z Zakonu. Mnie
i Piotra ZYDRON wybierała dla Ich obsługi. PIOTR ZYDRQŃ podczas
ostatniej wojny był telegrafistą, na łodzi podwodnej "ORZEŁ”,
która została zatopiona u wybrzeży NORWEGI. Przez dwa tygodnie,
codziennie musieliśmy być już w pałacu na 7 rano. Baronowa
Sama w kuchni dawała nam śniadanie tuż obok kaplicy, dużą
szklankę kawy i kromkę z masłem. Sama nas obsługiwała.
Na 19 wieczór też musieliśmy chodzić. Jak chłopaki młode
chodząc tam dosyć uważaliśmy by, czego niedozwolonego zrobić,
ale z czasem byliśmy siebie pewni? Mijaliśmy małe drzewko, które
miało rajskie piękne małe jabłka, Z początku to tylko
spoglądaliśmy na nie jak wilk na owce, aż pewnego ranka
postanowiliśmy trochę nazbierać, bo masa ich leżała na
ziemi i gniły. Ledwie doszliśmy do tylnych drzwi pałacu, baronowa
już na nas czekała i krzyczy, kto Was
Stronę opracował: Janusz Pajor. Zamieszczone na tej stronie wspomnienia Józefa Adamusa są częścią pamiątek rodzinnych bedących w posiadaniu E i J Pajorów.
Uwagi, sugestie i opinie kierować proszę na adres autora - mr.pajor@interia.pl