40-lecie matury zjazd absolwentów rocznika 1967

(wrażenia Joanny Wrońskiej/Chmielewskiej)

Przejechałam 600km, by spędzić jeden dzień wśród osób z którymi przeżyłam lata młodości, lata pierwszych wzruszeń, dramatów, lata pierwszego bicia serca, czyli młodzieńczej miłości, wspólnych obozów, wycieczek, ukrywanych przed rodzicami wagarów, prywatek. Wspaniali ludzie którzy w 1967r. zdali maturę w LO w Brzesku, teraz po 40 latach stateczni, dojrzali, pełniący odpowiedzialne funkcje, lub będący na zasłużonej emeryturze zjechali się z różnych zakątków Polski i całego świata.

Dzięki garstce prężnych osób osiadłych w Brzesku, w dniu 12 maja, 2007 przed "małym kościółkiem" o godz. 16 zgromadziło się ok. 70 osób. W tym właśnie kościółku odbyła się msza prowadzona przez naszych kolegów księży.

Ileż było całusów, uścisków i radości. Po paru minutach wzajemnej identyfikacji, wszyscy znowu mieliśmy po 18 lat. Przyznam, że trudno było mi skupić się na odprawianej mszy, z wyjątkiem momentu w którym wspomniano koleżanki i kolegów, których już nie zobaczymy, a jest to już 15 osób, oraz chwili w której wspomniano naszych tez już nieżyjących pedagogów, którzy niewątpliwie stanowili pewien niezapomniany folklor. Żaden bowiem z Nich nie był tuzinkowy i z każdym wiązały się jakieś zabawne historie. Po mszy tradycyjnie odwiedziliśmy Ich groby.

Później obejrzeliśmy naszą szkołę. Niestety ta chwila ścisnęła nas mocno za gardło. Miejsce naszych najwspanialszych przeżyć, pięknych bali, występów kabaretowych, teraz jest totalną ruiną. Smutno nam się również zrobiło, gdy nie znaleźliśmy już miejsca naszych ucieczek z lekcji, czyli tzw. drzewa królewskiego. Był to niestety ten smutny akcent naszego spotkania.

O godz. 19 w Pawilonie rozpoczęliśmy wspólne biesiadowanie przy suto zastawionych stołach (co było niezwykłym osiągnięciem organizatorów, gdyż składka na to spotkanie była niewielka). Zespół muzyczny dostosował repertuar do naszych lat i piosenki będące hitami 40lat temu dominowały.

Jakże się nie wzruszyć przy piosenkach Szczepanika , Czerwonych Gitar, czy Skaldów, jak właśnie wtedy słyszało sie cicho szeptane słowo 'kocham'. Odżyły dawne wspomnienia, dawne uczucia. Szkolne pary wyruszyły na parkiet i wydawało się, że czas się cofnął. W chwilach przerw szybko trzeba było łykać wiadomości co u kogo słychać, oglądać zdjecia rodzinne, wspominać historie z ławek szkolnych. Teraz po 40 latach dowiedziałam się, ze byłam platoniczną miłością kolegi, który tłukł mnie piórnikiem w głowę. Teraz po 40 latach wspominaliśmy lekcje astronomii i słynne "nu robaczku" prof. Złonkiewicza, czy cudowne wycieczki w góry z Werą, czyli prof. Brzezińską, która jako jedyna z grona pedagogicznego była z nami.

Wszyscy skakali, bawili się jak kiedyś, nikogo nie bolały nogi, kręgosłup, czy serce. Co chwile nas dokarmiano pysznym jedzonkiem. Nie wiem ile było alkoholu, ale mimo otwartego bufetu i stojących na stołach butelek nikt nie okazał się niezdatny do wspólnego skakania i wspomnień.

Wszyscy byli tacy eleganccy, kulturalni, dojrzali, jednocześnie tacy sami jak 40 lat temu. Przytulaliśmy się do naszych szkolnych kolegów jak za dawnych lat, mówiąc "to se ne wrati".

Wymiana adresów, telefonów, aż tu za oknem zrobiło się jasno i muzyce na sali towarzyszył głośny śpiew ptaków.

Jaka szkoda, że to już koniec, godzina 6 rano. Znowu całusy, pożegnania.

Dominowało jedno zdanie: "do zobaczenia za 5 lat jak dożyje". No cóż miłe chwile mijają o wiele za szybko, pozostają wspomnienia i zastrzyk na kolejne 5 lat. Moje postanowienie po tym zjeździe jest takie : nie dać się ugiąć życiu i za 5 lat znowu przyjechać już na 45 lecie.

Byłam wzruszona również naszym Brzeskiem i muszę przyznać że jest to naprawdę piękne miasteczko. Ponieważ nie mam już rodziny w Brzesku, zatrzymałam sie w hotelu August. Polecam ten hotel wszystkim turystom. Przemiła atmosfera, pokoje świetne, kuchnia tania i smaczna, a lokalizacja naprawdę urokliwa.

Oj długo nie zapomnę tego spotkania. Serdecznie wszystkich pozdrawiam

KURCZAK czyli Joanna Chmielewska

17 maja, 2007

 

Od autora portalu:

Autorem zdjęć jest Franciszek Ożegalski, także uczestnik zjazdu