Co poradzić gdy w kobiecie pęd do nart się budzi ?
Co poradzić gdy w kobiecie pęd do nart się budzi? Nic dziwnego w tym by było; gdyby nie ten budzik, gdyby nie te zżółkłe kartki z życia kalendarza; cóż kobietę pcha do przodu na lata nie zważa!
Ale to uparte
Ona chce poczuć na nogach ciężar butów, nartek; chłop wybija jej to z głowy ale to uparte! Jak zasiała w swym umyśle pomysł z Jaworzyny kiedy będąc na Sylwestra i śniegu pierzyny
przystroiły piękne drzewa, wymościły stoczek odtąd marzy, żeby jeździć na nartkach już roczek! Pobrzękuje coś nieśmiało; trochę ją zaś peszy siwy włos na głowie chociaż w środku to się cieszy,
że jej jeszcze chce się życia smaków popróbować więc dlaczego ma na nartach nie chcieć poszusować? Tak się w niej myśl ta kokosi, rozrasta, zaraża; ale mąż jej cicho liczy kartki z kalendarza!
Wywołała jednak aplauz planami w dwóch Markach co gromili Jurka wzrokiem; rzekli: „ przestań sarkać! Ania jeździć będzie bo chce; i ma silne nogi ty jej tego nie zabraniaj, bądź wsparciem niebogi!
Wziął do serca słowa kumpli: „kto nie z nami –przeciw” i zasiada na Allegro po witrynkach leci! Chce swej żonie kupić kurtkę taką co nie moknie, co oddycha więc nie pocisz w niej się już okropnie!
Wygrać z nią trudno
Jakieś włókna, srebrne mikro, szycia i klejenia; jak to dobrze, że potrafił zmienić punkt widzenia! Po co przeciw być kobiecie gdy wygrać z nią trudno, trzeba umieć jej nadskoczyć; beczka soli studnią;
i kobiety tak do końca nie zna ni małżonek; sztuką gdy potrafi za swe; wziąć mrzonki szalone, kibicować jej zachciankom chociaż się krew burzy lecz pomysły jej sprawiają, że czas się nie dłuży!
Nie mówiła słowa więcej, nie cisnęła wcale; on się zajął wszystkim pięknie; szybko niebywale! I pożyczył buty, nartki, Dany czapka, kijki; i już jadą do Jaworek bez żadnej nawijki!
Wszyscy wiedzą Ania jedzie na narty w tym wieku; uwag zatem dają wiele: uważaj człowieku, ty Jureczku jej nie zmuszaj, broń Boże nacisku choćbyś cały drżał o Anię uśmiech miej na pysku;
i masz chwalić jej postępy choćby ich nie było i pamiętaj, że na łączce oślej ma być miło! Niech nie będzie jak z tą jazdą po zdobyciu prawa i przypomnij sobie teraz jak to ważna sprawa;
bo zniechęcić żonę łatwo; widzisz auta nie chce, i nie słuchaj intuicji co ona ci szepcze, tylko słuchaj mnie narciarza, przyjaciela domu i nie wołaj do niej z dala, że się boisz złomu,
może sobie nogę skręcić, zwyobijać boki; wskaźnik twojej cierpliwości ma być wciąż wysoki! I nie pozwól jej szarżować; gdyby ją tak wcięło bo przewidzieć dzisiaj trudno jak bardzo ją wzięło!
I pamiętaj pierwsze kroki kończą się na pupie; wtedy wstrzymaj okrzyk chłopie i uśmiechy głupie; ” nie mówiłem; nie tak łatwo jak ci się wydaje” tylko podaj rękę żonie niech ze śniegu wstaje!
Jurek przestróg bagaż spory zabrał do Jaworek ale i tak sobie myślał, że to wszystko chore! Dobrą jednak robił minę, przyrzeczenia składał ale myślał: dobrze żeby może śnieg wtedy nie padał?
*** Pojechali do Jaworek, radość w sercu drzemie; chociaż dziwnie Ani trochę lecz dlaczego; nie wie? Przecież chciała i chce jeszcze; lecz trema się wkrada, dobrą minę robi jednak i buty zakłada!
Wszyscy udział biorą
Ej! Zakłada! Zakładają; wszyscy udział biorą, Ania trwa w postanowieniu: ”nie, nie jestem chorą to, że chce mi się spróbować, cóż to szkodzi Boże, że się teraz pomysł zrodził to i lepiej może;
bo rozwaga równo z wiekiem do głowy przychodzi możliwości były inne gdy byliśmy młodzi. Kiedy dzieci w kamienicy spać poszły już wszystkie Ania brała parę łyżew ze swoim braciszkiem.
Ona starsza
W korytarzu łyżwy stały ona starsza, on był mały; wymykali z domu się zawsze ukradkiem wywodziły dzieci w pole ukochaną matkę,
że Stasiu malutki i chce za potrzebą, a że tam mieszkali z brodatym Kostrzewą i braciszek Stasiu bał się go jak ognia; Ania szła przed Stasiem, świeca jak pochodnia
znaczyła im drogę, do tego momentu aż doszli tak grzecznie do domu zakrętu! Wtedy już mamusia nie widziała dzieci, nie bała się o nich; Ania świeczką świeci!
Zajęła się czymś tam; czym zajmują matki a po łyżwy poszły ukochane dziatki! Lepiej było złapać prawą łyżwę z butem; łatwiej po ulicy lodem grubym skutej
było smykać prawą ;odpychając z lewej zawsze Staś miał prawą; czemu tego nie wie! Nieświadoma mama spuściła ich z oczu a oni na łyżwach, jak się człowiek spocił ,
a jak się zamoczył to lód marzł na plecach jakby się wydało to by była heca! Nie dla biednej Mamy nocne eskapadki szczęściem się obyło/ poza jedną /wpadki !
Jeździ Stasiu jeździ, jeździ i Anulka smykają na łyżwie po małych podwórkach, po ulicy także próbują szusować aż tu nagle zaczął samochód hamować!
Za nimi kierowca jedzie pomalutku zaczęli uciekać każde na swym butku! Biegiem kuśtykając spylali do domu, żeby nie powiedział kierowca nikomu,
że się dwoje dzieci bez opieki plącze; matki by spoczęło już oko karzące na Anulce starszej; bo jej przecie wina że wzięła na łyżwy jej młodszego syna!
Bo kto na ulicy robi lodowisko? Żadne tłumaczenie; lanie i to wszystko! Udało się uciec, dopaść korytarza i Aniele Stróżu Anulka powtarza,
żeby tylko zdążyć zdjąć łyżewkę z nogi nim mamusia wyjrzy za ich domu progi; bo by się wydało, że nie do wygódki Stasiu z Anią poszedł jak ma z łyżwą butki!
****
Potem Stasiu dostał łyżwy- ale był panisko! Jak pożyczyć Ania chciała robiła zań wszystko! I zadanie i rysunki i domowe prace ; honorowa być musiała; pożyczam to płacę !
Jeszcze zależało od humoru Stasia czy łyżew pożyczy; wtedy dobra nasza! Kiedy miał trudniejsze napisać zadanie swym łaskawszym okiem spoglądał na Anie,
składał propozycje, targował i zbijał; głośno przy tym było, mama brała kija! Zwykle zamykała groźbą kija wszystko: Aniu pisz zadanie, Staszek lodowisko!
*** Takie to wspomnienia budzą się dziś w Ani. i takich jej marzeń umysł jest skarbnicą! Teraz nadszedł moment; stoi w ferszalungu! Marzenie o nartach jest dziś gołębicą
Stanęła na Jaworek stoku
co się wznosi w górę wieszcząc światu lotem, że stanęła Ania na Jaworek stoku, że realizować będzie swe marzenia, które w niej odżyły na powrót od roku !
„Na odwagę Aniu”- ktoś tam szepnął cicho Może byś talentu łyknęła kielonek ; ale Ania nie chce dopalacza przyjąć; z aprobatą patrzy na nią jej małżonek!
Ale Ania nie chce dopalacza przyjąć
Wprawdzie im Teresa z Jaworek mówiła o gościu co w pionie nie mógł trzymać kroku, za każdą wywrotką nim się podnieść starał łapał za piersiówkę w kieszoneczce z boku!
Pęd tak nieodparty miał do szusowania; jeździć się nauczyć to trzeba talentu! Jak mu szus nie wyszedł, miał rekompensatę dobrą; bo też robił dość dużo zakrętów!
Ania zaś się broni przed talentu dozą , nie chce wspomagania bo chce mieć kontrolę; Mówi -ja na trzeźwo doznań chce doświadczyć a jak się już zmęczę to sobie pozwolę!
*** No i rusza w samych butach; zdziwienie na twarzy bo wydają się tak lekkie- u innych narciarzy! Nie przejmuje się tym jednak ”trening czyni mistrza” i udaje się bez nartek tam gdzie górka niższa!
I udaje się bez nartek
Tu przypina narty butom z pomocą Danusi bo pierwszy raz przecież dzisiaj ktoś jej pomóc musi !
Pierwszy krok na śniegu
I jest moment wiekopomny, pierwszy krok na śniegu dzięki kijkom może nadać nartom cel ich biegu! Andrzej klęczy, się szykuje, kamera gotowa; Jurek stoi też się patrzy, nie mówi ni słowa!
Ania czując ciężar spojrzeń wie, że się zaczęło ale przecież rzec nie może :”chyba mnie pogięło !”
Chyba mnie pogięło
Nie pokaże za nic w świecie, że się trochę dyga zwłaszcza, że oczko kamery bladym światłem mryga! Andrzej krzyknął :”nie tak miało być dzisiaj na stoku; Ania przecież miała leżeć już przy pierwszym kroku!
Na tom przecież się szykował, po co ta kamera? I aparat foto wziąłem; na nic to cholera; bo ta się tu nie wywraca, trzyma pion i kije nawet mówi, że talentu się też nie napije!
Taką radość miałem przeżyć widząc jej wywrotki; jak się grzebie i ponosi, jak jej mokną portki! Idę zatem sam na wyciąg; tu nie będzie niusa „ Ania istnieć już przestała dla oczu Jędrusia!
I została Ania sama; rozgląda po łączce czy są jeszcze inne panie także raczkujące ? Czy się sama tu przed sobą na śmieszność naraża trwa dalej w postanowieniu :”że nic jej nie zraża”
I głęboki oddech bierze, kijki wbija oba nogi chce przestawić dalej lecz czynność jałowa! Nie tak, nie tak! Przecież sposób na to człek wymyślił żeby tylko znowu tutaj chłopaki nie przyszli !
I obraca się powoli prostopadle stoku, i już idzie powolutku w górę krok po kroku ! Doszła nawet się nie męcząc; jak na nią wysoko, rozejrzała się dokoła czy ma ktoś nań oko ?
Nie widziała, żeby ktoś tam przyglądał się z dali przekręciła się powoli; na krechę w dół wali! I pamięta tylko o tym, że to jej marzenie, nic to kiedy padnie i stłucze siedzenie;
Ośla łączka prawie całkiem płaska
byle tylko nie złamała swoich kruchych kończyn bo by się sen o narciarstwie bardzo szybko skończył ! Ale by to było śmiechu co nie miara dlatego się Ania zjeżdżać wolno stara!
No trochę przesady jest w tym przyznać musi bo zjeżdża powoli choć ją szybkość kusi; ale ośla łączka prawie całkiem płaska i dlatego Ania o glebę nie praska!
Dodać chce szybkości
Dodać chce szybkości na swej zjazdu trasie, odpychanie kijkiem nie na wiele zda się ! I tak sobie Ania w dół, w górę z powrotem tyle razy ile zechce; ile ma ochotę!
Nikt jej nie przymusza, robi to co zechce , świadomość tej chwili ambicje jej łechce, przecież nie każdemu w tym wieku się zdarza pominąć pożółkłe kartki kalendarza,
założyć na nogi buty no i narty jeszcze na ten temat pozwolić na żarty, i chcieć się wywracać, wstawać i gramolić to tylko blondynka może se pozwolić!
Co jej tam spojrzenia ludzi co są obok, cieszy ją pochwała, Dany dobre słowo, i Jędrusia doping, że idzie jak burza i chodźże na wyciąg ,co Danusię wkurza !
To Ci się nie uda choćbyś ją tak kusił i Ty jej nie zmusisz; jakżeś mnie przymusił! Pewnie byś ją wywiózł, postawił na stoku i zrobił jak ze mną w głupawym amoku!
Pchnąłbyś ją za plecy, nie patrzył gdzie fika; teraz zejdź mi z oczu! No szybciutko znikaj!
I tak powolutku Ania lekcje bierze, i myśli z uśmiechem-„ sama w to nie wierzę że jestem ,gdzie jestem ,i narty na nogi? Jednak marzyć warto i brać przeszkód progi
Ważne nie przestawać, dążyć ku marzeniom; One tylko nasze, życie w piękne zmienią!
Anna Gaudnik 20.02.2009 |