Nie chowaj babci dowodu

 

Wybiegnijmy myślami w nie tak znowu odległą przyszłość. Nadchodzi siódmy czerwca, dzień wyborów do parlamentu europejskiego. Wiosna, zielenią się drzewa, rozkwitają pąki białych róż i śpiewają o miłości szare słowiki. Słyszysz je, ale ich nie widzisz, bo prawdziwa miłość jest cicha i niezauważalna. Nie paple, nie puszy się jak paw i papuga.

 

Wyobraźmy sobie tę wyborczą niedzielę i wyobraźmy sobie w jej poranek taką rozmowę.
- Wnusiu kochany, a nie wiesz ty czasem, gdzie mój dowód?
- A po co ci, babciu, dowód?
- A chciałam iść zagłosować na wybory.
- Wiem, babciu, wiem, zaraz ci przyniosę!

 

Wnuczek szybko pobiegł do pokoju i wyciągnął spod szafy babci dowód. Zakurzony był, zapomniany, leżał tam schowany przez wnuczka od ostatnich wyborów. Babcia nie mogła iść wtedy głosować. Wnuczek dobrze pamiętał, jak babcia szukała przed poprzednimi wyborami dowodu, rozpłakała się w końcu i było mu teraz przykro. Wytarł zakurzony dowód i bez słowa podał babci.

 

- Dziękuję - powiedziała cicho. - Dlaczego mi go wtedy schowałeś?
- Głupota, babciu - odpowiedział zawstydzony. - Głupota i bezmyślność. Posłuchałem złych ludzi, ale to było dwa lata temu, od tamtego czasu dorosłem i zmądrzałem. Powiesz mi, babciu na kogo będziesz głosować?
- A jak ci powiem, to nie schowasz mi znowu dowodu?
- Nie, babciu, przeciwnie, może nawet zagłosuję tak samo. Tyle, babciu, przeżyłaś, wycierpiałaś, tyle wiesz o życiu, nie dziwię się, że w Niemczech mówią na babcię, duża mama, Grossmutter. Kocham Cię, Babciu! - wykrzyknął wnuczek na koniec.

- Ja ciebie też kocham, modliłam się, żebyś przejrzał, zrozumiał - babcia otarła spływającą po policzku łzę. - Czcij ojca i matkę swoją - pamiętasz jeszcze, które to przykazanie?
- Chyba czwarte - odpowiedział wnuczek niepewnie, a potem pomógł się babci ubrać i poszli razem głosować. Przed lokalem wyborczym spotkał koleżankę, która prowadziła do wyborów swojego dziadka. Uśmiechnęli się młodzi sympatycznie do siebie.
- Widzę, że i ty zmądrzałaś - powiedział chłopiec.
- Lepiej późno niż później - przytaknęła koleżanka.
- I lepiej później niż wcale - dopowiedział jej dziadek, stary wiarus Legionów Piłsudskiego.

 

Wyobraźmy sobie taką rozmowę w wyborczy, niedzielny poranek, a kiedy on nadejdzie, zamiast chować babci dowód, idźmy i zagłosujmy solidarnie całymi rodzinami.

 

I jeszcze jedno! Może komuś z Was to co napisałem wyda się naiwne, proste i dziecinne. Tym przypominam słowa wielkiego, polskiego patrioty, poety, Cypriana, Kamila Norwida, że nasza mowa powinna być prosta, bez światłocienia. Tak, powinno znaczyć TAK, a nie, powinno znaczyć NIE. Wszystko, co jest ponadto od złego pochodzi.
 

Andrzej Jarosz