Świąteczne porządki

 

Święta są okazją; gdy sumienie rusza,
a kobieta okiem  dom swój omieść musi
i potem do dzieła bierze się już z werwą;
mnie to nie dotyczy; mnie to nic  nie kusi!

Mówię sobie :”jutro! Jutro; mówię:” jutro!
I czekam cierpliwie aż przyjdzie ochota!
Tak mi ciężko zacząć bo nie wiem od czego;
przywala ogromem mnie swoim robota!

Poddaję się jednak  gdy padają słowa:
„Wyrzucę sam wszystko; z tym problemu nie ma;
nawet wolę, żeby przy tym Cie nie było,
bo wiesz, że sprzątanie Twoje to jest ściema?

Wszystko ci potrzebne, tego nie wyrzucaj,
ta półka to wspomnień twoich jest siedlisko,
jak ciebie nie będzie to migiem posprzątam;
do kosza na śmieci ja mam bardzo blisko!

Zaczynam od strychu, żebyś jasność miała;
bo tu się zatrzymał czas w dwudziestym wieku ..
‘Niech Cię Pan Bóg broni, nic ruszać nie można
i nic ci wyrzucać nie wolno człowieku!
 

 

Już tam idę z wami, żeby pudła chronić;
wandali rodzinnych wstrzymać dewastację,
która pochłonęłaby moje wspomnienia;
każdy kto ma  duszę  to mi przyzna  rację!

I zaczynam pudła otwierać powoli
przedarłszy się do nich przez liczne przeszkody
a to stary fotel, to rowerek mały;
i wracam do czasu gdy człowiek był młody!
 

 

Malutkie jak piąstka czapeczki  z hafcikiem,
koszulka z batystu, niebieskie rajstopki;
i kapka  z koronki, kocyk w małe misie,
dresik bawełniany w duże, żółte kropki.    

Już  na spacer idę pchając mały wózek,
i widzę znów uśmiech na krąglutkiej buzi!
Gdzie ten czas się podział przemknąwszy tak szybko?
Ja już podstarzała, chłopcy tacy duzi ?

„Mamo, pospieszże się; tempo coś osłabło”
-pokrzykuje z boku syn co strych też sprząta;
„Nie rań mi pośpiechem serca drogi synku;
zajrzeć muszę przecież do każdego kąta!

Tam moje wspomnienia zamknięte są w pudłach;
jak wieko otwieram to wszystkie jak żywe
wracają w obrazach, głosach i szczebiocie
bo to były lata naprawdę szczęśliwe!

Zamykam już pudło z pamiątkami w środku
Podpisuję” ważne- nie wolno wyrzucać „!
Syn z uśmiechem patrzy, szanuje decyzję
nie tylko dlatego by mnie nie zasmucać!

Chcę wierzyć, że jemu na rozsądku strunach
sentyment też wygrał muzykę przeszłości;
świadczy o tym uśmiech nostalgią ozdobny
i rozmowa z matką, która go nie złości!
 

 

Pośród zakurzonych walizek i toreb
wróciłam z przeszłości na głos tuż nad uchem:
„Mamo co z tym zrobić, wyrzucę to także „
-patrzę a on trzyma w swych rękach poduchę!

„Toż  to moje wiano! Matczysko ciułało,
żeby wywianować swą córkę jedyną!
Popatrz, że syneczku, rozglądnij po strychu
jeszcze za puchową kołdrą czy  pierzyną!?

Oj pamiętam dobrze; jak po wsi Okocim
Mamusia za pierzem dość się nachodziła;
zbierała po trochu niczym złote runo;
aż w końcu  poduszkę i kołdrę zrobiła

by wybranek córki nie wziął bez wyprawy;
żeby jej nie „ciukał”, że wziął se biedotę;
to po to ta kołdra i po to poduszka;
prześcieradła, poszwy dokupiła potem!

Niestety i kołdry i poduszki z puchem
uratować mi się tym razem nie dało ;
„ Synku na poduszce byłeś jak kruszynka’..
argumentów jednak zebrałam za mało!
 

                            ***

 

I znowu powracam na regał  z książkami
i kolejne  pudło otwieram sprzed laty;
ponownie rozczula mnie ich rozmaitość
i „Ania z Avonlea” i „Kubuś Puchatek”!
 

 

 

Jak można się pozbyć książki tak po prostu?
Tak zdjąć ją z regału i wrzucić do kosza ?!
O nie!  Nie pozwolę wyrzucić mych wspomnień
Dzięki nim to czuję, że jestem dziś młodsza!

I  znów się udało tym razem sposobem;
powiedziałam;” książka to cześć mego ciała;
jak mi ją wyrzucisz; to tak jak bym ja Tobie;
synu mój to rękę, to głowę urwała!
 

                                  ***

 

Kolejne pudełko skrypty i notatki,
rękopis mej pracy o Sambucus Nigra,
jakie luźne kartki z grą w kółko i krzyżyk
po trzydziestu latach już nie wiesz kto wygrał!

Ale kartka leży między stronicami
przez lat gdzieś trzydzieści albo trochę więcej;
teraz ją odkryłam z biletem z Bułgarii 
i już mnie rozterka jako zwykle męczy!

Bo jak mam wyrzucić ten bilecik z Sofii?
Kiedy to za czasów studenckich tam byłam
i w jednej bułgarskiej aptece: a jakże;
studencką praktykę w zawodzie odbyłam!

I ten to pożółkły mi bilet przypomniał
wędrówki po Sofii z małą mapką w ręce;
tylko ten kto serce  ma na swoim miejscu
wie; no i rozumie, że się strasznie męczę!


                               ***
 

Dalej, dalej, dalej -słyszę zbyt wyraźnie-
- z takim tempem to nas wigilia zastanie;
a przecież to Święta  Wielkanocne tuż, tuż
o czym chce przypomnieć delikatnie mamie!

Co to jest za relikt ?!  Cóż to jest u licha!?
Jakieś kable, wtyczka trochę flaneliny?
Przyglądam się temu tak samo zdziwiona;
i w głowie mi  świta! To kocyk babciny!

Kocyk elektryczny, urządzenie stare,
na które nie każdy mógł pozwolić sobie ;
na świecie cię jeszcze nie było mój synu
a nawet  nie myślał nikt wtedy o tobie!

A   Babcia już  miała kocyk elektryczny!
Możesz mi uwierzyć to nie byle gratka,
jak jej zimno było to rozgrzać się mogła
kładąc ciepły kocyk na zmarzniętych gnatkach!

To może jej dajmy; teraz jej wciąż zimno;
będzie się cieszyła Babcia; jak znam życie!
Pomysł zarzucony już w samym zaraniu!
A jak by ten kocyk miał jakieś przebicie?

I kocyk wnet zajął miejsce w dużym  koszu,
Babcia o tym czynie nic wiedzieć nie może;
przypomnieć też o nim  sobie nie powinna
bo w przeciwnym razie będzie z nami gorzej!

 

                         ***
 

I tak to  sprzątanie przedświąteczne budzi
wspomnienia, refleksje, czasem radość wielką;
wszystkie one razem uśpione na strychu,
wszystkie są pamięcią zamkniętą w pudełkach.

Wystarczy kurz strzasnąć, otworzyć i zajrzeć;
ktoś mówi, że czasu cofnąć się już nie da;
może to i prawda, choć mnie się udaje! 
No ale bez strychu? To byłaby bieda!


Anna Gaudnik

kwiecień 2011