Święta
Święta; więc pośpiech, przygotowania kręcisz się, stajesz; znów biegiem i myślisz jakie te święta będą ?Z deszczem, po lodzie, ze śniegiem? Zamykasz oczy, stajesz się dzieckiem; wspomnień odległych pamięć nie maże, a wyobraźnia przeniesie wszędzie, gdziekolwiek ty jej rozkażesz !
Wracasz więc w przeszłość, błądzisz w niej chwile, widzisz obrazek znajomy
znów ta ulica,
znajomi ludzie i te podwórka; te same domy.
|
Dzieci się kręcą w malutkiej kuchni, piec duży stoi w kącie kaflowy; na nim się sagan panoszy duży, w kubku herbatka, sok malinowy.
Zimno w pokoju, choć piec tam stoi; nie pali w nim jednak matczysko; pensja pocztowca nie wielka przecież; serek, jajeczko ze wsi to wszystko! Najpierw saganem grzeje pierzyny nim dzieci wskoczą do łóżka, to trochę milej się przez to zrobi jak się rozgrzeje kołdra, poduszka!
A dzieci siedzą z mamą przy stole; na nim bibułki, papierki; gama kolorów tak rozmaita; niestety -zwykłe cukierki! Ale ubrane zostają w piękne złotko i papier strzępiony; zawisną takie strojne, bogate na leśnym chojaczku świerkowym!
Przez cały adwent w cieplutkiej kuchni istny festiwal miłości: nawet gdy dzieci się przepychają mama się na nie złości! W tej kuchni była wspomnień wytwórnia do nich wciąż jeszcze z radością wracam; a teraz w domach piękne choinki, zabawki chińskie; bo przecież praca!
Która z nas matek; robi zabawki z kartonu, słomki, bibuły? Ja mam zabawki starsze ode mnie do dzisiaj się nie popsuły! Tam jeszcze trzyma klej co robiony był z kasztanowej mączki; a cięły bristol, złotko, bibułę czyjeś dziecięce rączki!
Tatuś nam zawsze rano w Wigilię choinkę oprawiał w stojaczek, przynosił z pola, z śniegu otrząsnął a ja mówiłam:” choinka płacze”! Bo krople wody na szpilkach skrzyły zapach wypełniał pokoik, stuknął siekierką w żelazny stojak;„Można ubierać; choinka stoi!”
Kiedy na niebie gwiazda zabłysła choinka stała ubrana; błyszczały na niej bańki, sopelki, we włosy srebrne cała zmotana. A między włosy wpiął tatuś świeczki; takie zwyczajne woskowe, uchwyty stare łapały gałąź; co roku miały być nowe!
A święty Florian czuwał nad wszystkim, nad każdym płomykiem świeczki! Raz tylko spuścił z oka choinkę; spłonęła cała a nią banieczki! I od tej pory drucik co związał małe żarówki ze sobą; białe, zielone i fioletowe był teraz drzewka ozdobą!
|
Ach jaka radość kiedy druciki wkładało się prosto do gniazdka! Lampki błysnęły tak kolorowo, świeciła na niebie gwiazdka! Ale ta radość nie trwała długo; żarówki świeciły i grzały! Dlatego włosy anielskie srebrne czasem się też przypalały!
Mama cieszyła się kiedy w końcu przepalił żarówek się rządek; choinka stała w kącie bezpiecznie, w pokoju cisza, no i porządek! Takie wspomnienia śmiech wywołują na twarzy dziś przecież dojrzałej; bo to, że biednie nam wtedy było; nieszczęścia nie było wcale !
Wcale mi w oku łza się nie kręci jak wspomnę kiedym jak dziecko szła zaglądając do wszystkich okien ulicą do dziś Brzezowiecką! Piękne choinki zerkały zza szyb, błyszczały światełka żarówek i czekoladki wabiły „spaśne” a u nas trudno ; cóż! Parę krówek!
Ale jak fajnie zjeść było dropsa co to udawał trufelka, albo iryska z sezamkiem w środku czy to różnica dla dziecka wielka? To wszystko pachnie do dziś świętami, ten śnieg co skrzył się nam pod stopami, i te roraty tak wcześnie rano a dzieci przecież nie oszczędzano!
Żeby roraty były wieczorem? !Nie !To by nie miało uroku! I nie szło dziecko gdy było chore; a tak do mamy równało kroku! A na pasterkę w tym dniu szczególnym szli wszyscy domownicy. Kościół nie mieścił swoich parafian więc w zimnie stali aż na ulicy!
Czasem pijaczek jakiś dołączył; splatane myśli i nogi, i śpiewał głośno swe „Alleluja „zamiast, że w „żłóbku Jezus ubogi”! Taki był klimat brzeskich świąt piękny, każdy zachował z nas inną cząstkę. Odeszły w przeszłość święta z dzieciństwa wspomnienia mamy dziś- na pamiątkę!
W tym dniu życzliwość skraca nam drogę, i bliżej jest nam do człowieka; puste nakrycie na naszym stole na spóźnionego wędrowca czeka. Ilu z nas jednak; kiedy usłyszy pukanie do drzwi wejściowych; wstanie od stołu i widząc Biedę; szeroko drzwi przed nią otworzy?
I powie: „ogrzej przy naszym stole dłonie i serce zziębnięte i zapamiętaj te drzwi by trafić; one nie będą zamknięte!”
Może utopią jest ten obrazek, może naiwne ? Nie wiem! Ale na pewno wiem to, że zacząć; powinnam najpierw od siebie!
|
Anna Gaudnik 23 grudnia 2010 r.
|