Historii piłki ręcznej w Brzesku Próba przypomnienia
Za oficjalną datę powstania tej dyscypliny sportu przyjmuje się dzień 29 października 1917 roku, kiedy to Max Heiser opublikował zasady gry. Zakładał, że miała to być gra dla kobiet, bardziej dla nich odpowiednia, niż nowo powstała wówczas „męska” piłka nożna. Jednak już w 1919 roku dzięki Carlowi Schelenzowi wprowadzono takie przepisy, aby i dla mężczyzn ta gra stała się atrakcyjna. Rywalizowano w zespołach 7- i 11-osobowych.
Do Polski
piłka ręczna trafiła za sprawą internowanych w 1917 roku w Szczypiornie
(obecnie dzielnica Kalisza) żołnierzom Legionów Polskich, którzy zaczęli
w nią grać m.in. dla podtrzymania kondycji fizycznej. Stąd nazwa
„szczypiorniak” lub czasem używana „szczypiórniak”. Do Brzeska szczypiorniak trafił za sprawą pana mgr. Kazimierza Orlewicza, absolwenta krakowskiej Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego (dzisiejsza AWF), który, związawszy się rodzinnie z Brzeskiem, rozpoczął propagowanie tej gry wśród uczniów Szkoły Podstawowej nr 1, przyjmując posadę nauczyciela wychowania fizycznego. Był rok 1959. Piszę ten tekst po blisko 50 latach od momentu pierwszego wzięcia do ręki szczypiorniakowej piłki i dlatego proszę o wyrozumiałość, jeśli przekręcę fakty, podam złe daty, zniekształcę lub pominę czyjeś nazwisko. Niestety, nie udało mi się dotrzeć do dokumentacji szkolnej czy klubowej, ponieważ takowa się nie zachowała (nie dysponuje nią ani Dyrekcja Gimnazjum nr 1 - posiada kronikę byłej Szkoły Podstawowej nr 1), ani władze Okocimskiego Klubu Sportowego (taką informację uzyskałem od obecnego prezesa OKS pana Józefa Gawendy), do dnia dzisiejszego nie mam też żadnej informacji z Sekretariatu Zarządu Głównego ZPRP, do którego się zwróciłem z prośbą o sprawdzenie, czy nie zachowały się w ich archiwach jakieś dane o sekcji piłki ręcznej w Brzesku. Zatem będę bazować na własnej pamięci, wspomnieniach pana Kazimierza Orlewicza i tego, co z rozmów z brzeskimi kolegami z byłej drużyny udało mi się zapamiętać. Zamieszczone zdjęcia pochodzą w zdecydowanej większości z prywatnego archiwum pana Kazimierza Orlewicza (serdecznie dziękuję za ich udostępnienie), kilka jest moją własnością. Jak już wcześniej wspomniałem, wszystko zaczęło się w roku 1959. Byłem wtedy uczniem 6 klasy, wtedy jeszcze 7- klasowej, Szkoły Podstawowej nr 1. Na lekcjach wychowania fizycznego najczęściej graliśmy w „zośkę”, „nogę” lub modnego wtedy palanta. Wszystko to działo się na placu pomiędzy budynkiem szkoły (nie było jeszcze przy niej sali gimnastycznej) oraz tzw. harcówki (zakończyła „żywot” w tym roku). Wraz z przyjściem pana Orlewicza lekcje wychowania fizycznego nabrały zupełnie innego wymiaru, a mianowicie: zaczęły obowiązywać stroje sportowe, pojawiła się nieznana do tej pory rozgrzewka przed przystąpieniem do jakiejkolwiek gry, na lekcje zaczęliśmy chodzić do nieodległego Ogródka Jordanowskiego, bo tam było boisko z bramkami (boisko i bramki o wymiarach zbliżonych do obowiązujących w piłce ręcznej). Nadal grywaliśmy w piłkę nożną i palanta, ale coraz częściej w nową, nieznaną dotąd grę: szczypiorniaka. Wkrótce właśnie ta gra stała się dominującą a dzięki umiejętnościom pedagogicznym pana Kazimierza szybko przyswoiliśmy sobie przepisy obowiązujące w tej dyscyplinie sportu. Pierwsze mecze rozgrywaliśmy, oczywiście pomiędzy klasami własnej szkoły, ale już wkrótce pojawił się inny przeciwnik; drużyna z tzw. szkoły żeńskiej (była Szkoła Podstawowa nr 2, mieszcząca się w tym samym budynku co „jedynka”). Jak sama nazwa wskazuje, w ówczesnej „dwójce” prym wiodły dziewczęta (jeszcze wtedy nie grały w piłkę ręczną, przynajmniej w Brzesku), ale znalazło się tam kilkunastu niezłych w szczypiórniaku chłopaków, z którymi grywaliśmy ze zmiennym szczęściem. Wkrótce, widząc rosnące zainteresowanie piłką ręczną w szkołach nie tylko w Brzesku, ale i w całym kraju, władze włączyły ten sport do zawodów międzyszkolnych oraz spartakiad na różnych szczeblach rozgrywkowych. Wspomniałem już wcześniej o zawodności pamięci: czy prezentowane poniżej zdjęcia przedstawiają uczestników jakichś rozgrywek międzyszkolnych? Może ktoś pamięta tamte czasy i zechciałby podzielić się z nami swoimi informacjami. Kto rozpoznał nie wymienionych przeze mnie uczestników tamtych zawodów? Nie pamiętam dokładnie, ale w roku 1961 lub 1962 Okocimski Klub Sportowy „wzbogacił się” o jeszcze jedną sekcję sportową: sekcję piłki ręcznej. Została zgłoszona do Związku Piłki Ręcznej i mogliśmy przystąpić do rozgrywek. Ze względu na nasz wiek zaczęliśmy rozgrywki w grupie młodzików i juniorów, przydzieleni przez władze krakowskiego Związku do odpowiednich grup. Czy to właśnie pierwsi młodzicy i juniorzy Okocimskiego?
Od lewej: Władysław Krzyński (pierwszy kierownik sekcji z ramienia Klubu), Jacek Filip, Adam Mańka, Andrzej Stolarczyk, Andrzej Baczyński, Stanisław Kural, Roman Krzyński, Wacław Zych. Z arch. Kazimierza Orlewicza
Od prawej: Marek Grabania, NN, Jacek Filip, NN, NN, Mieczysław Drużkowski, Marian Baczyński, Jerzy Mańka, Jan Ścibior, Andrzej Habryło, Edward Ormiański. Z arch. Kazimierza Orlewicza
Stoją (od lewej): NN, Adam Marecik, Marian Baczyński, Adam Mańka, Zbigniew Głuszak, Wacław Zych, Janusz Witowski, Roman Krzyński, Klęczą (od lewej): Stanisław Stelmach, Ryszard Musiał, Andrzej Baczyński, Stanisław Kural, Jacek Filip. Z arch. Kazimierza Orlewicza
Stoją (od lewej): Wacław Zych, Adam Mańka, NN, Marian Baczyński,Florian Filip (nowy kierownik sekcji z ramienia Klubu), Andrzej Stolarczyk,Roman Krzyński,Jacek Filip. Klęczą (od lewej):Stanisław Stelmach, Ryszard Musiał,Zbigniew Głuszak, Stanisław Kural, Andrzej Baczyński, Adam Marecik. Z arch. Kazimierza Orlewicza. Przez cały czas istnienia przy OKS sekcji piłki ręcznej (później także seniorów) mieliśmy za przeciwników przede wszystkim drużyny z Tarnowa, Bochni i Krakowa. Częstymi przeciwnikami byli szczypiorniści z Chrzanowa, zdarzało się wyjeżdżać do Nowego Sącza.
Po meczu w Nowym Sączu. Chwila odpoczynku nad rzeką Kamienną. Nowa twarz w zespole: Zbigniew Kanownik (trzeci od lewej). Z arch. Kazimierza Orlewicza Być może moi koledzy z boiska wymienią więcej nazw drużyn, z którymi przyszło się nam spotykać, ja zapamiętałem takie: MKS Bochnia, Bocheński, MKS MDK Tarnów, Tarnovia, MKS Nowy Sącz, Dunajec Nowy Sącz, MKS Chrzanów, Fablok Chrzanów, Krakus, Olsza, Kabel, Grzegórzecki, Zwierzyniecki, AZS AWF, Hutnik, Wanda, Jordan (wszystkie wymienione zespoły to zespoły krakowskie). Skoro mowa o wyjazdach (korzystaliśmy z samochodów wypożyczanych przez Browar) to przypominają mi się chwile spędzane na pakach ciężarowych starów (mecze były rozgrywane w niedziele, ponieważ wtedy uczono się także w soboty), siedzenie na beczkach po piwie, zanim nie zaczęto wstawiać ławek, przeciekające plandeki, wszędobylski zapach benzyny (złośliwi twierdzili, że dzięki niemu graliśmy na dopingu), hałas powodowany tym, że droga do Krakowa czy Tarnowa nie była jeszcze wyasfaltowana, tylko jechało się na poniemieckiej kostce. Wśród kierowców, którzy z nami jeździli wyróżniał się pan Emil Pączek, nie tylko dlatego, że najczęściej z nami jeździł, (a chciał jeździć, gdyż był zagorzałym kibicem piłki ręcznej), ale także dlatego, iż kiedy był z nami, najczęściej wygrywaliśmy. Korzystając z okazji i zdjęcia, jakie dołączam, chciałbym w tym miejscu przypomnieć postacie gospodarzy Klubu, czyli państwa Malagów: Bronisławy i Stanisława (oboje już od kilkunastu lat nie żyją). Wystarczyło powiedzieć „Wujko” lub „Ciotka” a już wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi. Kto nie pamięta słynnych opowieści „Wujka” Malagi, m.in. o niedźwiedziu, którego zabił w zimie suchą bułką na Syberii, brnąc po pas w zbożu. Czy był ktoś, komu „Ciotka” Malagowa odmówiła pomocy czy porady? Na pewno wiele klubów chciałoby mieć tak oddanych pracowników, którzy, choćby dlatego że mieszkali na stadionie, byli do dyspozycji dzień i noc, wzorowo wykonując swoje obowiązki.
Wraz z trenerem i Emilem Pączkiem -kierowcą przynoszącym szczęście. Doszedł do drużyny Jerzy Zydroń (piąty od lewej). Z arch. Jacka Filipa
„Wujek” Malaga wśród juniorów. Klęczą (od lewej): Marian Karcz, Marek Wdowiak. Stoją (od lewej): Jerzy Mańka, Mieczysław Drużkowski, Tadeusz Biel, Michał Kostecki, Edward Górowski, Józef Musiał, Stanisław Malaga, Jacek Filip, Zbigniew Franczak. Z arch. Jacka Filipa Pierwsze nauki, jeśli mogę użyć takiego określenia, pobieraliśmy od drużyn bocheńskich (zwłaszcza na początku były one szczególnie bolesne „wynikowo”), z którymi walczyliśmy nie tylko o grupowe punkty, ale rozgrywaliśmy sparingi, bo i odległość praktycznie żadna, a poza tym pan Orlewicz – bochnianin – wykorzystywał swoje koneksje.
Początki na bocheńskim boisku. Stoją (od lewej): Wacław Zych, Stanisław Kural, NN, Adam Mańka, Roman Krzyński' Klęczą (od lewej): Dominik Władyka, Adam Marecik, Andrzej Baczyński, Robert Sediwy (?), Ryszard Grech (?). Z arch. Jacka Filipa Później, kiedy za sprawą przede wszystkim Stanisława Majorka, zaczęła rodzić się potęga piłki ręcznej w Tarnowie, częstymi sparingpartnerami był dla nas MKS MDK. Na początku istnienia sekcji, może przez rok, może przez dwa lata, graliśmy nie tylko w piłkę ręczną 7-osobową, ale także w 11-osobową, która nie zdobyła sobie jednak ogólnokrajowego (zresztą europejskiego także) uznania i szybko została zarzucona. Grało się na boisku piłkarskim, bramki także były duże, promień rzutu był oddalony od bramki o 9 m, karnego rzucało się z 11 metrów, wolno było tylko w sześciu atakować i tylko w sześciu się bronić. Mnie osobiście bardzo się ta gra podobała. Zresztą z nią związany był nasz pierwszy sukces: na Mistrzostwach Polski juniorów w „jedenastkach”, które były rozgrywane w Opolu, bodaj w roku 1963, zajęliśmy trzecie lub czwarte miejsce.
W Opolu. Za wyjątkiem Karola Paschka (pierwszy z prawej) oraz Jana Grzybka (piąty od lewej) wszyscy pozostali byli już prezentowani. Z arch. Kazimierza Orlewicza
W tamtych czasach określenie „osoba niepełnosprawna” nie było powszechnie znane. Kiedy ktoś taki pojawiał się na boisku zawsze wzbudzał swego rodzaju sensację. A jeśli do tego bardzo dobrze radził sobie wśród „pełnosprawnych”, podziw był tym większy. Marian Baczyński (siedzi w środku) na skutek przebytej w dzieciństwie choroby dość znacznie utykał. Nie przeszkadzało mu to jednak należeć do wyróżniających się młodzików, a później juniorów i być świetnym kolegą. Ponieważ Brzesko nie posiadało kortowego boiska, przez pewien czas zawody były rozgrywane na boisku piłkarskim Okocimskiego KS; każdorazowo gospodarz obiektu musiał wapnem malować boisko do piłki ręcznej i ustawiać bramki, wtedy jeszcze całkowicie metalowe z okrągłymi słupkami i taką samą poprzeczką. Boisko kortowe powstało jednak szybko (było usytuowane za bramką piłkarską od strony wschodniej), szybko też postarano się o właściwe bramki, ale publiczność musiała oglądać mecze na stojąco, bo nie było żadnych miejsc siedzących, natomiast stolik dla sekretarza zawodów był za każdym razem przynoszony.
Rozgrywki były prowadzone systemem jesień – wiosna, a mecze rozgrywano „pod chmurką”. Nie było lig dla młodzików i juniorów, tylko drużyny były przydzielane do poszczególnych grup. Zwycięzcy grup spotykali się na turniejach, których finały wyłaniały mistrza Polski. Natomiast jako seniorzy zaczęliśmy grać najpierw w A-klasie, dość szybko uzyskaliśmy awans do ligi okręgowej, w której zespół grał już bez przerwy. Zawsze byliśmy w czołówce, a chyba w roku 1966 mieliśmy szanse na wyjście z grupy i granie w turniejach kwalifikacyjnych o wejście do I ligi (pośrednich grup rozgrywkowych wtedy nie było). Niestety, w decydującym meczu lepsi od nas okazali się zawodnicy – luka w pamięci – albo Zwierzynieckiego Kraków, albo Fabloku Chrzanów. Często zdarzało się, że ktoś z drużyny juniorów, grającej mecz przed południem, uzupełniał skład zespołu seniorskiego, który miał swój mecz kilka godzin później. Dlatego trenowaliśmy pilnie dwa razy w tygodniu (zdarzało się i trzy), wypełniając bez zastrzeżeń (tak starsi jak i młodsi) polecenia trenera pana Kazimierza Orlewicza, do którego wiedzy i umiejętności mieliśmy zawsze całkowite zaufanie.
Grupa juniorów. Pierwszy z lewej Józef Panek, spodenki poprawia Andrzej Kalinowski. Od prawej: Jerzy Jakubowski, Waldemar Kostecki, Andrzej Grodkowski. Z arch. Jacka Filipa Muszę w tym miejscu wspomnieć o moim ojcu, Florianie Filipie, który, chyba w 1963 roku, przejął po panu Krzyńskim obowiązki kierownika sekcji i pełnił je aż do jej rozwiązania. Był społecznikiem z prawdziwego zdarzenia, nie tylko bywał praktycznie na wszystkich meczach, ale często, sobie tylko wiadomym sposobem, potrafił załatwiać sprawy „nie do załatwienia”. Dlatego nigdy nie zdarzyło się, żeby czegoś brakowało lub coś organizacyjnie źle funkcjonowało.
Drużyna z roku 1963. Stoją (od lewej): Józef Musiał, Marian Baczyński, Andrzej Baczyński, Florian Filip, Wacław Zych, Kazimierz Orlewicz, Roman Krzyński, Janusz Witowski, Andrzej Stolarczyk. Klęczą (od lewej): Stanisław Kural, Zbigniew Głuszak, Jacek Filip, Adam Mańka, Józef Panek, Stanisław Stelmach. Z arch. Kazimierza Orlewicza Do zespołu przybywali
nowi chętni do gry, ale też ubywali z różnych przyczyn już „zaprawieni w
bojach”. A przyczyny były różne: konieczność wyjazdu na studia, zmiana
miejsca pracy i związanego z tym miejsca zamieszkania, chęć uprawiania
innej dyscypliny sportowej, wreszcie dojście do wniosku, że szkoda
marnować czas na szczypiorniaka, gdyż bywają inne przyjemności życiowe.
Zachowało się kilka zdjęć pokazujących owo przybywanie i ubywanie. Nie
będę wymieniał na podpisach imion i nazwisk chłopców, którzy już
wcześniej zostali zaprezentowani, ograniczę się tylko do nowych postaci.
Karol Paschek (trzeci od lewej), Zbigniew Kanownik (leży). Z arch. Kazimierza Orlewicza
Stoją (od lewej): Edward Górowski, NN, NN, Kazimierz Orlewicz, Jerzy Podolański, Henryk Skórnóg, Stanisław Jakubas Klęczą (od lewej): Jerzy Kusior, NN, Adam Zydroń, Czesław Repetowski, Jan Karcz. Z arch. Kazimierza Orlewicza
Stefan Ścibior (czwarty od prawej). Z arch. Kazimierza Orlewicza
Od lewej: Czesław Repetowski, Stanisław Skowron, Zbigniew Franczak, Zbigniew Stós, Andrzej Żurek, Edward Zięć, Józef Gawęda, Wiesław Grech, Henryk, Jan Karcz, Henryk Skórnóg. Z arch. Jacka Filipa Jak już wcześniej napisałem, braliśmy udział w rozgrywkach prowadzonych systemem jesień-wiosna. Do pierwszych meczów przygotowywaliśmy się, trenując nie tylko na własnym boisku czy rozgrywając mecze sparingowe z bocheńskimi lub tarnowskimi sąsiadami, ale dzięki hojności – przede wszystkim Browaru – mogliśmy uczestniczyć w tzw. obozach sportowych. Dla wielu z nas (w rodzinach się nie „przelewało”) była to jedyna możliwość dłuższego wyjazdu z Brzeska i spędzenia dwóch tygodni, wprawdzie na ciężkiej - choć z drugiej strony przyjemnej „pracy” sportowej – ale przecież połączonej z wycieczkami, ogniskami, nowymi znajomościami czy różnego rodzaju innymi formami wypoczynku. Uczestniczyłem w trzech takich obozach i o ile mnie pamięć nie zawodzi, były to zgrupowania w Rytrze (1964 r.), Czchowie (1965 r.) i ponownie w Rytrze (1966r.).
Do wiosennych rozgrywek przygotowywaliśmy się, trenując w hali sportowej (tak szumnie nazywano dawną ujeżdżalnię koni, pamiętającą czasy Goetzów, zresztą przez nich wybudowaną) Okocimskiego KS przy ul. Mickiewicza oraz w dopiero co oddanej do użytku sali gimnastycznej przy Szkole Podstawowej nr 1. Ponieważ żaden z wymienionych obiektów nie posiadał wymiarów do piłki ręcznej (20 x 40 m), dlatego kiedy przyszło nam zagrać (oczywiście w ramach treningu) „wy” na „my”, najczęściej graliśmy w składach 4-osobowych, rzucając do zaprojektowanych przez pana Orlewicza brameczek o wymiarach chyba 60 x 70 cm z promienia koła (rysowanego kredą) oddalonego o 3 metry. Była to niezła szkoła wyrabiania celności rzutu. Jeśli tylko był organizowany w Krakowie jakiś zimowy turniej, braliśmy w nim udział, grając na ziemnym boisku w hali KS Wawel przy ul. Bronowickiej. Powoli kończył się mój ścisły kontakt z brzeską piłką ręczną. W roku 1966 rozpocząłem studia w krakowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej i przez pięć lat reprezentowałem jej barwy poprzez grę w AZS WSP. Ponieważ rozgrywki międzyuczelniane rozpoczynały się pod koniec października każdego roku, dlatego do tego czasu mogłem – nie łamiąc przepisów – wspomagać kolegów z OKS, bo dla nich rozgrywki zaczynały się na przełomie sierpnia i września.
Na boisku KS Kabel Kraków. Jeden z ostatnich meczów autora tych wspomnień w barwach Okocimskiego KS. Stoją (od lewej): Jacek Filip, Michał Kostecki, Wacław Zych, Mieczysław Drużkowski, Stefan Ścibior, Edward Górowski, Stanisław Kural, Jerzy Zydroń, Jan Ścibior, Jacek Dzierwa. Z arch. Kazimierza Orlewicza Z czasem jednak i te kontakty się skończyły, bo nie mogłem ćwiczyć z drużyną nawet podczas wakacji, gdyż po drugim i czwartym roku studiów musiałem w tym okresie wyjechać na obozy, tym razem wojskowe. Ale dzięki ojcu miałem bieżące informacje o mojej ulubionej dyscyplinie, którą teraz w Brzesku uprawiali m.in. przedstawieni na poniższych zdjęciach.
Rok 1967. Siedzą (od lewej): Zbigniew Franczak, Stanisław Kural, Jerzy Zydroń, Michał Kostecki, Stefan Ścibior, Mieczysław Drużkowski, Zbigniew Głuszak. Stoją (od lewej): Jerzy Jakubowski, Tadeusz Bach, Józef Panek, Andrzej Kalinowski, Andrzej Żurek, Jerzy Chudnicki, NN, Marian Zaczyński. Z arch. Kazimierza Orlewicza
Koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku to powolny zmierzch piłki ręcznej w Brzesku. Podstawową przyczyną, przynajmniej moim zdaniem, stał się brak pełnowymiarowej hali. Piłka ręczna zaczęła się stawać w Polsce – wzorem Zachodniej Europy - sportem stricte halowym. Kolejną, bardzo ważną przyczyną, były względy finansowe; zresztą, jeśli przypomnieć sobie, ile klubów „dzięki” tym dwom przyczynom zniknęło w tamtym czasie ze szczypiorniakowej mapy Polski, to okaże się, iż nie mijam się z prawdą. A potencjał zawodniczy był. Pan Kazimierz Orlewicz został w 1969 roku z-cą dyrektora Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych (znanego też jako „Technikum na Zielonce”). Szkoła ta dysponowała, jak na ówczesne czasy, bardzo dobrą infrastrukturą sportową, m.in. asfaltowymi boiskami do gry w piłkę ręczną, siatkówkę i koszykówkę, ale w dalszym ciągu brakowało pełnowymiarowej hali (zgodnie z poleceniem władz nie wolno było przy obiektach szkolnych takich sal budować). Byli także chętni do gry w piłkę ręczną, gdyż wkrótce Technikum zaczęło liczyć grubo ponad tysiąc młodzieży, w 90% chłopców, zatem możliwości wyboru były duże. „Stara gwardia” też nie chciała składać broni, ale... decyzja zapadła! Prezentowane poniżej zdjęcie pochodzi bodaj z roku 1971 i przedstawia scenę, kiedy to po ostatnim rozegranym meczu (już na boisku Technikum, ale nie przypominam sobie przeciwko komu graliśmy; kto wie, czy nie „młodzi” na „starych”) najstarsi stażem zawodnicy dziękują trenerowi, panu mgr. Kazimierzowi Orlewiczowi oraz kierownikowi sekcji Florianowi Filipowi za blisko 10-letnią owocną współpracę. I tak czasy wyczynowej piłki ręcznej w Brzesku dobiegły końca.
1971 r. na boisku Tecnikum Eletryczno-Mechanicznego w Brzesku. Z arch. Kazimierza Orlewicza Być może sekcja piłki ręcznej istniała zbyt krótko albo (zdaniem obecnych Włodarzy Klubu) nie osiągnęła zbyt znaczących sukcesów, bo zapomniano o niej wspomnieć w różnego rodzaju „okolicznościowych notatkach i anonsach”, jakie się pojawiły z okazji obchodzonej w tym roku 75. rocznicy powstania Okocimskiego Klubu Sportowego. Bez względu jednak na to, jakie były powody, chciałem swoimi wspomnieniami zaznaczyć nasz mały wkład w tworzenie sportowej historii Brzeska, zwłaszcza że w tym roku wypadła 90. rocznica powstania Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Wśród nas, byłych szczypiornistów OKS-u, nie ma już Andrzeja Stolarczyka („Jędzia”), Mariana Baczyńskiego, Janusza Witowskiego, Józka Panka („Długopisa”), Jasia Grzybka, Jurka Jakubowskiego, niedawno odszedł Zbyszek Głuszak, a losy wielu innych nie są mi znane. Może zatem jest to okazja, aby podzielić się swoimi wspomnieniami, dodać, o czym nie napisałem, sprostować, co podałem błędnie (za co jeszcze raz Wszystkich serdecznie przepraszam), przesłać swoje zdjęcia upamiętniające istnienie sekcji piłki ręcznej w naszym mieście. Zbliżają się szczególne, bo jakże rodzinne Święta, wkrótce zaczniemy zrywać kolejne kartki z nowego już kalendarza, dlatego pozwolę sobie z tej okazji całej szczypiorniakowej Braci - i tej brzeskiej, i tej rozsianej po całym świecie – złożyć najserdeczniejsze życzenia zdrowia, wszelkiej pomyślności i optymizmu, że może jeszcze za ziemskiego życia doczekamy się reaktywowania w Brzesku naszej ukochanej dyscypliny sportowej. Jacek Filip 20 grudzień 2008 r. Od admina: Przeczytaj także: Zbigniew Stós "Nie zapominajcie o sekcji pikłi ręcznej działającej w połowie lat 60-tych przy Okocimskim Klubie Sportowym" (7.11. 2008) |