Kamienica przy
ul. Mickiewicza Nr. 1 w Brzesku
i
jej mieszkańcy
W kamienicy wybudowanej
pod koniec XIX w., poza mieszkaniami, znajdowała się, także piekarnia
właścicieli budynku, Fryderyka i Julii Waniek. W czasie wojny
była w niej restauracja Michała
Wojsa. Pracował tu jako młodzieniec, ks. Franciszek Kostrzewa (dowiedziałem
się o tym w czasie mojego spotkania z ks. Kostrzewą we wrześniu b.r.)
Po wojnie swoją siedzibę miało tu między innymi, biuro
ORS (Obsługa Ratalnej Sprzedaży). Wiele młodych internautów nie pamięta
tych czasów ale mieliśmy już w Polsce sprzedaż na raty na
przełomie lat 50 i 60 -tych ubiegłego wieku. ORS udzielał
ludności bezgotówkowych
kredytów na zakupy ratalne: radioodbiorników, telewizorów, lodówek,
pralek i mebli.
W
połowie lat 60 -tych XX w. budynku uruchomiono pierwszy w Brzesku sklep
samoobsługowy PSS "Społem" "SAM" (patrz zdjęcia). W tym samym czasie
funkcjonował obok kiosk spożywczy PSS-u. Srzedawano tu piwo,
słodycze, ciastka i lody. Miejsce to nazywane było przez
brzeszczan "Pod parasolami". Śmiało można powiedzieć, że był to
pierwszy w Brzesku "ogródek piwny". Sprzedaż piwa została po
jakimś czasie zlikwidowania ze względów .... sanitarnych. Sklep
samoobsługowy został szybko zmieniony w zwykły sklep spożywczy, który
przetrwał przez następne kilkadziesiąt lat. W latach 90-tych
uruchomiono tu pierwszy sklep nocy z alkoholem tzw. trójka.
Obecnie znajduje się tu sklep "Alkohole świata i upominki."
Po wojnie w kamienicy
mieszkało kilka rodzin. Między innymi Państwo Baczyńscy, Humenowie i
Koźmińscy. Udało mi się namówić p. Teresę Świerczek - Koźmińską
na krótkie wspomnienia z minionych lat:
"Moi rodzice (wraz
ze mną i moim bratem Andrzejem) wprowadzili sie do kamienicy na ul.
Mickiewicza 1 wczesną jesienią 1957 roku, do narożnego
(południowo-wschodniego mieszkania na parterze. Tutaj urodzili się
moi bracia Staszek i Stefan.
Od
frontu obok naszego mieszkania było jeszcze jedno pomieszczenie gdzie
znajdowało sie jakieś biuro PSS, w ktorym pracowal pan Kozioł. Na
parterze od strony północno-wschodniej był sklep PSS z tkaninami, w
którym pracowały dwie panie z Brzeska: Ciszewska i Szubowa, a
kierownikiem był pan Woda ze Sterkowca.
W
biurze ORS pracowaly panie z Poręby Spytkowskiej Elżbieta
Wójkowska i Krystyna Zgraja.
Nad nami mieszkali państwo
Janina i Stefan Humenowie z dwojką dzieci: Rysia -
od Marysia (uczennica LO w Brzesku) i 6-letnim Mietkiem. Razem z
nimi mieszkał jeszcze wówczas ojciec p. Humenowej pan Skrzyszowski.
Była to rodzina z Sadowej Wiszni na wschód od Lwowa, gdzie pan
Skrzyszowski był chyba naczelnikiem poczty.
Nad
sklepem mieszkali p. Zofia i Julian Baczyńscy z dziecmi:
Jasiek-uczeń LO, Marysia -wtedy chyba była w siódmej klasie,
oraz Andrzej i Marian - uczniowie szkoły podstawowej.
W podworku
w jednopokojowym mieszkanku z drewnianym ganeczkiem mieszkała pani
Maria Drabik - wdowa, pracownica zieleni miejskiej, a po pracy
stróźka w naszej kamienicy.
W oficynie
na pietrze mieszkała pani Emilia Szot -
wdowa, z dziecmi: Basią
(chyba wtedy uczennica LE albo jeszcze LH i synem Zygmuntem
- uczniem LO.
Nie
pamietam w którym roku przeniesiono sklep z tkaninami do innego lokalu,
a ten w "naszej" kamienicy wyremontowano i otworzono pierwszy w Brzesku
"sam" spożywczy. Liczne "ubytki" w towarze sprawiły,że zamieniono go na
sklep z obsługa tradycyjną.
Myśle, ze
skoro przed wojna była tam piekarnia (w dużej piwnicy użytkowanej przez
p. Drabikową ale pod naszymi pokojami był piec piekarski) to własciciel
miał platformę konną do przewozu mąki i innych towarow. W podwórku
oprócz licznych komórek było duże pomieszczenie zwane wozownia, które
później użytkowali p. Baczyńscy.
Już wg
mojej pamięci włascicielami kamienicy byli liczni spadkobiercy, a wśród
nich pani Anna Tuszyńska mieszkajaca jeszcze z rodziną koło Dębicy i p.
Żmudowa mieszkająca z mężem w Tarnowie. Administratorem posesji był
właśnie p.Żmuda, z którym rodzice uzgadniali warunki wynajmu mieszkania.
Przez kilka lat czynsz zbierał p. Stochandel.
Chyba w
1967 roku p. Szotowa z córka Basią, zięciem Tadeuszem Wątorem i wnukiem
Wojtusiem wyprowadziła się do Nowej Huty, gdzie p.Tadziu dostalł
mieszkanie.
Kilka lat
oficyna stala pusta po czym wprowadzili sie
pp.Tuszyńscy-współspadkobiercy i przejeli administrowanie posesji.
Pomieszkiwali tam okresowo na przemian z którymś z dorosłych synów.
Kamienica
starzała sie i niszczała a wraz znią starzeli sie lokatorzy. Dzieci
wyjechały na studia, założyły rodziny a z czasem zabrali do siebie
starych rodziców. Mój tato był ostatnim lokatorem przy ul. Mickiewicza
1, a latem 2000-go roku wyprowadził się do Skawiny. Odtąd mieszka tam
tylko (na pietrze w mieszkaniu po Humenach) syn Annny i Władysława
Tuszyńskich p. Grzegorz z żoną. Wszystkie pomieszczenia na parterze
zamieniono na lokale sklepowe. Oficyna pewno stoi pusta.
Zmarli już pp. Humenowie i ich córka Rysia Bodurowa -
absolwentka biologi
UJ i wieloletnia nauczycielka w szkole z internatem dla dzieci
niesłyszących w Krakowie (chyba też dyrektorka tej szkoly
?). Zmarli pp.
Baczyńscy i najmłodszy syn Marian. Zmarła p. Szotowa, a ostatnio jej
córka Basia Wątor. Pani Drabikowa jeszcze w latach 70-tych wyszła
powtórnie za maż za p. Michała Żydowskiego - zmarli oboje. Zmarła też
moja mama, a tato wyprowadził się. Zostały tylko wspomnienia
szczęśliwego dzieciństwa i młodości. Wspomnienia o ludziach - dobrych,
życzliwych sąsiadach."
Zbigniew Stós
23 listopad 2009 r. |