Tragiczna śmierć "Kmicica" i "Kresowiaka"
4 lipca
1944 r.
Komenda
Obwodu
”Batuta” otrzymała
wiadomość, że Niemcy przygotowują ekspedycję
karną na kilka wiosek w południowo—wschodniej części powiatu
brzeskiego, jako represje za nieoddawanie kontyngentów
zboża i mięsa. Z raportów powiatowych dostaw zbóż i mięsa wynikało, że dwa
ciągi wsi: Dębno, Porąbka Uszewska, Doły i Łoniowy, wzglądnie Sufczyn,
Łysa
Góra i Jaworsko. Wiadomo było, że poza rekwizycją znalezionych zapasów
zboża lub nierejestrowanyoh zwierząt Niemcy stosują krwawe represje
na ludności. Mordują i zabierają zdolnych do pracy i wywożą do Niemiec.
Tak na przykład w wioskach Drwina i Ispnia w pow. Bochnia (od
autora potralu - chodzi o wieś Ispina) nad Wisłą
żandarmi z gestapo i oddziałów ss przeprowadzili taką właśnie ekspedycję
połączoną z pacyfikacją w dniu 2 czerwca 1943 roku.
Wywleczono z
domów i schwytano w polach 26 mieszkaioów tych wiosek. 13 osób zwolnili
a 13 zastrzelili i zakopali w lesie w pobliżu miejscowości Grobla.
Komenda Obwodu poprzez łączników powiadomiła dców plutonów
i placówek, aby w nocy z dnia 3 na 4 lipca /1944 roku/ w mieszkaniach
wymienionych wiosek pozostali tylko ludzie starsi z dziećmi. Członkowie
AK mieli obowiązek utrzymywać ze sobą łączność
i pozostawać w grupach
poza obrębem domostw.
Wieczorem przyjechali do mnie adjutant Komendanta Obwodu Jan Lewniowski - „As” oraz szef BlP—u Obwodu
Józef Michałek -„Atos”.
Ulokowalimy się na wzgórzu, kilkaset metrów od domostw. Stąd był dobry
wgląd na szosę wiodącą od „Cesarskiego gościńca”, tj.
od szosy Kraków-Tarnów, w kierunku na Zakliczyn i Czchów. Noc była widna. O
zbliżaniu się ekspedycji zasygnalizowałyby tumany kurzu wzniesione
przez niemieckie pojazdy a także i praca silników samochodowych. Niemcy
mogli podjeżdżać do wsi przy wygaszonych światłach.
Nie przewidywaliśmy
wprawdzie rozpoczęcia akcji zaczepnyoh. Nie pozwalał na to stan naszego
uzbrojenia. Zabraliśrny jednak broń, jaką posiadaliśmy.
Do północy nie napłynęły żadne meldunki od łączników. Panowała cisza
przerywana ujadaniami wiejskich psów, które wyczuwały niepokój panujący
we wsi. Siedzielimy na wysokim brzegu jaru pod kępką drzew. Ten i ów
próbował od czasu do czasu powiedzieć jakiś ”kawał” ale rozmowa się nie
kleiła. Chociaż w miarę upływu czasu niebezpieczeństwo malało,
to jednak każdy z nas zdawał sobie sprawę z
naszej bezsilności.
Było już chyba dobrze po północy. Niektórzy z mieszkańców, którzy
dołączyli do naszej grupy zaczeli drzemać, gdy nagle od wschodniej
strony usłyszeliśmy kilka serii pistoletu maszynowego. Po chwili jeszcze słychać było kilka pojedynczych strzałów....i cisza.
Słychać było tylko wściekłe
ujadanie psów. Strzały rnogły pochodzić z pogranicza wiosek Sufczyn i
Łysa Góra. Zerwaliśmy się na rówe nogi w przekonaniu, że któryś z
patroli został zaskoczony przez Niemców. Ruszyliśmy w tamtym kierunku.
Dziwiło nas tylko, że strzelanina jak nagle wybuchła tak ucichła i
później nie padł więcej ani jeden strzał. Napotkani po drodze ludzie
potwierdzili, że słyszeli strzały alo nic poza tym nie mogą powiedzieć.
Potwierdzili jedynie, że strzelania było słychać z granic wiosek. Nic
nic wskazywało,by we wsiach byli Niemcy.
Świtało już, wobec togo postanowiliśmy rozejść się do domów. Rano, jak
zwykle, udałem się do biura Zarządu Gminnego w Dębnie. Przed budynkiem
stało kilku pracowników Gminy i sołtys wsi Sufczyn. Sołtys przywózł
wiadomość o tragedii, jaka się rozegrała ubiegłej nocy. Zgineli dwaj
oficerowie AK Jan Kawa —„Kresowiak” oraz Adam Bąrtosz —„Kmicic”.
Pierwszy był dowódcą placówki
Dębno - "Danuta” drugi natomiast dowódcą patrolu dywersyjnego Obwodu
Brzesko-”Batuta”.
Przyczyna zajścia narazie nie
była nikomu znana. Wiadomo było, że nie zginęli z rąk niemieckich.
Niemcy nie mieli zwyczaju, a przede wszystkim odwagi, zapuszczać małymi
rupkami w nocy w nieznany sobie teren. A ekspedycja nie nastąpiła.
Miejscowy posterunek policji granatowej nic dotychczas nie wiedział ani
o ząistniałyrn wypadku ani o tym, by Niemcy pojawili się w tej okolicy.
Wypadku nie udało się utrzymać w tajemnicy. Strzały w nocy słychać było
daleko. Mieszkańcy najbliższych domostw słyszeli jęki jednego z
postrzelonych lecz nie mieli odwagi pójść na miejsce wypadku licząc się
z obecnością niemieckich żandarmów. Należało więc przede wszystkim
zapobiec aby wydarzenie nie dotarło do niemieckiej policji. Służbista,
choć niezły człowiek, komendant posterunku policji granatowej w Dębnie
Józef Plichta został zobowiązany do milczenia. Po niedługim
czasie okoliczności wypadku zostały wyjaśnione.
„Kresowiak” jako dca placówki
wspólnie z „Kmicicem” wybrali się, w okolicę Jaworska i Łysej Góry na
akcję rozbijania „bimbrowni”, które tu i ówdzie organizowano.
Władze AK uznały bimbrownie za
szkodliwe, gdyż niszczono zboże i cukier, których było brak a
jednocześnie bimbrownicy uznani zostali za szkodników współdziałających
z okupantem. Niemcom „zależało na demorailizacji i rozpijaniu ludności.
Pijaństwo powodowało gadulstwo i przyczyniało się często do
dekonspiracji.
Okazało się, że patrol z wojnickiej placówki N.O.W. udał się w te strony
w tym samym celu. Obydwie strony nic nie wiedziały o sobie, Ale obydwie
grupy liczyły się z możliwością spotkania Niemców.
Członkowie obydwu grup mieli na
sobie mundury nicmieckie. „Kresowiak” lub „Kmicic” spostrzegłszy przed
soba ”Niemców” krzyknął: hende hoch ! Któryś z patrolu N.O.W.
słysząc niemiecką mowę nie namyślając się oddał serię z pistoletu kładąc
„Kmicica” na miejscu trupem. ”Kresowiak” drugą serią został ciężko ranny
w brzuch. Leżąc oddał jeszcze kilka pojedynczych strzałów do
domniemanych Niemców. Jeden z żołnierzy patrolu NOW został ranny w rękę.
Potrzebował pomocy. Patrol NOW wycofał się. Na mostku, między dworna
wioskami, zdala od domostw pozostał jęczący z bólu por. Jan Kawa -„Kresowiak”,
ceniony i zdolny oficer. Obok niego leżał martwy por. Adarn Bartosz -„Kmicic”,
młody nauczyciel i kierownik szkoły w Biadolinach.
Tak więc wskutek nieuzgodnienia akcji na wspólnym terenie działania,
wskutek zbiegu okoliczności powodujących nieporozumienie, straciło tycie
dwóch młodych, odważnych, szczerze oddanych sprawie żołnierzy.
Zwłoki pogrzebano na cmentarzu w Lysej Górze. Po wojnie prochy ich
ekshumowano. „Kmicica” pogrzebano na cmentarzu prafialnym w Biado;linach
a następnie, na życzenie żony „Kmicica” przeniesiono je do
grobowca rodzinnegó w Stopnicy. Prochy „Kresowiaka” przeniesiono na
cmentarz parafialny w Dębnie.
|
Staraniem mieszkańców
wioski Sufczyn na miejscu śmierci Poległych postawiono nagrobek
z krzyżem i tablicą informacyjną.
3 lipca 1984 r czyli w
40 rocznicę odbyło się poświęcenie tej symbolicznej mogiły. Nad
mogiłą przemawiał były Komendant Obwodu Armii Krajowej "Batuta"-Brzesko,
kpt .„Skała” - Albert Krzyszczuk przedstawiając sylwetki
Poległych, rzetelnych, solidnych w wykonywaniu cywilnych zawodów
i odważnych, rozumnych dowódcóe w wojnie obronnej 1939 roku.
Mogiłę pokryły wieńce i wiązanki kwiatów złożone przez młodzież,
mieszkańców okolicznych wiosek oraz od kolegów, byłych żołnierzy
AK |
|
Bartosz Adam
Andrzej "Kmicic"
Por. WP
Ur. 29. XI.1909 r. w Biadolinach
Szlacheckich
Zm. 4.VI.1944 w Sufczynie
Syn Jakuba i Antoniny z d.
Gąsiorek
Oficer dywersji w Obwodzie A.K. "Batuta"-Brzesko.
Brał udział i dowodził wielu akcjami dywersyjnymi |
|
|
Kawa Jan -
"Kresowiak"
Ppor. WP
Ur. 24.VII.1914 r. w Biadolinach
Szlacheckich
Zm. 4.VI.1944 w Sufczynie
Syn Jakuba i Walerii
Dowódca Placówki A.K. "Dawid" "Danuta"
- Dębno |
Spisał:
Stanisław Jedynak
żołnierz AK ps. Ola
Od autora portalu: Wspomnienia
zostaly skopiowane i przygotowane przez Juliana Hebdę, na co wyraził
zgodę krewny St. Jedynaka, Pan Teofil Pałucki zamieszkaly w Tychach.
26 czerwiec, 2008 r.
|