Nasz papież
„Niech nasza droga będzie wspólna, Niech nasza modlitwa będzie pokorna, Niech nasza miłość będzie potężna, Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, Co się tej nadziei może sprzeciwiać.”
Jan Paweł II
Znowu jesteśmy razem. Już jutro nasz ukochany Papież Jan Paweł II zostanie błogosławionym.
Błogosławiony
to w kościele katolickim osoba zmarła, która za życia odznaczała się
szczególnymi cnotami inspirowanymi doświadczeniem religijnym lub
ta, która z powodu swojej religijności poniosła śmierć męczeńską.
Jan Paweł II już za życia cieszył się opinią świętości, mimo że nie wytwarzał na siłę koło siebie aury. Był
autentyczny jak mało kto. Minęło już 6 lat od śmierci Jana
Pawła II, a ciągle wracam myślami do tych chwil, kiedy odchodził do
domu Ojca w majestacie śmierci. Nie samotnie. Wszyscy łączyliśmy
się z nim w modlitwie czy to w domu, czy w kościele, czy na placach.
Był gotowy do odejścia. Gasł pełen wiary. Trudno było pogodzić się z
utratą najbliższej nam osoby.
Już w czasie pogrzebu pojawiły się napisy na transparentach „Santo Subito”.
Zastanawiam
się często, jak wyglądałby świat, gdyby nie to, że w małym miasteczku
Wadowice liczącym wtedy 7 tysięcy mieszkańców przy Rynku na pierwszym
piętrze urodził się w dniu 18.05.1920r. Karol Wojtyła - przyszły
papież. Największy Polak w naszej historii.
Był synem Emilii z Kaczorowskich i
Karola Wojtyły - oficera 12 Pułku Piechoty Wojska Polskiego
stacjonującego w Wadowicach. Rodzice
Karola Wojtyły pobrali się w 1904 roku. Dwa lata później przyszedł na
świat ich pierwszy syn Edmund. Po ośmiu latach podczas porodu zmarła
ich kolejna córka Olga. Matka Karola zmarła , gdy Karol miał 9
lat. Pamiętał, że nauczyła go znaku krzyża.
Po pogrzebie
matki razem z ojcem i bratem Edmundem odwiedzili Sanktuarium Matki
Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Szukali pocieszenia, modląc
się. Tam ojciec oddał syna pod opiekę Matki Boskiej.
Przyszły
papież do końca życia czerpał siłę z tej opieki. Ojciec Karola był
bardzo religijnym człowiekiem . To od niego Karol uczył się siły wiary.
W krótkim czasie zmarli wszyscy bliscy
Karola Wojtyły. Starszy brat Edmund odszedł 3 lata po matce. W chwili
śmierci miał 26 lat. Był lekarzem w Bielsku Białej, zaraził się
szkarlatyną od jednej ze swoich pacjentek.
Wadowice. „To
tu wszystko się zaczęło i życie się zaczęło i szkoła się zaczęła i
teatr się zaczął i studia się zaczęły i kapłaństwo się zaczęło”.
Wadowice
związane są również z moją rodziną. To w Wadowicach pracował mój
pradziadek Ignacy Petersch jako naczelnik Urzędu Skarbowego, a w latach
30 mój dziadek Adam Peters wraz z żoną Stanisławą, synem Jerzym Maria /
moim ojcem/ i córką Marią Teresą przeniósł się z Brzeska do Wadowic do
pracy na stanowisku lekarza.
Mój ojciec, chodząc w Wadowicach do
gimnazjum im. Marcina Wadowity grywał z Karolem Wojtyłą w szkolnych
przedstawieniach. 01. 02. 11938 roku młodzież szkolna wystawiała w
Sokole sztukę pt. „Zygmunt August” Stanisława Wyspiańskiego.

Afisz z przedstawienia "Zygmunt August"
Zaraz
po nabożeństwie w miejscowym kościele parafialnym mieszkańcy udali się
do Sokoła na uroczystą akademię z okazji urodzin Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej. Po akademii wystąpiła młodzież.

Zdjęcie
z przedstawienia "Zygmunt August" wystawionego w Wadowicach
01.02.1938
Karol
Wojtyła zagrał Augusta, mój ojciec zagrał Piotra Kmitę. Wojtyła był też
autorem inscenizacji i z polonistą Kazimierzem Forysiem
współ-reżyserował przedstawienie. Uczniów charakteryzował Karol
Hagenhuber senior - właściciel cukierni z kremówkami, które to Ojciec
Święty wspominał będąc w Wadowicach.
Dla przypomnienia dodam,
że Karol Hagenhuber miał wcześniej cukiernię w Brzesku. Mieściła się
ona w budynku banku przy ulicy Kościuszki. Kiedy mój dziadek Adam
Peters otrzymał w Wadowicach posadę lekarza, namówił swojego
przyjaciela Karola Hagenhubera , aby ten przyjechał do Wadowic i tam
założył podobną cukiernię. Karol Hagenhuber miał syna. Też
Karola. On był rówieśnikiem papieża i również z nim chodził do
szkoły w Wadowicach.

Wycieczka do Wieliczki - I rząd od lewej Karol Wojtyła, za nim u
góry Jerzy Peters.
Również z przyszłym papieżem w szkolnych
przedstawieniach w Wadowicach grała Halina Królikowska - Kwiatkowska
przyszła aktorka scen krakowskich i wykładowca w Szkole Teatralnej w
Krakowie. Ojciec jej Jan Królikiewicz był dyrektorem gimnazjum,
do którego między innymi chodził Karol Wojtyła, mój ojciec i Karol
Hagenhuber.
Rodzina Królikiewiczów przez pewien czas mieszkała w
Brzesku. Jan Królikiewicz uczył w tutejszym gimnazjum łaciny, polskiego
i historii. Halina, jego córka stawiała w brzeskim Sokole swoje
pierwsze kroki w karierze aktorskiej. Z Brzeska państwo
Królikiewiczowie przenieśli się do Wadowic.
Mój ojciec bardzo często z sentymentem wspominał czasy wadowickie.
Karola
Wojtyłę jako kolegę wspominał, że miał wybitne zdolności humanistyczne,
był zdolny i zawsze przygotowany do lekcji. Mimo, że był bardzo
dobrym uczniem, nikt nigdy nie nazywał go „kujonem”. Miał duże
predyspozycje aktorskie, wspaniałą dykcję oraz swobodę poruszania się
na scenie. Był niesamowitym autorytetem dla kolegów. Często
osobiście ściągał ich na próby przedstawień. Zawsze chodził do kościoła
z ojcem i razem z nim spacerował.
Ojciec
Karola rysował się we wspomnieniach mojego taty jako człowiek
wymagający z jednej strony , a z drugiej czuły dla syna, pełen
ojcowskiej miłości. Karol z ojcem stołowali się w jadłodajni u
pana Banasia w Rynku. Karol Mieszkał tuż koło kościoła.
Mieszkanie znajdowało się na piętrze. Składało się z dwóch pokoi i
kuchni. Jeden pokój od śmierci matki Karola zamknięty był na
klucz. W domu zawsze panował porządek.
Ojciec mój
twierdził, że Karol był bardziej dorosły i dojrzalszy od swoich
rówieśników. Przyjaźnił się z ich katechetą księdzem
Figlewiczem. Często grywał w piłkę. Był bramkarzem.
Nawiązywał
przyjaźnie, które trwały całe lata. Jak szkolna przyjaźń z moim tatą,
Lolkiem Hagenhuberem, Haliną Kwiatkowską czy Jurkiem Klugerem, którego
ojciec był przed wojną znanym adwokatem w Wadowicach.
Z Lolkiem
Hagenhuberem spotykał się na wszystkich jego pielgrzymkach w Polsce.
Hagenhuber przylatywał do Polski ze Stanów Zjednoczonych, gdzie
zamieszkał po wojnie.
Z Jurkiem Klugerem spotykał się z Rzymie,
gdzie z kolei rzuciły go losy powojenne. Cała jego bliska i dalsza
rodzina zginęła w czasie wojny. W Rzymie udzielił papież sakramentu
chrztu jego już dorosłej córce, a potem sakramentu małżeństwa. Jurek
Kluger był wyznania Mojżeszowego.
W czasie uroczystości pogrzebowych naszego papieża zajmował czołowe, honorowe miejsce tuż przy trumnie przyjaciela na Watykanie.
Ojciec
mój wspominał, jak Karol sam przygotował i wygłosił mowę powitalną na
wizytacji duszpasterskiej metropolity krakowskiego arcybiskupa Sapiechy
w Wadowicach. Spotkanie odbyło się w świetlicy wadowickiego gimnazjum. Przemówienie było wzruszające.
Nie
znam daty, ale Karol Wojtyła, będąc z wizytą u swoich ciotek w
Krakowie, odwiedził „Petersówkę” w Brzesku, w której w tamtym czasie
mieszkała babcia mojego taty. Było to na pewno w okresie wakacji.
Jestem niezmiernie dumna, że w moich skromnych progach gościł sam
papież Jan Paweł II.
Po maturze drogi mojego ojca i Karola
Wojtyły się rozeszły. Karol dostał się na polonistykę do Krakowa , a
mój ojciec został w Wadowicach.
W 1940r. zmarł w obozie koncentracyjnym w
Mauthausen mój dziadek, a w 1941 roku zmarł w Krakowie ojciec Karola Wojtyły.
Przez
długi czas nie mieli ze sobą kontaktu. Pewnego dnia po przedstawieniu,
w którym grał mój ojciec w Teatrze Rozmaitości w Krakowie, czekał na
niego ksiądz Karol Wojtyła. I tak na nowo odrodziła się przyjaźń, która
trwała do końca życia mojego taty.
Znajomość była bardzo zażyła.
Zawsze o sobie pamiętali nie tylko w okresie świąt. Na bieżąco żył
problemami naszego domu. Jego radościami i smutkami. Kiedy mój ojciec
pracował w teatrze w Częstochowie, kardynał Wojtyła prosił go o
modlitwę na Jasnej Górze. Zapraszał na długie rozmowy do siebie.

Korespondencja z czasów
krakowskich
Ja
też wspominam taką wizytę. Będąc
z tatem w Krakowie, odwiedziliśmy go w Kurii Biskupiej. Pamiętam, jaka
byłam zdenerwowana i przestraszona przed tą wizytą. Ojciec upominał
mnie, abym klękła i ucałowała pierścień. Pamiętam, jak zostaliśmy
poproszeni do środka. Weszłam speszona, chyba to widział, bo nawet
podniósł mnie z kolan i mocno przytulił do siebie. Nie zapomnę tego
uścisku. Zdenerwowanie momentalnie odeszło. Czułam się tak, jak na
wizycie u osoby, którą znam bardzo dobrze i bardzo długo. Wypytywał
mnie o wszystko. Bariera została przerwana. Takim go pamiętam do
dzisiaj. Ciepły i opiekuńczy. Cieszył się z odwiedzin mojego taty w
Stanach u Hagenhubera, cieszył się, że moi rodzice odwiedzają zabytki
Europy.
Błogosławieństwa
dla naszej rodziny przesłane przez papieża Jana Pawła II
Tato
mój, pracując w Kielcach 15.11. 1979r., miał jechać z całym
zespołem do Wadowic i Brzeska z przedstawieniem „Kram z
piosenkami Schillera”. W trakcie pobytu w Wadowicach miał
Papieżowi na jego prośbę zrobić zdjęcia jego domu, kościoła Rynku
i szkoły. Niestety tato zmarł w nocy z 12 na 13 listopada. Koledzy,
wiedząc o zdjęciach, zrobili je i przesłali do Watykanu z adnotacją ,
że mój tato zmarł. Dostaliśmy wtedy kondolencje z Watykanu.
Każdy
przyjazd papieża do Polski był dla nas wszystkich ogromnym przeżyciem.
Jako Papież wracał do Polski dziesięciokrotnie. Zawsze do miejsc
bliskich sercu: Wadowic, Krakowa i gór. Szczególnym sentymentem
darzył Czarną Hańczę.
Kiedy przyjeżdżał do Polski, miałam potrzebę i czułam obowiązek bycia razem z Nim.
Na
pierwszej pielgrzymce byłam z rodziną w Nowym Targu. To spotkanie
najbardziej utkwiło mi w pamięci. Pamiętam jak z Renią Radzim
pobiegłyśmy pod ołtarz, a papież był od nas na wyciągnięcie ręki.
Płakałyśmy ze szczęścia. Pieśń „Boże coś Polskę” przeszywała pierś i
niosła się po górach. A potem „Góralu czy ci nie żal”… Byłam w
Tarnowie, w Nowej Hucie, na Błoniach , w Sosnowcu, Starym Sączu i
oczywiście pod oknem na Franciszkańskiej. Wspominam, jaki
wspaniały miał kontakt z młodzieżą, jak w nią wierzył i jak ją kochał.
Jak kochał człowieka, mówił o jego godności i godności pracy. Mówił o
wybaczaniu i pojednaniu. Mówił, że człowieka należy mierzyć miarą serca
i sumienia. Umiał słuchać. Najważniejsze przykazanie
„Miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem” - tu mieści się
wszystko: cierpliwość, wrażliwość, uczynność, umiłowanie pokoju,
poszanowanie człowieka, przyrody, mienia społecznego, wywiązywanie się
z obowiązków rodzinnych i zawodowych.
Trudne sprawy Ojczyzny
polecał Opatrzności Bożej. Mówił językiem prostym i zrozumiałym.
Tworzył klimat pojednania i spokoju. Lubił witać się z ludźmi,
przytulać ich, brać na ręce dzieci, błogosławić chorych. Nigdy nie
stwarzał dystansu, również w rozmowie.
Jest najsłynniejszym Polakiem, autorytetem na całym świecie. Jestem dumna, że jestem Polką.
I
dziękuję Bogu, że żyłam w tym czasie, że spotkałam go osobiście na
drodze mojego życia i że mogę cieszyć się z jutrzejszych uroczystości.
W
trudnych dla mnie chwilach zawsze zwracałam się do Niego o
wstawiennictwo do Boga. Tak też było, jak moja wnuczka Oliwia w wieku
trzech lat miała wypadek. Została potrącona przez samochód. Jechałam z
nią na sygnale karetką do szpitala w Prokocimiu. Modliłam się całą
drogę, aby Bóg mi jej nie zabierał. Modliłam się do żyjącego Jana Pawła
II o wstawiennictwo. Oliwia była nieprzytomna. Przyjęto ją na Oddział
Intensywnej Terapii. Podpisywałam zgodę na trepanację. Po zrobieniu
badań komputerowych okazało się, że uraz głowy jest tylko
powierzchowny. Pamiętam jak pan ordynator powiedział do mnie: „To jest
cud”.

Motylek narysowany ręką wnuczki Oliwii położony wraz z różą pod oknem na
Franciszkańskej
Nigdy żaden papież przed Nim nie był
Słowianinem, nie przyjechał do Polski, nie podróżował tyle po
świecie, nie władał tyloma językami, nie był celem zamachu, nie
odwiedził Ziemi Świętej i Jerozolimy, nie gościł rabinów w Watykanie,
nie przekroczył progu synagogi i meczetu.
„ Uzdrówcie rany przeszłości miłością. Niech wspólne cierpienie nie prowadzi do rozłamu, ale niech spowoduje cud pojednania.”
Myślę,
że wszyscy na to czekamy i tego pragniemy. Jedności. Jedności,
jedności. Ojcze Święty pomóż nam przetrwać te trudne dla naszej
Ojczyzny chwile. Żebyśmy byli lepsi.
Zuzanna Peters
Musiał
30
kwietnia 2011 r.
Zdjęcia pochodzą z archiwum
autorki |