Cóż to jest władza ? PRELUDIUM
Niemalże na co dzień, spotykamy się z różnego rodzaju władzą. Rodzice mają władzę rodzicielską nad swoimi dziećmi, szef firmy - z tytułu posiadanej władzy - realizuje swoje cele poprzez oddziaływanie na podwładnych, w konstytucji RP również mamy jasno określony podział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Przykładów można by przytaczać bez końca - ale nie o to chodzi. Ze sprawowaniem władzy związane są nierozerwalnie dwa pojęcia: delegowanie uprawnień i odpowiedzialność. Otóż w każdym systemie zarządzania musi występować podział pracy, czyli dzielenie się władzą, którego dokonuje SZEF pomiędzy swoich współpracowników. Delegowanie uprawnień, w żaden sposób nie zwalnia szefa z odpowiedzialności za skutki działania współpracowników, czy osób podwładnych.
A zatem nasuwa się prosta refleksja. Aby komuś powierzyć wykonywanie zadań - za które samemu będzie się ponosić pełną odpowiedzialność - trzeba znać kwalifikacje i kompetencje tej osoby, której powierza się wykonywanie określonych zadań, a także mieć do niej zaufanie w kwestii rzetelności i uczciwości pracy. Jeżeli mamy ograniczone zaufanie - i chcemy sami o wszystkim decydować – wówczas nie możemy mówić o demokracji, tylko o rządach totalitarnych - czyli autokratycznych, gdzie rządzący nie liczy się z nikim, tylko sam podejmuje decyzje tzw. „ex cathedra”. Na szczęście władza centralnie sterowana - wynikająca z systemu nakazowo-rozdzielczego - to już relikt historii, stąd też nie będziemy poświęcać jej szerszej uwagi. Jeżeli zagłębimy się dalej w analizę systemu zarządzania opartego na delegowaniu uprawnień, napotykamy „problem” upoważnień, pełnomocnictw, zastępstw, itp. Osoby obdarzone tą „godnością” samodzielnie mogą wydawać decyzje w imieniu prawnego reprezentanta Organu, który ją wydaje.
Na przykład naczelnik wydziału komunikacji w Starostwie Powiatowym, samodzielnie wydaje i podpisuje dokument w imieniu Organu podmiotowo właściwego, czyli - w tym przypadku - Starosty. Nie mniej jednak odpowiedzialność za skutki takiej decyzji spadają na reprezentanta tegoż Organu - a nie na pracownika, który otrzymał tzw. delegację uprawnień. Zdarza się również, że SZEF lub reprezentant danego szczebla władzy, np. wójt gminy musi podpisywać codziennie kilkadziesiąt dokumentów, które są przygotowywane pod względem merytorycznym w poszczególnych jednostkach bądź komórkach organizacyjnych Urzędu Gminy, np. dotyczących podatków, gospodarki wodno-ściekowej, budownictwa, finansów i wiele innych. Ze względów technicznych nie ma możliwości weryfikacji i sprawdzenia poprawności podpisywanych dokumentów. Ponadto nie ma takiej potrzeby, gdyż dana komórka organizacyjna urzędu na bieżąco prowadzi pełną dokumentację i doskonale zna aktualne uwarunkowania prawne do wydania określonej decyzji w obszarze swoich kompetencji - pod warunkiem, że odpowiedni pracownik - który przedkłada dokument do podpisu - uczciwie i rzetelnie wykonuje swoje obowiązki.
A zatem, jaki byłby sens tworzenia struktury organizacyjnej Urzędu i dokonywania podziału zadań, jeżeli trzeba by było każdy dokument osobiście sprawdzać i weryfikować. Działanie takie w zupełności nie miałoby sensu i wypaczałoby idee delegowania uprawnień na osoby kompetentne i zaufane. Urząd gminy, powiatu czy województwa - podobnie jak każdy podmiot gospodarczy - jest także stroną wszelkich stosunków prawnych w zakresie należności i zobowiązań. Urząd otrzymuje wszelkiego rodzaje dotacje i subwencje, pobiera podatki lokalne, które trzeba odpowiednio zaksięgować - zgodnie z przeznaczeniem. Urząd zaciąga również zobowiązania wobec dostawców różnego rodzaju towarów towarów/lub usług (np. wynagrodzenia pracowników, zapłata za inwestycje budowlane, zapłata za usługi transportowe - dowóz do gimnazjów, itd.). Transferowanie środków pieniężnych - jako zapłata za towary lub usługi - odbywa się bezgotówkowo, czyli przelew na konto bankowe kontrahenta z podstawowego konta gminy, gdyż taki jest wymóg prawny. Dysponentem pieniędzy publicznych jest urzędujący reprezentant danego szczebla władzy (wójt, burmistrz, starosta, marszałek). A zatem to On - lub osoba przez niego upoważniona może jedynie dysponować środkami pieniężnymi samorządu. Dokument, na podstawie którego dokonywana jest zapłata do kontrahenta nosi nazwę „polecenie przelewu”. W dokumencie tym musi być jasno opisana tzw. „przyczyna gospodarcza” danej transakcji, czyli nr faktury, z jakiego dnia i czego dotyczy zapłata. Siłą rzeczy szef firmy, gospodarz gminy, czy gospodarz powiatu nie może znać na pamięć takich informacji, dlatego też dokumenty takie są przygotowywane i przedkładane do podpisu przez odpowiednie służby finansowe urzędu (skarbnik, księgowy, dyrektor finansowy, itp.). A co będzie, jak w gąszczu takich dokumentów, pojawi się jeden fałszywy dokument do zapłaty, zrobiony nierzetelnie i podłożony do podpisu szefowi z wieloma innymi dokumentami. Kogo w takiej sytuacji należałoby winić - czy tego, kto nieuczciwie przygotował i podłożył do podpisu dokument zapłaty, czy tego - kto ten dokument podpisał. Odpowiedź na to pytanie, była już postawiona na początku tekstu. Z istoty delegowania uprawnień - bądź powierzania wykonywania czynności pracownikowi - nie wynika zaniechanie odpowiedzialności za skutki prawne działania osób podwładnych. Wręcz przeciwnie, odpowiedzialność za wszelkie czynności osób podwładnych ponosi prawny reprezentant władzy samorządowej danego szczebla – wójt, starosta czy marszałek urzędu. Ale jest jeszcze coś takiego, jak odpowiedzialność moralna osób, które świadomie przygotowują i przedkładają do podpisu swojemu szefowi fałszywy dokument, bazując na jego zaufaniu. A może tutaj należałoby się zastanowić nad znaczeniem pojęcia uczciwości i odpowiedzialności ? EPILOG
Czy zatem należy winić „Kogoś” kto - zgodnie z powszechnie przyjętymi standardami - wykonuje swój urząd, dokonuje podziału pracy, deleguje uprawnienia na zaufane i doświadczone osoby - i za to wszystko ponosi pełną odpowiedzialność prawną? Czy należy winić „Kogoś”, kto - bazując na zaufaniu i rzetelności swoich pracowników - podpisuje w dobrej wierze wszelkie dokumenty przez nich przygotowane, w tym także dokumenty finansowe - bo taka jest procedura urzędu? A czy ten „Ktoś” kto nadużył mandatu zaufania swojego Szefa, nie powinien mieć kaca moralnego, że - oprócz naganności swojego czynu - naraził na szwank dobre imię gospodarza gminy, co w jakimś stopniu pokazały ostatnie wybory samorządowe ? A czy ten Ktoś nie powinien mieć wyrzutów sumienia, że - poprzez swój naganny czyn - podważył zaufanie, co do wiarygodności i rzetelności funkcjonowania Urzędu, który jest reprezentowany przez demokratycznie wybranego wójta gminy. Czy „osąd społeczny”, jakiego dokonali wyborcy w dniu 12 listopada przy urnach wyborczych, był w pełni uzasadniony i opierał się na zasadzie prawdy obiektywnej, czy był tylko efektem sprytnej kombinacji zabiegów socjotechnicznych małoudolnych specjalistów od PR-u ?
Kwestia odpowiedzi na powyższe pytania, niech pozostanie pytaniem retorycznym.
Marek Białka 25 listopad, 2006 |