Dobrych wspomnień kilka o Andrzeju Franczaku….

Fot. Małgorzata Duśko

Andrzej Franczak zmarł pod koniec listopada, niemalże w swoje imieniny.To była zagadkowa postać  i nikt z jego znajomych zapewne nie wiedział do końca,  jakie emocje i uczucia  nim kierowały w życiu. Trudno było go nazwać przewidywalnym. Jeden z jego przyjaciół stwierdził, że jeśli musiał już koniecznie umrzeć to powinien to zrobić 6 grudnia, bo jak wszyscy wiemy wcielał się niejednokrotnie w rolę obchodzącego tego dnia imieniny Świętego. Ktoś inny natomiast stwierdził, że przynajmniej powinni go wtedy pochować.

Na jego pogrzebie zgromadziły się tłumy Brzeszczan, łącznie z Burmistrzem i przedstawicielami Starostwa. Pan Bóg sprawił, że tego dnia był piękna, słoneczna i wyjątkowo ciepła jak na grudzień pogoda. Patrząc na licznie zgromadzonych ludzi doszłam do wniosku, że nie tylko mnie, będzie brakować tego oryginalnego człowieka, którego nie sposób było nie zauważyć gdziekolwiek by się pojawił.

Fot. Małgorzata Duśko

     Lubił brać udział we wszelkich miejscowych wydarzeniach, sportowych, kulturalnych czy politycznych. Kiedyś, miał plany, że zostanie burmistrzem, a nawet prezydentem. Niewątpliwie gdyby mu się to udało, jego wyborcy na brak dobrego humoru nie mogliby zapewne narzekać.

Fot. Paweł Pyrek

Fot. Paweł Pyrek

    

 Pamiętam akcję "Cała Polska Biega” z jego udziałem i wiele innych wydarzeń, jak mecze piłki nożnej czy wystawy w MOK. Chętnie uczestniczył w posiedzeniach Rady Miejskiej, na których często składał wesołe wnioski, zdarzało się,

że i wierszem napisane. Mam kilka utworów poetyckich jego autorstwa. Parę z nich dostałam od niego w ramach prezentów z okazji np. urodzin i nie spodziewałam się, że tak szybko niestety, będą pełniły rolę pamiątek po zmarłym.

 

Wielu zapewne, kojarzy go jako wesołego człowieka, jeżdżącego na rowerze np., wokół ronda na obwodnicy brzeskiej,

w stroju Harnasia lub Św.Mikołaja. Osobiście tego nie pamiętam, ale mam informację, iż widziano go również w stroju marynarza.

Fot. Małgorzata Duśko Fot. Małgorzata Duśko

      Był zapalonym kibicem piłki nożnej oraz wielbicielem jazdy na rowerze. Na tymże, postanowił pojechać na pogrzeb Kazimierza Górskiego, który odbywał się na Warszawskich Powązkach. Pamiętam doskonale jak ruszał spod Urzędu Miejskiego, za ekwipunek mając najpotrzebniejsze drobiazgi i biało-czerwoną flagę.

    Pomagał mi w kampanii wyborczej wożąc mój plakat wyborczy jako chorągiewkę na swoim bicyklu. Wspierał dobrym słowem w trudnych chwilach i zawsze potrafił rozbawić. Rzadko natomiast narzekał.

    Ubiegłej zimy do swego bicykla doczepił sanki, wdział strój górala i tak przemierzał nasze ulice budząc uśmiech na twarzach przechodniów. Gdy spadł śnieg, w oczekiwaniu na wybór nowego włodarza miasta i gminy, ulepił na środku ronda fotel burmistrza. Poprzedniej nie zważając na zalegający na drogach biały puch, poruszając się na rowerze, wyposażony w łopatę do jego odgarniania, w stroju Św .Mikołaja, chętnie zmierzał tam gdzie trzeba go było odgarnąć.

Fot. Katarzyna Pacewicz-Pyrek

Fot. Katarzyna Pacewicz-Pyrek

     

       Wspominając jego osobę muszę napisać o pięknym i symbolicznym geście jakiego dokonał podczas zaprzysiężenia Grzegorza Wawryki na burmistrza. Mianowicie, ofiarował mu chleb jako symbol dobrobytu, życząc nowo wybranemu,

by go nigdy w naszej gminie nie zabrakło.

 

      Kiedyś na Sesję Rady Miejskiej przyniósł mi kromkę razowego pieczywa z domowym smalcem, by mi sił podczas trudnych obrad nie brakło. Drobny, a jakże miły uczynek. Do dziś pamiętam jej smak, była wyśmienita i z serca dana,

co najważniejsze.

      Andrzej często przyjeżdżał do mojej kwiaciarni na kawę czy herbatę i papieroska, a obowiązkowo na coś słodkiego, bo uwielbiał słodycze. Rozmowy z nim były zawsze interesujące.

      W mojej pamięci zostanie jako pełen ciepła, bardzo inteligentny, wrażliwy i oryginalny człowiek. Brzesko straciło

z jego odejściem wiele specyficznego kolorytu. Nie mogę nadal powstrzymać się od wypatrywania czy czasem nie zaparkował swego pojazdu przed moją firmą, by wstąpić i powiedzieć parę dobrych słów.

     Na jego pogrzebie podczas kazania, ksiądz powiedział, że Andrzej miał zwyczaj rozpalać ogniska, ale czasem zapominał, że by ogień nie wygasł, trzeba do nich dokładać.

     Jest w tym sporo racji.  Ale czy my, a przynajmniej niektórzy z nas, nie powinniśmy byli mu w tym podtrzymywaniu żaru, od czasu do czasu pomóc?……..

    Niech tak zostanie w naszej pamięci, wesoły, pogodny, skory do poważnych i niepoważnych rozmów, często

w jakimś zabawnym odzieniu, z głową pełna niebanalnych pomysłów.

 

    Dziś, gdy go już niema wśród żywych, wspominajmy go dobrze. Pewnie długo nie pojawi się w naszym miasteczku

i okolicy podobna jemu osoba. Był niezwykłym człowiekiem.

 

Katarzyna Pacewicz-Pyrek 

8 grudzień,  2008