sobota 16 lipca 2005
Mąż za kierownicą zamienił się w żonę
http://uwaga.onet.pl/
Wiele wskazuje na to, że pijany policjant o mało co nie przejechał na śmierć młodego chłopaka. Prokuratura ma całkiem odmienne zdanie i umarza postępowanie.
Kilka miesięcy temu w Brzesku doszło do wypadku. 17-letni chłopak
trafił do szpitala w stanie śpiączki. Miał obrzęk mózgu,
poważne obrażenia wewnętrzne i pogruchotaną szczękę.
Nikt nie dawał mu większych szans na przeżycie. Na szczęście
stało się inaczej. Dopiero, gdy odzyskał przytomność,
dowiedział się, co się stało.
Tomasz M. nie
chce rozmawiać
|
- Pobiegłem na miejsce – stał gościu,
machał rękami i mówił, żebym mu pomógł, bo rozjechał
człowieka – opowiada Jarosław, świadek. – Wziął
go za barki i zaczął wyciągać spod samochodu. Powiedziałem,
żeby go zostawił, bo jak ma uraz kręgosłupa czy coś
takiego, to go jeszcze dobije.
U mężczyzny, który krzyczał, że rozjechał człowieka,
stwierdzono 0,8 promila alkoholu. Okazał się nim miejscowy
policjant Tomasz M. Sprawą wypadku zajęła się
prokuratura. Szybko jednak umorzyła postępowanie. Do prowadzenia
samochodu przyznała się w międzyczasie żona Tomasza M. Agata,
a śledztwo wykazało, że nie ona była winna spowodowania
wypadku.
Jednak świadkowie nie pamiętają, by w samochodzie zaraz po wypadku był ktoś
jeszcze oprócz Tomasza M. Marcin Chamielec zapamiętał, że M. dzwonił do kogoś i
często wymieniał imię Agata. Inny świadek pamięta, że niedługo po wypadku w
pobliżu pojawił się drugi samochód.
- Podjechał dodge pick-up i miałem wrażenie, że ktoś
wysiadł na skrzyżowaniu i przyszedł na miejsce wypadku – mówi Artur
Mendelewski.
Jego wersję potwierdza i rozszerza Marcin Chamielec: - Podczas akcji
ratunkowej kierowca gdzieś znikł i po 15 – 20 minutach przyszedł z żoną.
Relacja barmanek z pubu w centrum Brzeska pozwala natomiast zrekonstruować
wydarzenia, które poprzedziły wypadek. Tomasz M. był w pubie ze swoim kolegą.
- Sprzedałam mu dwa drinki, jednego dostał od kolegi: to razem trzy –
mówi jedna z barmanek.
- Lubił sobie popić. Jego żony na pewno u nas wtedy nie było – dodaje
druga.
Jednak wszystkie te świadectwa, w tym to, według którego
Tomasz M. miał zaraz po wypadku przyznać się do jego spowodowania, nie zostały
wzięte pod uwagę przez prowadzących śledztwo.
- Słowa Tomasza M. mogły być przejęzyczeniem, lapsusem – mówi Bożena
Owsiak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. – Wypadek to
sytuacja stresująca, tak dla obserwatorów, jak uczestników. Wszystkie
przeprowadzone czynności wskazują, że samochód prowadziła Agata M.
Jednej z czynności nie udało się prokuratorom przeprowadzić.
- Biegły od ustalania przyczyn wypadków powiedział, że nie da się ustalić
prędkości samochodu – mówi Bożena Owsiak. – Skłania się, by dać wiarę
Agacie M., że jechała z prędkością zbliżoną do dopuszczalnej.
Tomasz M. nie chciał rozmawiać z dziennikarzem UWAGI! Zasłonił się
przepisami, zabraniającymi jakoby udzielania mu wywiadów. Dotąd nie przeprosił
potrąconego chłopaka. Rodzice Macieja Ruszaja odwołali się od decyzji
prokuratury. W sprawie powołano nowych biegłych. W międzyczasie barmanki, które
rozmawiały z dziennikarzem UWAGI!, były zastraszane. Jak twierdzą, znajomi
policjanta grozili im, że popadną w poważne kłopoty, jeśli będą zbyt rozmowne.